Reklama

Arka żegna piłkarzy i trenera, dobra forma już dawno pożegnała Arkę

redakcja

Autor:redakcja

19 maja 2018, 20:10 • 3 min czytania 24 komentarzy

Wielu piłkarzy żegnamy wraz końcem bieżącego sezonu. Z Krakowa odchodzą Brożek i Głowacki, ze Szczecina Murawski, a z Gdańska Mila. Natomiast Arka żegna swojego bohatera – w skali kraju nie tak oczywistego – ale w Gdyni człowieka niezwykle szanowanego. Piłkarza, któremu być może czasem brakowało umiejętności, ale zaangażowania nigdy. Krzysztofa Sobieraja, który właśnie zawiesił swoje buty na kołku.

Arka żegna piłkarzy i trenera, dobra forma już dawno pożegnała Arkę

Dziś zresztą mieliśmy na Arce prawdziwy festiwal pożegnań, bo oprócz Sobieraja ostatni mecz w żółtym trykocie zaliczyli Marcjanik i Szwoch (a może i kilku innych), a także był to ostatni mecz pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego. Oni wszyscy na przestrzeni roku zapisali arkowcom naprawdę piękną kartę, za co dziś zgromadzeni kibice im uroczyście podziękowali. I może szkoda tylko, że na boisku gdynianie nie odwzajemnili się swoim fanom.

Jak to wyglądało od pierwszych minut? Ujmijmy to tak – nie wiemy, kiedy jest najlepszy moment na wprowadzenie i przetestowanie nowej taktyki z trójką środkowych obrońców, ale na pewno wiemy, kiedy jest najdziwniejszy – w ostatnim meczu w sezonie, w ostatnim w drużynie dla pierwszego szkoleniowca oraz dla dwóch z trzech środkowych obrońców. Tak jednak Leszek Ojrzyński wymyślił sobie całe pożegnanie Krzysztofa Sobieraja. Miał zagrać pół godziny w towarzystwie czterech innych obrońców i chyba w założeniu miał to być wariant ultra bezpieczny, pod grę na zero z tyłu. Na nieszczęście Arki zero z tyłu utrzymało się jednak ledwie przez… 47 sekund. Pierwsza akcja Śląska, Robak zgrywa do Piecha, a ten posyła świetną piłkę za plecy liczniejszego niż zwykle bloku obronnego gdynian. Tam dopada do niej Łuczak, mija bramkarza i bum, 0:1. Miała być feta, była konsternacja.

Reklama

Arka wyszła na mecz w bojowych nastrojach – kości miały trzeszczeć. Arka robiła też wiele szumu pod bramką Śląska, ale nie przekładało się to na konkrety. Uderzali Szwoch czy Nalepa, ale zawsze czegoś brakowało. Goście z kolei, niejako korzystając z eksperymentalnego ustawienia przeciwników, groźnie kontratakowali i raz po raz przeszywali podaniami 3-osobowy blok defensywny rywala. Do 30. minuty gry i planowego zejścia z boiska Sobieraja gospodarze robili więc wiatr, a goście atakowali sporadycznie, ale dużo bardziej konkretnie. 0:1 na tablicy świetlnej było jak najbardziej zasłużonym wynikiem, który utrzymał się do przerwy.

Na drugą połowę obie drużyny jakby lepiej przygotowane. Arka w ustawieniu taktycznym, jakie najlepiej zna, Śląsk gotowy, by konsekwentnie wybijać rywala z uderzenia. Tyle że ponownie to ci drudzy byli górą. Tak naprawdę z ataków piłkarzy Ojrzyńskiego wynikało jeszcze mniej niż w pierwszej połowie, bo – chronologicznie – mieliśmy:

– W 56. minucie minimalnie niecelny strzał Jurado,
– W 73. minucie minimalnie niecelny strzał Szwocha.

Niestety, to powyższa lista nie obrazuje samych najgroźniejszych prób z tego meczu. Ona przedstawia wszystkie interesujące wydarzenia, jakie w tym czasie miały miejsce na boisku. Arka nieudolnie atakowała, a Śląsk ograniczył i tak już rzadkie kontrataki. Efekt? Zaczęliśmy się zastanawiać, co w naszych życiach poszło nie tak, że to wiosenne, ciepłe popołudnie spędzamy przy takiej kopaninie. I tylko końcówka nieco nam to wszystko zrekompensowała, bo wtedy wydarzyły się następujące rzeczy:

– W 81. minucie minimalnie niecelny strzał Dankowskiego,
– W 84. minucie minimalnie niecelny strzał Siemaszki,
– W 87. minucie fatalne pudło Szwocha w 100-procentowej sytuacji,
– W 89. minucie Socha strzela gola z niewielkiego spalonego.

Jako jednak, że goli z tego nie było, wrocławianie kończą ten sezon naprawdę efektownie. Ich łączny bilans w grupie spadkowej to 6 zwycięstw i 1 remis. Tadeusz Pawłowski obiecał swoim piłkarzom dzień wolny za każde zwycięstwo u siebie i remis na wyjeździe, a ci wykorzystali dostępną pulę w stu procentach. I może tylko szkoda, że tego typu pomysł nie pojawił się we Wrocławiu wcześniej, na przykład przed pierwszą kolejką. Wtedy być może piłkarze Śląska właśnie odbieraliby złote medale i sposobili się do miesięcznego wypoczynku.

Reklama

[event_results 462828]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Conrado odchodzi z Lechii. „Noszenie tej koszulki było dla mnie zaszczytem”

Bartosz Lodko
2
Conrado odchodzi z Lechii. „Noszenie tej koszulki było dla mnie zaszczytem”
Hiszpania

Zmiany u Kamila Jóźwiaka. Wcześniej grał mało, teraz przestał grać w ogóle

Bartosz Lodko
6
Zmiany u Kamila Jóźwiaka. Wcześniej grał mało, teraz przestał grać w ogóle

Komentarze

24 komentarzy

Loading...