Kamil Wilczek bez wątpienia ma za sobą bardzo udane tygodnie. W lidze duńskiej imponuje formą formą i ładuje gola za golem, niedawno wraz z Brondby sięgnął po puchar kraju, strzelając w decydującym meczu dwie bramki a na dodatek znalazł się wśród szczęśliwców, których Adam Nawałka zabierze na zgrupowanie przed mundialem. Wisienką na torcie miało być mistrzostwo Danii, które jeszcze kilka dni temu było na wyciągnięcie ręki. Po trzech słabszych meczach tytuł bardzo się jednak oddalił i wszystko wskazuje na to, że na swój pierwszy złoty medal w seniorskiej piłce Wilczek będzie musiał jeszcze trochę poczekać.
Na finiszu rozgrywek Brondby było głównym kandydatem do zgarnięcia tytułu. Odkąd w lutym liga duńska wznowiła rozgrywki po przerwie zimowej, zespół Polaka wygrywał praktycznie wszystko, a zwycięski marsz w pucharze tylko umocnił piłkarzy Alexandra Zornigera w roli faworytów rozgrywek. Wielka w tym oczywiście zasługa Wilczka, który w rundzie mistrzowskiej tylko raz kończył mecz bez gola, a świetną dyspozycję prezentował też w końcówce fazy zasadniczej.
Seria nieszczęśliwych dla Brondby wyników zaczęła się od meczu Kopenhagą, który zakończył się remisem 1:1. Wilczek swojego gola strzelił już w 2. minucie, ale szybkie prowadzenie najwyraźniej uśpiło czujność jego zespołu. Podział punktów nie był jednak dramatem i nadal stawiał Brondby w komfortowej sytuacji przed spotkaniem z Midtjylland. Ewentualna porażka oznaczała bowiem, że obie drużyny zrównają się punktami, ale zespół Polaka i tak utrzyma pierwsze miejsce w tabeli. Chcąc jednak uniknąć niepotrzebnej nerwówki, piłkarze z przedmieść Kopenhagi od początku meczu dążyli do strzelenia bramki. Okazji ku temu nie brakowało, ale wyraźnie zawodziła ich skuteczność. Do 83. minuty wszystko wyglądało całkiem dobrze, bo remis w gruncie rzeczy też był im smak. Wtedy jednak gola na wagę trzech punktów i być może mistrzostwa kraj strzelił dla Midtjylland Bubacarr Sanneh. Dla Wilczka było to jak na razie jedyny mecz rundy mistrzowskiej, w którym nie wpisał się na listę strzelców.
Z walki o tytuł Brondby prawdopodobnie na dobre wypisało się wczoraj, remisując z AC Horsens. Kamil swojego gola oczywiście strzelił, ale końcówka spotkania to dla kibiców Vestegnen prawdopodobnie najczarniejsze minuty w tym sezonie. Rywale, którzy nie grali już o nic, za sprawą Kjartana Finnbogasona zdołali odrobić dwubrakową stratę i w ten sposób do minimum ograniczyli szanse zespołu Wilcza na końcowy triumf.
Jak wygląda sytuacja przed ostatnią kolejką? Brondby, które do lidera traci dwa punkty, gra u siebie z piątym Aalborgiem. Podopieczni Zorningera mają więc stosunkowo łatwe zadanie, ale zadyszka, w którą wpadli oraz fakt, iż w tym sezonie tylko raz udało im się pokonać Aalborg pozwalają sądzić, że będą musieli mocno się spiąć, aby zgarnąć komplet punktów. Jeśli swoje obowiązki wykonają należycie, przyjdzie im nasłuchiwać wieści z Herning, gdzie Midtjylland podejmie AC Horsens. Na miejscu Wilczka i jego kumpli nie bylibyśmy jednak optymistami, bo w bieżących rozgrywkach wszystkie mecze pomiędzy tymi zespołami kończyły się w ten sam sposób. Czyli zwycięstwem Midtjylland.
Jeśli w Herning nie dojdzie do żadnej niespodzianki, to piłkarze Brondby naprawdę będą mieli czego żałować. W tym sezonie aż czterokrotnie ogrywali Midtjylland, więc na pewno mają prawo czuć się lepszą drużyną. Pomylili się tylko raz, na ich nieszczęście w kluczowym momencie sezonu, więc rozgoryczenie będzie w pełni zrozumiałe. Wilczkowi na osłodę pozostanie tytuł najlepszego gracza rundy wiosennej duńskiej Superligaen. W głosowaniu trenerów Polak otrzymał aż 45 na 65 możliwych punktów i wyraźnie zdystansował resztę stawki. Nie mamy jednak najmniejszych wątpliwości, że indywidualną nagrodę beż wahania wymieniłby na tytuł mistrza Danii.
Fot. 400mm.pl