Reklama

Czy tego chce, czy też nie, grupa E będzie tańczyć sambę

redakcja

Autor:redakcja

12 czerwca 2018, 09:58 • 4 min czytania 7 komentarzy

Patrzymy na grupę B – jedenastkę zdominowali Hiszpanie, z jednym oczywistym wyjątkiem w osobie Cristiano Ronaldo. Rzut okiem na grupę C – równie wielka dominacja Francuzów. Dopiero w „D” stawka była nieco bardziej wyrównana, choć i tak górowali w niej Argentyńczycy oraz Chorwaci. Dziś lecimy dalej, zaglądając do „E” no i – co za zdziwienie! – znów wracamy do poprzedniego trendu. Z zestawu, w którym obok Canarinhos mamy Szwajcarię, Kostarykę oraz Serbię, wybór nie mógł być inny – dziesięciu zawodników z tej pierwszej ekipy oraz jeden zagubiony Lichtsteiner.

Czy tego chce, czy też nie, grupa E będzie tańczyć sambę

Gdyby raper Białas pochodził z Brazylii, pomyślelibyśmy, że jego kawałek „jedna wiara, jeden skład” odnosi się właśnie do rozkładu sił w grupie E.

Względem większości pozycji nie mieliśmy absolutnie żadnych wątpliwości. Tite dysponuje bowiem taką paczką, że żadna ekipa w tej grupie w ogóle nie ma do niej podjazdu. Gdybyśmy nie znali preferencji byłego szkoleniowca Corinthians, pewnie zastanawialibyśmy się nad obsadą poszczególnych pozycji, ale właśnie – nawet w takim wypadku często wybieralibyśmy spośród kandydatów z tej samej reprezentacji. Weźmy chociażby bramkarzy. Alisson czy Ederson? Wiadomo, szkoleniowiec Selecao woli gracza Romy, lecz ten drugi praktycznie w niczym mu nie ustępuje. Ot, ma pecha, że akurat w tej chwili golkiper Rzymian gra życiówkę. Tak samo jak Keylor Navas, niekwestionowany gwiazdor drużyny kostarykańskiej, który może i dopiero co wygrał Ligę Mistrzów, lecz pod względem ogólnej dyspozycji na przestrzeni całego roku zdecydowanie nie zachwycał. Dlatego musi uznać wyższość dwóch Canarinhos.

Obrona również bezkonkurencyjna i nawet tutaj byłaby podobna kwestia jak z obsadą bramki, bo obok Mirandy oraz Thiago Silvy mamy jeszcze Marquinhosa. Ba, pokusimy się o stwierdzenie, że Pedro Geromel również nie przegrałby rywalizacji z kimś ze Szwajcarii czy Serbii. No bo kto właściwie mógłby nawiązać walkę z powyższymi zawodnikami? Fabian Schar z Deportivo La Coruna, które spektakularnie spierniczyło się do Segunda Division, a on miał w tym spory udział? Johan Djourou? No bez jaj. Nawet Ricardo Rodriguez musiał uznać wyższość Marcelo, a co dopiero tamci dwaj. W Serbii ten sam problem, no bo Maksomović, Nastasić oraz tym bardziej dziadek Ivanović jakościowo ustępują kolegom po fachu z kraju samby.

Tylko ten Lichtsteiner… Załapał się dzięki temu, że wcześniej kontuzji doznał Dani Alves. Do Danilo natomiast nie mamy wielkiego przekonania, ponieważ potrafi być chimeryczny. Fagnerowi zaś zwyczajnie nie ufamy. Zresztą, akurat jego Stephan miażdży doświadczeniem. Parę ładnych lat w barwach Starej Damy w CV to akurat rzecz imponująca. Nie bez powodu niedawno sięgnął po niego Arsenal – przejdzie do The Gunners na 1 lipca – pomimo tego, iż prawy defensor ma już 34 wiosny na karku.

Reklama

Nieco wyżej robi się już ciekawiej, bo do gry wkroczyli Sergej Milinković-Savić, zaś ze strony Szwajcarskiej zastanawialiśmy się nad Granitem Xhaką. Zawodnika Arsenalu doceniamy za jeżdżenie na tyłku, jednakże wydaje nam się, iż to trochę za mało, aby zostać pierwszym wyborem w jedenastce grupy E. Na korzyść Paulinho względem niego świadczy znacznie większa skuteczność na przestrzeni całego sezonu, wszechstronność, umiejętność zachowania zimnej głowy, podczas gdy Kanonierowi czasem styki przepalało, a także forma reprezentacyjna. Jak to się teraz mówi – były ełkaesiak jest prawdziwym dzikiem. Kiedy przywdziewa barwy narodowe to jakby zakładał na siebie zbroję, która daje mu +20 do każdej umiejętności. A potem ładuje bramę za bramą i biega, jakby na śniadanie pożerał co dzień paczkę duracelii.

Większy zgrzyt mieliśmy względem Coutinho oraz Milinkovicia-Savicia. Obaj rozegrali świetne sezony, obaj potrafią czarować na boisku tak, że kopara opada, obaj potrafią w pojedynkę wygrać mecz. Na niekorzyść Serba świadczy jednak jego bardzo mały staż w seniorskiej reprezentacji – tylko 4 spotkania. To wciąż żółtodziób. Kiedyś będzie latał znacznie wyżej niż w Lazio, ale na ten moment jeszcze musi się wstrzymać, przekonując nas tym samym występami na mundialu, dzięki którym moglibyśmy powiedzieć – cholera, myliliśmy się.

Natomiast zestawiając formację ofensywną, rozstrzygnięcia były oczywiste – Willian na prawej, Jesus jako środkowy napastnik oraz Neymar po jego lewicy. Już same nazwiska mówią wystarczająco dużo. Zerkamy na potencjalnych konkurentów i tylko uśmiechamy się pod nosem. Embolo, Prijović i Jesus. Bryan Ruiz, Shaqiri, Tadić i Wiliian. Ljajić, Zuber i Neymar. Z czym do ludzi? Przecież tu nawet nie ma nad czym się rozwodzić.

Deklasacja. Zupełnie taka, jaką zapewne będziemy oglądać w grupie E już niebawem na rosyjskich boiskach. Te różnice w indywidualnościach powinny być widoczne niemal przez każdą minutę meczów początkowej fazy turnieju. Ale to nawet dobrze, bo przynajmniej jest szansa, że podczas spotkań Selecao po prostu będziemy się dobrze bawić.

grupa E

Fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...