Meksykanie mieli swoją aferę basenową i wygrali z Niemcami. Być może więc kierując się dobrem każdego Polaka dziennikarze Faktu postanowili nadmuchać polską aferę basenową, ale problem w tym, że jest śmieszniejsza niż gra Milika z Senegalem.
O co chodzi? Generalnie o to, że biało-czerwoni idąc na basen zapomnieli wziąć ze sobą zarówno worków pokutnych, a potem – o zgrozo – raczyli się uśmiechać, a nie wylewać łzy aż do zmęczenia worów pod oczami.
Pytanie podstawowe należy postawić gdzie indziej. Po pierwsze: gdzie są dyby? Kto ich z nich wypuścił? Dlaczego ślady po biczowaniu skręconym z pokrzyw i gałęzi leszczyny batem są tak mało widoczne?! PZPN ma się finansowo doskonale, a jednak Zbigniew Boniek nie mógł zainwestować i specjalnie w celach motywacyjnych sprowadzić kilka podstawowych narzędzi tortur z okresu średniowiecza?
Gdzie są piniondze za las te obiecane inwestycje?!
Najlepszy fragment. Uwaga:
Niedaleko biało-czerwonych rozłożyły się atrakcyjne, młode Rosjanki, na których chętnie oko zawieszali spoglądający z balkonu Maciej Rybus i Bartosz Białkowski. Tuż przy wylegującym się w wodzie Adamie Nawałce, wypoczywały z gołymi biustami inne pannie, prawdopodobnie również goszczące w hotelu Hyatt w Soczi. O ich walorach trener miał rozmawiać z Arturem Jędrzejczykiem.
Dopiero co jedna redakcja wsławiła się posiadaniem specjalisty czytania z ruchu warg, dzięki której udało się ustalić, że Robert Lewandowski powiedział do Anny “”buzia buzia”, a teraz Fakt wyciągnął z laboratorium Dextera osławiony Skaner Spojrzeń. Ten wyścig zbrojeń niechybnie skończy się artykułem wokół snu Krychowiaka, w którym – oburzające! – nie śpiewał drugiej zwrotki hymnu, a także Czujnikiem Marzeń, w którym Jacek Gmoch będzie analizował wymarzoną bramkę Sławka Peszki w finale.
Mamy też wstrząsające zdjęcie Adama Nawałki przepływającego niedaleko Madonny z Wielkim Cycem z “Allo, Allo”! Jak selekcjonerowi nie wstyd? Powinien wstać i wyprosić innych gości hotelowych z otwartego dla wszystkich gości hotelowych basenu, oczywiście w przepasce na oczy i tonem tak grobowym, że godnym odźwiernego z “Rodziny Addamsów”.
Ludzie kochani, od dwóch dni grillujemy kadrowiczów, cała strona trzęsie się od szyderek, podbródkowych, analiz wideo. Ale nie róbmy jaj. Ci ludzie mają w niedzielę kolejny mecz. Karne wkładanie widelca w kontakt albo przytrzaskiwanie części intymnych drzwiami nie jest jedynym, uniwersalnym sposobem odreagowania na porażkę. Oni po prostu wyszli na basen. Dorosłe chłopy, nie roboty. W towarzystwie Nawałki, nie po kryjomu w środku nocy.
Parę zdjęć wyrwanych z kontekstu ma niby sugerować, że oni porażki na mistrzostwach świata nie przeżywali? Że Nawałka z nimi tego meczu nie przepracował, bo cała kadra ma – za przeproszeniem – wyjebane?
To jest najbardziej prawdopodobny scenariusz? Czy może taki, że Nawałka, facet po sześćdziesiątce, znający piłkę na wylot, wie, że samo dołowanie się to średnie paliwo, gdy czeka cię za chwilę arcyważny mecz?
Bardziej byśmy martwili się przed Kolumbią, gdyby łazili jak zmordowani, mieli oczy pełne łez i nie mieli ani trochę ikry, żeby się uśmiechnąć czy spojrzeć na opalającą się obok dziewczynę.