Absurdalny sezon ekstraklasy dobiega końca, ale stężenie absurdu w powietrzu wcale nie maleje, wręcz przeciwnie – zrobiło się duszno.
Już wszyscy przyjęliśmy do wiadomości, że ewentualnej ceremonii nagradzania Legii Warszawa nie będzie po ostatnim meczu sezonu, ale głos w tej sprawie postanowił jeszcze zabrać prezes Ekstraklasy SA, Marcin Animucki. W wywiadzie dla sport.pl powiedział coś takiego, co miało prawo paść jedynie 1 kwietnia. Ale i wówczas byłoby to spore przegięcie.
Uwaga, szef ESA stwierdził:
Padła też propozycja, by rozegrać mecz w Warszawie. Zaproponowała to Legia. My potraktowaliśmy tę propozycję całkiem poważnie.
Nie ma emotikonek, które wyrażałyby tak mocne zażenowanie.
Legia dla jaj rzuciła populistyczną propozycję, by mecz rozegrać w Warszawie, a ESA „potraktowała to całkiem poważnie”. To tak jakby powiedzieć prezesowi Animuckiemu, że jeśli nie wyśle tego artykułu do 10 znajomych i przerwie łańcuszek, to na Ziemię spadnie meteoryt.
Legia: – Zróbmy tak, że Jagiellonia zacznie swój mecz w ósemkę.
Animucki: – Traktujemy tę propozycję całkiem poważnie.
Legia: – Nakażmy Lechowi wystawić w meczu przeciwko nam juniorów.
Animucki: – Traktujemy tę propozycję całkiem poważnie.
Legia: – Niech piłkarze Lecha grają w rozwiązanych butach.
Animucki: – Traktujemy tę propozycję całkiem poważnie.
Jaki mecz w Warszawie? Jak ESA może publicznie mówić, że potraktowała to poważnie? Czy ktoś tam słyszał o zasadach rządzących futbolem? Że są określone zasady kto z kim gra i na jakim obiekcie? Że jest mecz, rewanż, a potem runda finałowa? Czy ktoś w ogóle zapytał Jagiellonii, co ona na to, by jej rywal do mistrzostwa z meczu wyjazdowego zrobił sobie mecz domowy?
Istnieje jakieś bliżej niezidentyfikowane niebezpieczeństwo, iż ktoś zakłóci ceremonię wręczenia medali, a prezes Ekstraklasy SA na podstawie tego bliżej niezidentyfikowanego niebezpieczeństwa, tej mglistej ewentualności, rozważał zwiększenie szans Legii na mistrzostwo, kosztem drużyny z Białegostoku?
Są jakieś granice szaleństwa, po przekroczeniu których pewnych ludzi przestaje się poważnie traktować. Niestety, pan Animucki bardzo niebezpiecznie się do niej zbliżył.
Fot. FotoPyK