Sabotaż w wykonaniu Milika, klasyczny blamaż Cionka, ogromne rozczarowanie Piszczkiem, Błaszczykowskim, Zielińskim i Lewandowskim. Właściwie poza Pazdanem i Rybusem trudno nam wyróżnić jakiegokolwiek kadrowicza Nawałki. Bramki tracone w kuriozalny sposób, bezradność w środku pola, zawodzący liderzy. Chętnie pocisnęlibyśmy wszystkim i dali każdemu po „jedynce”, ale wysililiśmy się na garść merytoryki.
Wojciech Szczęsny 2. Długimi fragmentami kompletnie bezrobotny, gdy musiał wyłapywać tylko łatwe, płaskie dośrodkowania. Przy golu na 0:1 bez szans – obrońca trącił piłkę, gdy Szczęsny był już na wykroku, nie miał czasu na reakcję. Przy drugiej straconej bramce zbyt pochopnie podjął decyzję o wyjściu z bramki.
Łukasz Piszczek 2. Zagrał zdecydowanie poniżej poziomu, do którego nas przyzwyczaił. Pozwalał się objeżdżać prostym obiegiem, przegrywał pojedynki, źle się ustawiał. A właściwie kwintesencją tego, co odstawiał w tym starciu, była jego postawa przy straconej bramce. Kumulacja – nie wiadomo, jak chciał zastawić piłkę, nie wiadomo, jak chciał odciąć od niej Nianga. Skończyło się stratą, Piszczek wylądował na ziemi, a dalszy scenariusz już znamy.
Thiago Cionek 2. Gdyby ludzie z lotniska Chopina szukali rezerwowego agregatora, to Cionek byłby idealny do tej roli. Niesamowity elektryk – co dochodził do piłki, to serca uciekały nam pod same migdałki. Fatalny w wyprowadzaniu piłki, po prostu bał się grać w piłkę. Przy samobóju miał pecha, ale tak czy siak zachował się jak dzban, bo właściwie nie wiemy, co chciał zrobić – zablokować piłkę piszczelem, gdy nie był tego pewny? Podjął ryzyko, które zakończyło się fatalnie. Jedynki nie dostał wyłącznie dlatego, że wygrał kilka pojedynków główkowych.
Michał Pazdan 6. Najpewniejszy punkt defensywy. Byli tacy, co mówili – eee, w Legii to poziomu nie trzymał, a to przecież tylko Ekstraklasa. A gość po dwóch latach od Euro wciąż w kadrze wytrzymał ciśnienie. Ostatnia instancja obrony, świetnie grał na wyprzedzenie, znów nienaganny przy grze wślizgiem.
Maciej Rybus 5. Z początku aktywny w ofensywie, ale im dalej w las, tym nam gdzieś ginął w przodzie. Ciężko mieć do niego jakiekolwiek pretensje, ale też trudno nam się nad nim rozpływać. Trzy odbiory, raz dał się przedryblować, raz uruchomił przy linii końcowej Grosickiego. Do końca nie spuszczał z tonu i trzymał poziom. Ale ten poziom był tylko przeciętny.
Jakub Błaszczykowski 2. Tak jak uwielbiamy tego gościa, tak dzisiaj po prostu nie dał żadnych argumentów, by wystawić mu pozytywną ocenę. Nie był przydatny przy wspieraniu Piszczka, a i w ofensywie dał bardzo niewiele. Do przerwy zaliczył sześć udanych podań (na jedenaście prób). Gdyby wcale nie wybiegł na boisko, to nie zauważylibyśmy większej różnicy – zero dryblingów, zero odbiorów, zero strzałów. Słusznie ściągnięty już po pierwszej połowie.
Grzegorz Krychowiak 3. Szybko obejrzał żółtą kartkę po przerwaniu kontry, którą sam sprokurował. Przez to musiał grać do bólu ostrożnie i nie wikłać się w ostre starcia. Właśnie – musiał. Ale tego nie robił i jeszcze przed przerwą za nierozważny atak na stopę rywala powinien wylecieć z boiska za drugie napomnienie. To też w dużej mierze na jego barki spada odpowiedzialność za gola Nianga – lobowanie ostatniego stopera mając piłkę na połowie rywala? SERIO?! Odkupił część win golem po stałym fragmencie gry, ale gra się przez półtorej godziny, a nie kilka sekund przy rzucie wolnym. Stąd dla Krychowiaka tylko trójka.
Piotr Zieliński 2. Miał momenty, gdy faktycznie chwytał za kierownicę i wyglądał jak rozgrywający. Przerzut do Piszczka, prostopadłe podanie do Grosickiego i… No. To tyle. Wiele akcji przechodziło przez jego nogi, ale raczej był trybikiem w słabo funkcjonującej pomocy niż kołem napędowym rozpędzonej maszyny. W drugiej połowie już był totalnie spanikowany, został stłamszony przez silnych i agresywnych Senegalczyków. Sam uciekł w cień. Znów zobaczyliśmy tego pipowatego Zielińskiego, któremu trzeba szukać pozycji między pólłewą ósemką w ofensywnocentralną dziesiątką. Dajcie spokój – jak masz pełne portki, to trudno w nich grać.
Kamil Grosicki 4. Na pewno nie był to huragan, ale na lewej flance odczuwaliśmy jego podmuchy. W pierwszej połowie jego podanie mogło zakończyć się golem, gdy sprytnie dogrywał spod linii końcowej do Zielińskiego. Cofał się po piłkę, przez to nie mógł w pełni wykorzystać swojego przyspieszenia na wolnym polu. Popisał się ładnym dośrodkowaniem przy golu Krychowiaka. I to tylko. Wybaczcie – jedno celne kopnięcie w meczu nie pozwala nam na wystawienie pozytywnej noty.
Arkadiusz Milik 1. CO TO, DO CIĘŻKIEJ CHOLERY, BYŁO?! Pytamy serio – o co chodziło Milikowi w tym meczu? Psuł to, co było do psucia i jeszcze po nieudanych zagraniach pyskował do wszystkich dookoła. Przed przerwą zaliczył cztery celne podania, w tym jedno, gdy wznawiał grę od środka. Czyli dokładnie o trzy więcej od nas, choć my Rosję widzieliśmy tylko w relacjach Kuby Białka i Mateusza Rokuszewskiego. Zerknęliśmy na jego statystyki po meczu – jeden strzał (niecelny), zero dryblingów, jeden wygrany pojedynek, 12 celnych podań na 24 próby. Sabotażysta gry ofensywnej, zbędnie zabierał moskiewskie powietrze. Czy jemu w ogóle wytłumaczono, że w meczu piłkarskim kopie się PIŁKĘ, walczy się z RYWALEM, a podaje się do KOLEGÓW.
Robert Lewandowski 3. Gdyby tak zagrał przykładowy Teodorczyk, to nie mielibyśmy pretensji. Ale od Lewego wymagamy jednak czegoś więcej. A tak kapitan kadry wcielił się w rolę Suareza – rozbudzone oczekiwania, a na koniec rozczarowanie. Przez półtorej godziny spotkania wykreował zaledwie jedną sytuację, gdy sam napędził kontrę, dał się sfaulować, ale jego strzał z rzutu wolnego obronił bramkarz z ligi gwinejskiej. Koledzy z zespołu mu nie pomagali („niech pan zapyta Milika”), a on sam został schowany do małej kieszonki Koulibaly’ego.
Jan Bednarek 3. To nie on rozpoczął serię błędów przy golu na 0:2, ale faktem jest, że dorzucił do tej straty duuużą cegłę. Krychowiak go lobuje, Niang wbiega zza linii, ale Bednarek powinien popędzić za piłką i wypieprzyć ją w 17 rząd trybun. Tymczasem zamiast gonić wolał zwolnić, Senegalczyk wygrał pozycję i minął bezradnego już w tej sytuacji Szczęsnego.
Dawid Kownacki 5. W kwadrans zrobił więcej, niż Milik w 75. minut. Aktywny, wybiegany, wszedł na boisko bez kompleksów. Bliski strzelenia gola po wykończeniu dośrodkowania z lewej flanki – wygrał przy tym walkę o piłkę z wyższym rywalem. Nie zdziwimy się, jeśli tą zmianą wywalczy sobie miejsce w składzie na Kolumbię.
Bartosz Bereszyński. Grał za krótko, by go ocenić.
fot. FotoPyk