Chodził, marudził, narzekał, naciskał na odejście i wreszcie dopiął swego. Emir Dilaver został sprzedany przez Lecha Poznań do Dimana Zagrzeb. Austriak znów zatem spotka się z Nenadem Bjelicą, którego tak dzielnie bronił w gabinecie Piotra Rutkowskiego.
Kilka dni temu cytowaliśmy historię o tym, jak to Dilaver popędził do gabinetu wiceprezesa Rutkowskiego, by ochrzanić go za zwolnienie Bjelicy i za brak woli wykupienia Mario Situma z Dinama. Chorwacki trener długo na bezrobociu nie posiedział, trafił do Zagrzebia i kopsnął skautingowi listę ciekawych piłkarzy do wyciągnięcia z Ekstraklasy. Dinamo zarzuciło swe sieci na Carlitosa, a sam Bjelica naciskał na to, by do stolicy ściągnąć też swojego starego znajomego z Austrii Wiedeń.
No i długo nie musieliśmy czekać, by obaj panowie spotkali się w jednym klubie. We wtorek Dinamo ogłosiło transfer Dilavera, który podpisał czteroletni kontrakt. Według nieoficjalnych informacji Lech zarobi na swoim piłkarzu ponad 1,5 miliona euro. Czyli jak na ceny poznańskie i jak na topowego obrońcę ligi – trochę mało. Choć z drugiej strony warto pamiętać, że rok temu z Ferencvarosu wyciągnięto go bez płacenia kwoty odstępnego, bo tam kończył mu się kontrakt.
Emir Dilaver potpisao četverogodišnji ugovor s Dinamom! Dobro došao! ⚽️ // Emir Dilaver has signed a 4-year contract with Dinamo! Welcome! #DZG https://t.co/Oymtn69FzC #zagreb pic.twitter.com/TVhyn1pxxf
— GNK Dinamo (@gnkdinamo) 29 maja 2018
Sam piłkarz był zdeterminowany, by z Poznania wyjechać, a nowy trener Ivan Djurdjević jasno zadeklarował, że chce w zespole wyłącznie piłkarzy totalnie skupionych na grze w Lechu. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy chce tu zostać, czy jednak odejść, to droga wolna. Z jednej strony można to chwalić, bo Kolejorzowi brakowało tego charakteru i zawziętości, ale z drugiej klub osłabia w ten sposób swoją kartę przetargową. Łatwiej krzyknąć bowiem wysoką sumę transferową, gdy jasno deklaruje się, że dany piłkarz nie jest na sprzedaż. A tak stawia się jasny komunikat – “tak, chcemy się pozbyć tego ananasa, rzućcie tyle, ile możecie i pokażcie, gdzie mamy się podpisać”.
Szkoda nam kibiców z Poznania, bo wydawało się, że Dilaver może zostać w przyszłości kapitanem drużyny – waleczny, charakterny, nie gryzący się w język. Gwarantował też bardzo wysoki poziom sportowy, zajął czołowe miejsce w naszej klasyfikacji ekstraklasowych stoperów. Ale z płaczka nie ma pracownika.
Lech póki co tylko uszczupla kadrę. Nie ma już w klubie Dilavera, nie ma Situma, Chobłenko i Koljić też raczej nie zostaną wykupieni ze swoich macierzystych klubów. Kolejorz nie ogłosił jeszcze sprowadzenia Tomasza Cywki, ale to kwestia kilku dni. Trwa czyszczenie szatni, ale żeby czasami w lipcu się nie okazało, że w Poznaniu będą mieli trzynastu ludzi do grania.