Reklama

Jeśli nie dla siebie, to zróbcie coś fajnego dla kibiców

redakcja

Autor:redakcja

28 czerwca 2018, 12:35 • 3 min czytania 19 komentarzy

Pociąg z Soczi do Wołgogradu. Choć to “tylko” trochę ponad 900 kilometrów, wsiadasz o 13 w nadmorskim kurorcie, a wysiadasz o 9 następnego dnia w mieście, które trochę przypomina Polskę, ale taką sprzed 20 lat. Nawet jeśli to twój pierwszy romans z rosyjską koleją, następne 20 godzin raczej nie będzie ekscytującą przygodą. Szczególnie będąc na wyjeździe w tak fajnym miejscu jak Soczi, można sobie wyobrazić lepsze sposoby na spędzenie tego czasu. Ale mimo wszystko wielu kibiców zdecydowało się przekroczyć próg pociągu, by obejrzeć ostatni mecz kadry Nawałki na mundialu. 

Jeśli nie dla siebie, to zróbcie coś fajnego dla kibiców

Powiedzmy sobie szczerze, ten turniej był najtrudniejszym testem przywiązania do kadry. Na boisku kompletna bezradność, a poza nim brak klasy, bo nikt mi nie wmówi, że chociażby to, iż do czekających pod hotelem kibiców wyszli tylko Adam Nawałka i Zbigniew Boniek, należy nazywać inaczej. Wielu fanów – czemu nawet trudno się dziwić – tego sprawdzianu nie przeszło, wielu po meczu z Kolumbią zrezygnowało z przyjazdu nad Wołgę. O ile przed spotkaniem z ekipą z Ameryki Południowej wśród najatrakcyjniejszym opcji noclegowych znajdowała się tu rudera w cenie 3-gwiazdkowego hotelu, o tyle teraz przed starciem z Japonią 2-pokojowy apartament w okolicy Kurhanu Mamaja i stadionu Wołgograd Arena można było wziąć po promocyjnej cenie.

Tych, którzy jednak przybyli na mecz, pytam o to, czy nie było myśli o rezygnacji.

– Jasne, że były. Gdybyśmy mieli przylecieć tu tylko na ostatni mecz z kraju, to pewnie tak byśmy zrobili. Ale skoro już tu jesteśmy…

To może przynajmniej zobaczą, jak nasi ratują honor. Jednak kolejny plaskacz, który może wylądować na ich twarzach, będzie można już chyba podciągnąć pod znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Jesteśmy w różnym wieku, każdy z nas zapewne ma swoje najgorsze wspomnienia związanie z kadrą, ale dla mnie są to przede wszystkim dwa momenty z 2009 roku: 0-3 ze Słowenią na pożegnanie Beenhakkera i 0-1 ze Słowacją na Stadionie Śląskim na pożegnanie tych kompromitujących eliminacji do mundialu. Jednak ewentualna przegrana z Japonią w takim samym stylu, w którym polegliśmy wcześniej z Senegalem i Kolumbią, ma spore szanse, by tamte wspomnienia zluzować na czele rankingu żenady. To nic, że teraz przynajmniej jesteśmy na mundialu, a wtedy w eliminacjach wyprzedziliśmy tylko San Marino. Dziś walczymy z Panamą o tytuł najgorszej drużyny na mistrzostwach i jesteśmy w gorszej sytuacji, bo oni przynajmniej się spodziewali. Wstyd chyba większy.

Reklama

Warto dziś postarać się dla kibiców, bo takie “przepraszamy” będzie ważyło trochę więcej, niż wypowiedziane gdzieś tam do mikrofonu. Ale, panowie, warto postarać się również dla samych siebie. Mundial ma to do siebie, że tu wszystko znaczy trochę więcej. Można przejść do historii jak Bartosz Bosacki, który już do końca życia będzie przy różnych okazjach odbierał telefony, by poopowiadać o dwóch golach z Kostaryką. Ale przede wszystkim dziś można wyciągnąć rękę wysoko w górę i zgłosić gotowość do uczestnictwa w nowym projekcie, bo nie ukrywajmy, że już w Lidze Narodów kadra będzie wyglądać inaczej.

Zbigniew Boniek po meczu z Senegalem zapewniał, że tych gości stać na to, by nie wracać do domu bez postawienia swojej pieczątki na tym mundialu. To ostatni moment, by pokazać, iż to nie były puste słowa.

Z Wołgogradu, 
Mateusz Rokuszewski

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...