Powrót wuwuzeli na mundialowe stadiony odczuliśmy już na własne uszy. Z dużą ulgą przyjęlibyśmy zakaz wnoszenia tych kretyńskich trąbek na mecze. W ogóle fajnie by było, gdyby wszystkie organizacje międzynarodowe skrzyknęły się i ukróciły produkcje tego szajsu. Jednak rosyjskie władze postanowiły zakończyć inny groźny proceder – wnoszenie kurczaków na stadion!
Nie, nie robimy sobie jaj. Decyzję wydały władze okręgu kaliningradzkiego, a sam dekret jest skierowany w kibiców z Nigerii. O co chodzi? Fani z Afryki mają taką tradycję, że na mecze reprezentacji przychodzą z kurczakami na ramieniu. Normalny, opierzony kurczak. My wychodzimy z psami, Michael Jackson chodził z małpką, a oni łażą z kurczakami. Ponoć przynosi im to szczęście, choć biorąc wyniki Nigeryjczyków na mundialu – radzilibyśmy zmienić maskotkę. Może jakiś żółw lądowy, może fenek do torebki, może z orangutanem pod rękę.
Ale nie – Kaliningrad powiedział, że żadnych kurczaków na stadionie nie będzie i basta. – Fani z Nigerii zapytali nas, czy mogą wejść na obiekt z kurczakami. Odpowiedzieliśmy im, że to niemożliwe – mówi Andrei Ermak, człowiek odpowiedzialny w obwodzie za kulturę. Pan Stanisław z Zabrza miałby w Kaliningradzie problem. Dzwonek na stadion pewnie mógłby wziąć, ale kurczaka dla najlepszego piłkarza meczu już by nikomu nie wręczył.
Nie wiemy, jak z tym brakiem wsparcia poradzą sobie piłkarze. Nie czuć tego oddechu drobiu na plecach? Nie słyszeć tego gdakania z trybun? Jeśli dziś wieczorem Moses czy ktoś inny wyjdzie do mix-zony i powie, że przerżnęli z Chorwatami przez to, że nie czuli kurzego wsparcia, to w pełni to zrozumiemy.
Szukamy jakichś obejść tego zakazu dla Nigeryjczyków. W sektorówkach raczej tych kur nie wniosą, więc może kubełki z KFC? Chociaż z drugiej strony nie wiemy, czy zgodnie z tradycją kurczak (by przynosić szczęście) musi być żywy, czy jednak szczęście przynosi też kura w panierce.
Cóż – w Kaliningradzie nie wpuszczają kur, w Białymstoku kibiców gości…