Wydaje się, że po raz pierwszy od dawna król strzelców mundialu ma szansę zakręcić się nawet w okolicach dwucyfrówki. Wyścigi po snajperską koronę rzadko kiedy mogły imponować jeśli chodzi o końcowy dorobek, co zresztą zaraz przypomnimy. Teraz walka zapowiada się wyjątkowo ekscytująco.
W całej historii mistrzostw świata tylko trzy razy król strzelców miał dwucyfrową liczbę goli. Są to już naprawdę zamierzchłe czasy. W 1954 roku Węgier Sandor Kocsis zdobył 11 bramek. Cztery lata później Francuz Just Fontaine poprawił ten wynik o dwa trafienia i do dziś nikt nie potrafi mu dorównać. Podczas MŚ 1970 Gerd Mueller wpakował piłkę do siatki 10 razy i od tej pory żaden piłkarz już nawet nie zbliżył się do tych osiągnięć.
Poniżej dorobek najlepszych strzelców na późniejszych mundialach.
1974 – 7 (nasz Grzegorz Lato)
1978 – 6
1982 – 6
1986 – 6
1990 – 6
1994 – 6
1998 – 6
2002 – 8
2006 – 5
2010 – 5
2014 – 6
Jak widać, przez 20 lat barierą nie do przebicia było sześć bramek. Przełamał ją dopiero Ronaldo, który w 2002 roku strzelił osiem goli, z czego dwa w finale Brazylijczyków z Niemcami. To był jednorazowy wyskok, na następnych turniejach wszystko wróciło do normy.
Tym razem powinno być inaczej. Lepiej. Na trwającym mundialu Harry Kane ma już pięć trafień, a Cristiano Ronaldo i Romelu Lukaku po cztery. Oni i może jeszcze Diego Costa z Hiszpanii (trzy gole) wydają się głównymi kandydatami do snajperskiego berła.
Jak to odnosi się do dawnych lat? Kocsis w 1954 po dwóch meczach miał już siedem goli, tyle że Węgrzy zdobyli w nich łącznie aż 17 bramek. Inne czasy. Ale Fontaine w 1958 po dwóch spotkaniach miał pięć bramek, czyli tyle samo, ile dziś Kane. Mueller w 1970 na tym etapie mógł się pochwalić czterema bramkami, jednak z grupy wychodził już jako autor siedmiu goli, bo na koniec potraktował hat-trickiem Peru.
Kane i Lukaku dobrze skorzystali z faktu, że ich reprezentacje zaczynały rywalizację od starć z Panamą i Tunezją. Teraz czekają ich znacznie większe wyzwania (na zakończenie fazy grupowej ich drużyny zagrają ze sobą), ale jeśli zajdą przynajmniej do półfinału (to nawet dla przegranych oznaczałoby jeszcze cztery mecze) kto wie, czy przynajmniej nie nawiążą do osiągnięć Ronaldo sprzed szesnastu lat.
A może nawet pójdą dalej. Nasi kumple z Totolotka w osobnej zakładce oszacowali już, kto jakie ma szanse na tytuł króla strzelców.
Faworytem jest 2,70.
Kurs na 4,00.
Kurs na Diego Costę 6,00.
A może warto postawić na kogoś, kto na razie nie imponuje dorobkiem, ale na pewno jeszcze coś zagra? Neymara.
I tylko szkoda, że żadnego Polaka nawet nie ma sensu brać pod uwagę…
Totolotek S.A. posiada zezwolenia na urządzanie zakładów wzajemnych w Polsce. Hazard związany jest z ryzykiem, a udział w nielegalnych grach hazardowych jest niezgodny z polskim prawem i karany.
Fot. FotoPyk