Robert Radwański to facet, którego nikomu w Polsce przedstawiać nie trzeba. To on od początku prowadził kariery Agnieszki i Urszuli i on doprowadził córki do zwycięstw w juniorskich Szlemach oraz prowadzenia w rankingu, a potem do sukcesów w dorosłym tenisie. Teraz rusza z zupełnie nowym projektem i radzimy traktować go serio.
Czemu? Bo kiedy 20 lat temu mówił, że doprowadzi córki do sukcesów w zawodowej grze, wiele osób pukało się w czoło. Kiedy potem Agnieszka wygrała juniorski Wimbledon i Roland Garros, a następnie jej sukcesy powtórzyła Ula – niektórzy wciąż twierdzili, że to tylko juniorska gra i prawdziwe sprawdziany przyjdą potem. I przyszły. Starsza z sióstr Radwańskich wbiła się do pierwszej dziesiątki rankingu, w której pozostała przez lata. Ba, zdołała nawet osiągnąć drugą pozycję na świecie, a przez moment miała nawet szanse na pierwszą. Dotarła do finału Wimbledonu, wygrała 20 zawodowych turniejów i podniosła z kortu ponad 27 milionów dolarów. Urszula miała bardziej pod górkę. Kolejne kontuzje i choroby skutecznie hamowały jej karierę, ale i tak zdołała osiągnąć 29. pozycję na świecie. W sporcie, w którym konkurencja jest tak ogromna – to i tak gigantyczny sukces. Kompetencji Roberta Radwańskiego nikt już nie próbował podważać. Po latach wspólnych treningów i podróży na turnieje, córki podziękowały ojcu i postawiły na młodszych trenerów.
Kozerki zamiast Krakowa
Kiedy więc dziś Radwański mówi, że chce współtworzyć pod Warszawą akademię tenisową z prawdziwego zdarzenia, warto posłuchać, co ma do powiedzenia. Do tej pory w zawodowym tenisie odpowiadał za dwa projekty: w obu przypadkach odniósł sukces.
– Zostałem patronem i promotorem nowego przedsięwzięcia. Plany są niesamowicie ambitne i mam nadzieję, że uda się nam zrobić coś naprawdę wyjątkowego – mówi nam papa Radwański, który w piątek zostanie oficjalnie zaprezentowany na specjalnej konferencji prasowej. My jednak już dziś sporo wiemy o projekcie, któremu daje twarz.
Co ciekawe, to nie pierwszy raz, kiedy Radwański próbuje stworzyć coś na wzór słynnych akademii z USA, czy Hiszpanii. Przez wiele lat, kiedy do najważniejszych turniejów przygotowywał się z córkami w rodzinnym Krakowie, ciągle narzekał na stan infrastruktury. Agnieszka, zawodniczka z absolutnej światowej czołówki, trenowała na kortach, na które solidna juniorka ze Stanów Zjednoczonych nawet by nie spojrzała. Radwański lansował więc pomysł budowy akademii tenisowej z prawdziwego zdarzenia. Namawiał władze Krakowa na to, żeby przeznaczyły tereny na budowę obiektów. Bezskutecznie. Teraz jego marzenie o stworzeniu centrum szkoleniowego wchodzi w końcową fazę realizacji. Ale nie w Małopolsce, tylko pod Warszawą – w Kozerkach pod Grodziskiem Mazowieckim, naprawdę blisko od Warszawy.
Sąsiedzi: Akademia Legii i Centralny Port Lotniczy
Miejsce nie jest przypadkowe. Akademia, a tak naprawdę Centralny Klub Tenisowy oraz Tenisowa Szkoła Podstawowa dysponują ogromnym terenem tuż pod Grodziskiem Mazowieckim. Do Warszawy jest stamtąd rzut beretem. Autobus szkolny, z którego będą mogli korzystać uczniowie, z centrum stolicy dojedzie na korty w pół godziny. Co ważne, naprawdę blisko obiektów tenisowych ma zostać zbudowana Akademia Piłkarska Legii. To znaczy – takie są plany i obietnice, bo od czterech lat na terenie w Książnicach nikt nie wbił jeszcze łopaty. Jeśli jednak w końcu się uda, to docelowo – rodzic może za jednym zamachem zawieźć córkę do akademii tenisowej, a syna – do piłkarskiej (albo odwrotnie, oczywiście).
– Budujemy akademię z przytupem. Docelowo chcemy stworzyć realną konkurencję dla akademii tenisowych z Prostejova, Bratysławy, czy Wilna, to ma być centrum polskiego tenisa. Aby to się udało, potrzebujemy infrastruktury, terenów i głośnego nazwiska. O tereny zadbaliśmy, mamy 6 hektarów ziemi, na których budujemy kolejne obiekty – tłumaczy Jarosław Lewandowski z fundacji De Arte Athletica, stojącej za całym przedsięwzięciem. – Teraz zadbaliśmy także o nazwisko, podpisując umowę z Robertem Piotrem Radwańskim, który został patronem projektu. Nie będzie na co dzień w klubie, ale regularnie, co najmniej raz w miesiącu, przyjedzie prowadzić zajęcia i konsultacje.
Korty, hale, hotel, turnieje
Plany Legii Warszawa pod Grodziskiem są ambitne. Ma powstać część hotelowa oraz ośrodek z ośmioma boiskami, na których będą trenować grupy młodzieżowe warszawskiego klubu. To na papierze. W przeciwieństwie do piłkarskich, plany tenisowe już dawno przeniosły się z papieru na plac budowy. Dodajmy: kolejnego etapu budowy, bo część obiektów jest już gotowa. W poprzedni weekend odbywał się tam n przykład turniej skrzatów (do 12 lat) i okazał się wielkim sukcesem, bo zanotowano aż 70 zgłoszeń (pierwszy turniej skrzatów od dawna, w którym trzeba było rozegrać eliminacje). W sumie na terenie sześciu hektarów pod Grodziskiem stoi lub ma stanąć 15 kortów tenisowych (ziemne oraz twarde), trybuny, taras, boisko piłkarskie, tereny zielone oraz 2 korty do padla. Centralny kort tenisowy będzie miał trybuny stałe oraz dobudowywane na łącznie 3 tysiące miejsc. Obok znajdzie się budynek szkoły oraz hotel na 50 pokojów z odnową i rehabilitacją. Na pobliskim stawie ma zostać zbudowany wyciąg do wakeboardindu. Jednym słowem: grubo.
– To bardzo ciekawy projekt. Są na niego pieniądze i budowa kolejnych obiektów przebiega bardzo sprawnie. Ja ze swojej strony próbuję pomóc, bo dobro polskiego tenisa zawsze leżało mi na sercu – podkreśla Radwański. – Ta akademia ma być alternatywą dla akademii w Hiszpanii czy USA. Nie każdego stać na wyjazd na drugi koniec Europy, albo za ocean. My chcemy tu, na miejscu, stworzyć równie dobre warunki do treningu i rozwoju. W planach jest także organizacja na terenie akademii zawodowych turniejów, najpierw rangi ITF, a potem może także małych turniejów WTA, których bardzo nam w Polsce brakuje.
Tym, co wyróżnia akademię spod Grodziska od innych w Europie jest szkoła. Właśnie rozpoczął się pierwszy nabór, do klas od pierwszej do siódmej. Tenisowa Szkoła Podstawowa ma program zaakceptowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. W programie najmłodszych klas jest tyle samo godzin edukacji wczesnoszkolnej, co w państwowych podstawówkach. Różnice są w czym innym: język obcy – pięć godzin tygodniowo zamiast dwóch, religia i etyka – godzina zamiast dwóch. No i oczywiście – zamiast 4 godzin wychowania fizycznego tygodniowo – pięć godzin treningu ogólnorozwojowego plus pięć godzin treningu tenisowego tygodniowo. W starszych klasach podstawówki (4-8) na uczniów czeka mniej matematyki, geografii, chemii i religii/etyki niż w normalnej szkole. Zamiast lekcji w-f dostaną 5 godzin ogólnorozwojówki oraz coraz więcej tenisa – od 7 do 10 godzin w tygodniu.
Inwestycja na 40 milionów
– Nie mogę zaakceptować faktu, że czołówki rankingu WTA i ATP są pełne zawodników i zawodniczek z Czech, Niemiec, Niemiec, Słowacji, nawet Rumunii, a naszych zdecydowanie brakuje. Dlatego postanowiliśmy stworzyć akademię, która ma pomóc polskim graczom w dołączeniu do najlepszych – tłumaczy Lewandowski. – Oczywiście, szkoły często są wyrozumiałe wobec młodych sportowców. Ale zawsze znajdzie się jeden, czy drugi nauczyciel, który uważa, że jego przedmiot jest najważniejszy i będzie robił problemy. My doskonale wiemy, że trzeba się zdecydować: albo wychowujemy Einsteina, albo Federera.
W wychowaniu nowych Federerów ma pomóc armia trenerów. Docelowo klasy w szkole podstawowej będą liczyć maksymalnie po 16 osób. Początkowe treningi będą się odbywały w grupach, z biegiem czasu coraz mniejszych. W niedługim czasie w ośrodku ma postać także liceum z internatem. Obie szkoły mają pomieścić w sumie do 180 osób, z których część będzie na stałe mieszkać na miejscu. Dbać o ich rozwój tenisowy będzie nawet setka trenerów.
– Oczywiście, wszystko kosztuje. Budżet na dokończenie inwestycji to 30-40 milionów złotych, więc mówimy o naprawdę dużych kwotach – zdradza Lewandowski. – Uczniowie muszą opłacić wpisowe oraz czesne. Na razie oferujemy specjalne warunki i koszt nauki w prywatnej szkole plus treningów tenisowych to nieco ponad 1800 złotych miesięcznie. Co więcej, Fundacja De Arte Athletica będzie dofinansowywać najzdolniejszych uczniów. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby tracić talenty sportowe tylko dlatego, że ktoś ma gorsze warunki finansowe.
Fundacja zamierza więc inwestować w kariery najzdolniejszych zawodników. Będą podpisywane specjalne umowy. Na ich mocy, gracz dostanie wszelkie potrzebne wsparcie, a jeśli uda mu się zrobić zawodową karierę i zarobić duże pieniądze – odda procent swoich zarobków Fundacji. Te pieniądze wrócą do programu i umożliwią pomaganie kolejnym talentom.
Taka pomoc jest bardzo ważna, o czym doskonale wie na przykład Robert Radwański. On na początku lat dziewięćdziesiątych spędził dłuższy czas w Niemczech, pracując jako trener. Zarobił na tyle dużo, że kiedy zdecydował się na powrót do Polski, kupił kawał ziemi pod Krakowem i chciał budować dom. W międzyczasie okazało się, że córki mają dryg do tenisa. Korty, treningi, wyjazdy na turnieje – wszystko pochłaniało coraz więcej pieniędzy. W efekcie Radwański nie tylko nie zbudował domu, ale szybko wydał wszystko, co na niego oszczędził. W kluczowym momencie, kiedy kasa się skończyła, jego ojciec Władysław sprzedał co nieco ze swojej kolekcji obrazów i przeznaczył uzyskane pieniądze na rozwój kariery wnuczek. Inwestycyjny strzał w dziesiątkę.
– Dla mnie zaangażowanie w tę akademię to świetna sprawa z kilku powodów. Nie tylko będę mógł zrobić coś dobrego dla polskiego tenisa, ale także regularnie będę odwiedzał córki w Warszawie – śmieje się Radwański.
JAN CIOSEK
Fot. Newspix.pl