W naszej ekstraklasie rozróżniamy kilka rodzajów zawodników, w większości mniej lub bardziej słabych. Jest w niej także pewna grupa piłkarzy, o których można powiedzieć, że noszą w sobie gen degradacji. To grupa, w której kiedyś honorową prezesurę objął Mateusz Żytko (4 spadki z ekstraklasy), którego później ze stołka usilnie próbował zepchnąć Krystian Nowak (4 spadki z różnych lig). To ludzie, którzy rozsmakowali się w spadaniu z ligi, by po chwili – niczym bumerang – do niej powrócić i znów plątać się gdzieś na dnie tabeli. I to właśnie ich musiał mieć na myśli Franciszek Smuda mówiąc o walce o spadek.
W tym sezonie jedno rozstrzygnięcie na dole jest już znane, a drugie poznamy w sobotę. Jako że z ligą pożegnała się już Sandecja, spoglądamy na kadrę tego zespołu oraz na liderów tej niechlubnej klasyfikacji. Na pierwszy ogień idą Adrian Basta i Grzegorz Baran, którzy właśnie po raz trzecie zlecieli z ekstraklasy. Obaj zresztą idą tą samą drogą, bo w sezonach 2012/13 oraz 2014/15 polecieli z ligi z GKS-em Bełchatów, a teraz zapewnili już sobie degradację z Sandecją. I właściwie sami jesteśmy ciekawi, czy przy takim CV za chwilę jakiś inny przedstawiciel ligowej “elity” wyciągnie po nich ręce. Znając życie – pewnie przynajmniej jednego z nich w kolejnych rozgrywkach ponownie będziemy oglądać na najwyższym poziomie.
Z Sandecją z ligi wypada także Bartłomiej Kasprzak, dla którego także jest to trzecia degradacja, ale z samej ekstraklasy dopiero druga. To bowiem jeden ze współautorów upadku Widzewa (czyli kolega Krystiana Nowaka) – w 2014 roku spadł z łodzianami do I ligi, a w 2015 roku do II ligi. Jako że spadanie musi być dla niego jak narkotyk, w Sandecji Kasprzak – zaledwie po trzech latach posuchy – powraca do nałogu.
Ciekawie przedstawiają się też losy Macieja Korzyma, czyli niegdysiejszej wielkiej nadziei polskiej piłki, który właściwie mógłby teraz ubrać się w koszulkę Szamo – bad decisions make good stories. Tyle że to Korzym podejmuje złe decyzje, a dobre historie są dla innych. Jego trzy ostatnie kluby ekstraklasy to Podbeskidzie, Górnik Zabrze (oba w sezonie 2015/16) oraz obecna Sandecja. I wszystkie trzy poleciały na koniec z ligi. Jako że przed dwoma laty Korzym zasmakował dwóch degradacji w jednym sezonie, obecnie spada z ligi także po raz trzeci.
No dobra, to byli liderzy z Nowego Sącza, czas zatem spojrzeć, kto może ich podgonić. W sobotę Piast zmierzy się z Bruk-Betem – zwycięstwo gospodarzy utrzyma ich w lidze kosztem gości, każdy inny wynik będzie oznaczać pozostanie w lidze niecieczan i degradację kopaczy z Gliwic. O co walczą ci drudzy? Przede wszystkim to może być bardzo istotne spotkanie dla Adama Mójty, który co prawda rozegrał w tym sezonie w Piaście ledwie 20 minut, ale dzięki temu potencjalny spadek będzie mógł dopisać do swojego życiorysu. I – jak zwrócił nam uwagę czytelnik – byłby to dla niego już piąty raz, czyli wysunąłby się na czoło całej klasyfikacji. Wcześniej Mójta wypadał z ekstraklasy z Odrą Wodzisław (2009/10), GKS-em Bełchatów (2014/15) i Podbeskidziem (2015/16) oraz z I ligi z Wartą (2012/13). Teraz ma szansę na swoistą wisienkę na torcie.
Co ciekawe, po raz trzeci z ligi może polecieć Mateusz Mak, czyli kiedyś duży talent, dziś piłkarz zniszczony przez kontuzje. 26-latek spadał wcześniej z GKS-em Bełchatów w sezonach 2012/13 oraz 2014/15. Z kolei dopiero drugą degradację może zaliczyć Martin Konczkowski, ale byłaby ona zarazem druga z rzędu. Przed rokiem prawy obrońca zleciał z Ruchem, teraz może zlecieć z Piastem… A jeszcze niedawno chłop fajnie się rozwijał i należał do czołówki najbardziej niedocenianych ligowców. Cóż, w ostatnim czasie cała jego kariera znalazła się na naprawdę ostrym zakręcie.
No ale może nie będzie tak źle, może Konczkowski z ligi jednak nie poleci. To oznaczałoby, że swoje rekordy mogą wyśrubować piłkarze Bruk-Betu. Dotychczas w tej drużynie grali zaledwie jednokrotni spadkowicze, ale już w sobotę może się to zmienić. Szanse na swój drugi spadek mają do niedawna bardzo solidni zawodnicy, jak Śpiączka (przed rokiem poleciał z Łęczną) czy Piątek (spadł też z Zagłębiem w 2014 roku).
Dużo ciekawszymi przypadkami są jednak obcokrajowcy z Niecieczy. Taki Gabriel Matei, który w gruncie rzeczy nie jest jakimś parodystą, gra właśnie w Polsce drugą rundę i może zaliczyć drugi spadek – przed rokiem wyleciał z ligi z Łęczną. Podobnie sprawy mają się z Samuelem Stefanikiem (2 lata temu spadł z Podbeskidziem) oraz Romanem Gergelem (2 lata temu spadł z Górnikiem Zabrze). I właściwie to właśnie oni mogą stanowić najlepsze podsumowanie klasy i jakości zagranicznych kopaczy, jacy w ostatnim czasie tabunami są sprowadzani do ekstraklasy.
Przed nami więc ogrom emocji. Kto zaliczy drugi spadek z rzędu, Konczkowski czy Śpiączka oraz Matei? Czy Mójta prześcignie czołówkę spadkowiczów i czy Mak zaliczyć swój trzeci spadek? Wreszcie czy Gergel i Stefanik w efektowny sposób zepną klamrą swoje dotychczasowe występy w Polsce? Na wszystkie te pytania oraz przynajmniej kilka innych poznamy odpowiedź w najbliższą sobotę w Gliwicach. I już nie możemy się doczekać!
Fot. FotoPyK