Reklama

Witamy ponownie w Poznaniu. Dobrze było cię widzieć, reprezentacjo

redakcja

Autor:redakcja

08 czerwca 2018, 23:26 • 4 min czytania 37 komentarzy

Kadra po ponad dwóch latach wyczekiwania znów zagrała w Poznaniu. Ludzie z Wielkopolski pogodzili się już z tym, że domem kadry jest Stadion Narodowy, ale miło raz na jakiś czas ugościć ją u siebie w domu. Nie możemy liczyć na spotkania z eliminacji, Ligi Narodów pewnie też nie dostaniemy, więc taki sparing przed mundialem i tak jest dla ludzi stąd miłym wyróżnieniem. Reprezentacjo, dobrze było cię tu widzieć.

Witamy ponownie w Poznaniu. Dobrze było cię widzieć, reprezentacjo

Dobrze było znów zobaczyć te biało-czerwone flagi w szybach samochodów wjeżdżających do Poznania. Auta zaopatrzone w reprezentacyjne gadżety wjeżdżały właściwie z każdej strony miasta. Już ponad godzinę przed meczem wszystkie ulice wokół stadionu były zakorkowane. A przy każdej bramie stały panie proponujące dzieciakom malowanie twarzy czy panowie z plecakami, w których trzymali szaliki kadry przeznaczone na sprzedaż. – Dwie dyszki od sztuki – ni to konspiracyjnie szeptali, ni to krzyczeli jak przekupa na targu. Ani nie kupiłem szalika, ani nie poprosiłem o namalowanie na twarzy flagi narodowej. Cholera, głupio bym wyglądał na trybunie prasowej.

Dobrze było zobaczyć piłkarzy z międzynarodowego poziomu. Zamiast Gytkjaera kibice z Poznania dostali Lewandowskiego, zamiast Majewskiego był Zieliński, zamiast Trałki hasał Krychowiak. To miła odmiana od oglądania Islandczyków czy Litwinów piorących na tym stadionie Lecha. Ponadto pamiętajmy, że ludzie w Poznaniu przez ostatnie tygodnie oglądali naprawdę siermiężny futbol. Taki mecz kadry był dla nich jak szynka parmeńska po mielonce z puszki.

IMG_20180608_194302[1]

Dobrze było znów spotkać piłkarzy, którzy jeszcze niedawno biegali tu w niebiesko-białych koszulkach. Bednarek, Linetty, Lewandowski, Kamiński, Peszko, Kownacki, Bereszyński… Łącznie zagrali przy Bułgarskej kilkaset meczów, zdobyli dla Poznania parę trofeów. Jedni byli żegnani oklaskami (Lewandowski, Linetty), inni byli wygwizdywani (Kamiński, Kownacki), ale każdy pewnie darzy to miejsce pewnym sentymentem. I widać było po reakcji kibiców, że i miejscowi nieco mocniej trzymali kciuki za „ludzi stąd”.

Reklama

Dobrze było ponownie poczuć atmosferę kadry. My, ludzie z Wielkopolski, nie mamy okazji gościć reprezentacji zbyt często. Domem kadry jest Warszawa i Stadion Narodowy, a Poznań, Gdańsk, Wrocław czy Chorzów mogą liczyć jedynie na okruchy z terminarzowego stołu. Stolica Wielkopolski kadrę gościła jedynie piętnastokrotnie. W ostatnich dziesięciu latach ledwie cztery razy. A ostatni raz o punkty biało-czerwoni mierzyli się tutaj 25 lat temu. Głód reprezentacyjnej piłki było widać po trybunach – na stadionie pojawiło się ponad 41 tysięcy widzów.

Dobrze było zobaczyć ciekawszy mecz Polski w Poznaniu. Ostatnio kibice stąd dostawali bowiem totalne gnioty – 1:0 z Serbią czy 0:0 z Irlandią (na samo wspomnienie tamtego starcia mamy nudności i odzywają się u nas wrzody na żołądku). Tym razem oglądaliśmy przy Bułgarskiej było lepiej. Cztery gole, dwa z nich piękne, kilka naprawdę niezłych ataków, trochę ostrzejszych fauli. Jasne, notę obniża poziom drugiej połowy. No i poczucie gdzieś z tyłu głowy, że to wciąż tylko sparing i piłkarze też wiedzieli, że czasami warto odpuścić nieco stykową sytuację, by nie wypisać się z wyjazdu do Rosji.

IMG_20180608_195248[1]

Dobrze było znów poczuć kontrast między dopingiem w piłce klubowej, a tym, który znamy z meczów kadry. Szczególnie w Poznaniu, gdzie rok po roku frekwencja jest najwyższa w Ekstraklasie. Cóż, nie będziemy ukrywać – brakowało nam na tym stadionie tego ryknięcia z „Kotła”. Zamiast tego dostaliśmy nieśmiałe „Polska, Polska!” czy chaotyczną meksykańską falę. A przecież pamiętamy – także z tego stadionu – zorganizowany doping, który niósł kadrę w trudnych momentach.

Dobrze było zobaczyć jakikolwiek mecz w Poznaniu. Przypominamy, że wojewoda wielkopolski nałożył na Lecha karę zamknięcia stadionu na pięć spotkań w Ekstraklasie i trzy kolejne w europejskich pucharach. A zatem miejscowi piłkę na wysokim w miarę przyzwoitym poziomie obejrzą dopiero w okolicach września. Warto było zatem przyjść na stadion choćby po to, by detoks od futbolu nie trwał aż tak długo.

Po ocenę piłkarską tego meczu możecie zerknąć do innych tekstów na Weszło. Tutaj chciałem tylko wyrazić głosem człowieka z Poznania, że takich spotkań „na prowincji” też nam trzeba. Niech Poznań, Gdańsk, Wrocław, Chorzów czy Kraków też pocieszą się kadrą. Niech też dzieciaki spoza Warszawy będą mogły obejrzeć po raz pierwszy na żywo Lewandowskiego. Niech ta gorączka reprezentacji się rozsiewa.

Reklama

Damian Smyk

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

37 komentarzy

Loading...