Nie ma gola, nie wykorzystał dwóch znakomitych sytuacji bramkowych, nie zamienił żadnego z dwucyfrowej liczby kontaktów z piłką w polu karnym na trafienie. A jednak dziś, w pierwszym meczu Serbów na mundialu, naprawdę spodobał nam się snajper Serbów, Aleksandar Mitrović.
Bo fakt, może i nie ma gola, ale ma za to ukończony z wyróżnieniem uniwersytet gry plecami do bramki imienia Mariusza Ujka. Nie wykorzystał dwóch znakomitych sytuacji bramkowych, jego liczne kontakty z piłką nie przełożyły się na trafienie, ale za to zostawił na ciałach zmagających się z nim obrońców niezliczone siniaki. Nie zachwycił chirurgicznym wykończeniem, ale wywalczył faul, po którym padł jedyny i niezwykle istotny w kwestii wyjścia z grupy gol dla Serbii.
Oczywiście, trzeba przyznać, że pod bramką brakowało mu zimnej krwi. Oddał cztery strzały, powinien pięć, ale gdy wygrał walkę o pozycję z Gonzalezem, piłka zaplątała mu się między nogami i nie zdołał nawet uderzyć. Gdy strzelał głową – to albo za łatwo, albo niecelnie. Gdy stanął oko w oko z Navasem, jego próba była sygnalizowana, a ułożenie ciała zdradziło doświadczonemu Kostarykaninowi, w którą stronę pójdzie piłka. Za to konkretny minus, bo przecież w meczu z taką Brazylią może się okazać, że podobną okazję Serbowie dostaną raz w meczu. Może nawet nie tak klarowną.
Nieprzypadkowo nazywamy go napastnikiem męczącym. Gdy mógł skierować piłkę do siatki – męczącym dla oka. Ale dziś męczącym przede wszystkim dla przeciwników. Po faulu na nim żółtą kartkę wyłapał David Guzman (a chwilę później bombę z wolnego zasadził Aleksandar Kolarov), a łącznie wywalczył trzy przewinienia dla swojej drużyny. Mało tego – gdy już Serbowie tracili piłkę, Mitrović gonił za nią jak oszalały, w efekcie czego odebrał dziś więcej piłek niż Tosić czy Milenković, a więc serbscy stoperzy.
Rzadko o napastniku bez zdobyczy można mówić jak o bohaterze, jednym z głównych aktorów na futbolowej scenie. Ale w zespole z Bałkanów trudno dziś wśród postaci absolutnie kluczowych dla pokonania Kostaryki nie wskazywać właśnie Mitrovicia. Niech tylko dołoży skuteczność, bo nie zawsze Kolarovowi wyjdzie taka petarda.
A przecież dobrze wiemy, że to potrafi. W próbie generalnej z Boliwią parę dni temu zapakował hat-tricka, a w klubach praktycznie co sezon kręci się wokół dwucyfrówki. Czekamy.
fot. NewsPix.pl