Kiedy w grudniu piłkarze z Madrytu odpadli z fazy grupowej Ligi Mistrzów, kapitan zespołu, Gabi, nazwał grę wiosną w Lidze Europy „gównem”. To był wyraz złości i rozczarowania, bo przecież ambicje klubu z Wanda Metropolitano sięgały znacznie wyżej, nawet wygrania najbardziej prestiżowych rozgrywek. Ostatecznie gracze Atletico potraktowali zmagania w Europie w 2018 roku zupełnie poważnie i dotarli aż do finału LE. Podeszli do niej z respektem, bo pamiętali, gdzie rozpoczęła się ich przygoda życia – czytamy w Przeglądzie Sportowym.
Diego Simeone i jego Atletico zataczają koło. To od wygranej w Lidze Europy zaczęła się jego wieloletnia przygoda z Rojiblancos.
Hiszpanów dziś nie poprowadzi jednak Simeone, zawieszony na cztery mecze za zwyzywanie sędziego. Zastąpi go barwny asystent, German Burgos, który bardzo przypomina szefa – obaj nie trzymają języka za zębami, uwielbiają starcia z rywalami oraz przypominają filmowe czarne charaktery. Mamy silne osobowości i dogadujemy się bez słów. Tylko spojrzę na Diego i już wiem, czym się martwi. Jesteśmy jak Robert De Niro i Joe Pesci – uważa Burgos.
Obok krótki tekst o tym, że nie tak jak dla Hiszpanów, dla francuskiej piłki finał LE to prawdziwe święto, ponieważ żaden klub z tego kraju nie grał w finale europejskich pucharów od 14 lat.
Aż trudno uwierzyć, ale w historii europejskich pucharów francuskie kluby tylko dwukrotnie cieszyły się ze zdobycia trofeum. Jako pierwsze dokonało tego Olympique Marsylia w 1993 roku, triumfując w premierowej edycji Ligi Mistrzów. Potem okazało się, że ustawiło mecz ligowy z Valenciennes, klub zdegradowano i już nigdy nie był tak mocny jak na początku lat 90. Trzy lata później PSG zwyciężyło w nieistniejącym już Pucharze Zdobywców Pucharów. Od tej pory żadnemu francuskiemu klubowi nie udało się wznieść trofeum. Ekipy znad Sekwany 13 razy wystąpiły w fianle, ale aż 11-krotnie przegrały.
Niechlubna statystyka – nikt nie był tak często wyrzucany z boiska, jak Legioniści.
W tym sezonie piłkarze z Łazienkowskiej dostali aż siedem czerwonych kartek. Drugie miejsce w tej klasyfikacji zajmują Górnik Zabrze i Sandecja z pięcioma czerwieniami (…) Co ciekawe, legionistom czerwone kartki jakoś nie przeszkadzają w odnoszeniu zwycięstw. Wygrali nie tylko dwa ostatnie mecze, ale również z Wisłą Kraków, kiedy spotkania nie dokończył Jarosław Niezgoda, oraz jesienią z Zagłębiem Lubin, po czerwonej kartce Michała Pazdana. Natomiast spotkanie z Sandecją, w którym boisko musiał opuścić Guilherme, zakończyło się remisem 2:2.
Białystok znów jest bliski spełnienia marzeń, aczkolwiek tym razem nie zależy tylko od siebie.
Historia zatoczyła niemal koło. Niemal, bo w przeciwieństwie do ubiegłego roku wicemistrzostwo jest już pewne. Tyle że piłkarze Jagiellonii, nawet biorąc pod uwagę wygraną z Wisłą Płock, muszą zerkać na boisko Lecha i czekać na to, co tam dokona Legia. Warszawianom, by z kibicami oblewać się szampanem, wystarczy remis. Ale gwarancji na taki wynik nikt dziś nie wystawi.
Przebudzenie Kamila Bilińskiego.
Snajper Nafciarzy strzelił po golu w dwóch ostatnich meczach – trafiał z Legią Warszawa (2:3) i w miniony weekend z Koroną Kielce (4:1). Nie jest to pierwszy raz, kiedy 30-latek jest tak skuteczny na koniec sezonu. Niemal równo 12 miesięcy temu miał podobną serię jeszcze jako zawodnik Śląska Wrocław. Wówczas rozgrywki zakończył zdobywając bramki w trzech ostatnich meczach (…) Jeżeli chodzi o Kamila Bilińskiego, to decyzji, o jego przyszłości na razie nie ma. Wiemy, że był skuteczny w ostatnich meczach, ale musimy patrzeć na jego przydatność dla drużyny bardziej globalnie. Chciałbym, żeby Kamil strzelił gola w ostatnim meczu z Jagiellonią, ale nie wpłynie to na naszą decyzję, dotyczącą tego czy przedłużymy z nim kontrakt. Większy wpływ będzie miała jego postawa przez cały rok. Nie chodzi tylko o mecze, ale również o treningi – mówi prezes Wisły Jacek Kruszewski.
W Górniku Zabrze mają świadomość, że latem drużynę czeka wyprzedaż. Chcą zatrzymać kogo tylko mogą, na przykład Mateusza Wieteskę.
Mimo że z zabrzanami ma kontrakt do czerwca 2020 roku, powrót do Warszawy umożliwia specjalny zapis w umowie transferowej między klubami. Wynika z niej, że w każdym oknie transferowym Legia ma prawo go wykupić za kilkaset tysięcy złotych i w takiej sytuacji nie musi pytać Górnika o dodatkową zgodę. Działa tu więc mechanizm podobny do klauzuli odstępnego, ale w Zabrzu optymistycznie zakładają, że na Łazienkowskiej nie będą potrzebować tego zawodnika.
Śląsk Wrocław poluje na młody talent z Wigier Suwałki, Damiana Gąskę.
Gąska to następca żegnającego się ze Śląskiem Sito Riery, którego umowa nie będzie przedłużona. To pomocnik, typowa ósemka, z dobrym podaniem i bardzo wysokimi umiejętnościami jeśli chodzi o grę jeden na jednego. Jest w kręgu zainteresowań trenera kadry U-21, Czesława Michniewicza, a wrocławianie nie byli jedynym klubem, który o niego pytał (…) – Brakuje mu „twardych statystyk”. Mówię tu głównie o golach. Musi być też bardziej zdecydowany. Często chce jeszcze grać, kiedy prosi się o kończenie akcji. Ale to porządnie wyszkolony technicznie, a przy tym wybiegany chłopak (…) – ocenia trener Miedzi Dominik Nowak, który prowadził Gąskę w Suwałkach blisko półtora roku.
Czy Zbigniew Smółka zastąpi Leszka Ojrzyńskiego w roli trenera Arki Gdynia?
Smółka to także typ trenera bezkompromisowego. Wiele wymaga od zawodników, preferuje gre ofensywną, co nie jest bez znaczenia, jeśli chodzi o angaż w Arce. Jednym z zarzutów Midaka pod adresem Ojrzyńskiego był niezbyt wyrazisty styl gry. Nieoficjalnie wiemy, że kandydatem do posady trenera gdynian jest także Radosław Mroczkowski, pojawia się też nazwisko Dariusza Wdowczyka.
Miedź Legnica jest już tak blisko awansu do Ekstraklasy, że zaczyna budować pod nią kadrę na przyszły sezon.
Roberto Mancini obejmuje kadrę Włoch. Czas na rewolucję?
– Chcę być trenerem, który odbuduje tę drużynę i ponownie da Włochom drużynę narodową na najwyższym poziomie. Czyli tam, gdzie jest jej miejsce – powiedział Mancini, który nie krył emocji w trakcie konferencji prasowej. 53-latek na stanowisku trenera zadebiutuje 28 maja w meczu z Arabią Saudyjską. Później Włosi zagrają jeszcze dwa mecze towarzyskie, z Francją (1 czerwca) i Holandią (4 czerwca). – Jeśli nie wygrywasz w klubie, fani tej drużyny wpadają w złość. Jeśli nie będę wygrywał tutaj, to 50 milionów ludzi oszaleje – mówił Mancini, dając jednocześnie jasno do zrozumienia, że rozumie nałożoną na niego presję.
Przez Tottenham latem przejdzie tornado. Będą duże zmiany kadrowe.
Pochettino będzie musiał zatem pozyskać kasę ze sprzedaż zawodników. Niewykluczone, że klub czeka mała czystka. Tottenham mogą opuścić Toby Alderweireld, Danny Rose, Moussa Dembele, Fernando Llorente i Moussa Sissoko. Nie wiadomo także co z Pochettino. Podobno menedżer uzależnia swoje pozostanie w klubie właśnie od tego, jak mocno zostanie wsparty finansowo przez właścicieli na rynku transferowym. Jednocześnie widząc, jak rośnie jego marka, podobno żąda podwyżki. Według gazety „Daily Mail” Pochettino chciałby zarabiać dwa razy więcej niż obecnie, a więc 11 mln funtów.
Ofensywni piszą o specyficznym klimacie piłkarskim w Neapolu oraz reszty Włoch względem niego.
Olkowicz: Ja do Neapolu właśnie się wybieram nocnym pociągiem, bo kończy się kilkudniowy pobyt w Genui. Północ Włoch patrzy z wyższością na hałaśliwe Południe, co też przekłada się na stadiony. Ci z Sardynii słyszą o sobie na górze Włoch, że są pasterzami, a na ostatnim meczu z Napoli kibice Sampdorii przesadzili, krzycząc w kierunku przybyszów z południa: „Wezuwiuszu, umyj ich ogniem”. Od dziś czeka mnie zmiana klimatu i… już się cieszę, trzeba poznawać różnorodności.
Michał Zaranek z kolei porównuje działania Piniego Zahaviego na rynku transferowym do układania kostki rubika.
Swoją kostkę układa Pini Zahavi, najpotężniejszy chyba zakulisowy gracz na rynku piłkarskim. Na jej ściankach ma wizerunku gwiazd futbolowych i herby wielkich klubów. Migają one przed zdumionymi oczami kibiców, każda zmiana ich ułożenia budzi emocje. Trudno się w tym połapać, chyba tylko on wie, jakie ma być prawidłowe ustawienie. Centralnym kwadracikiem w tej kostce jest ta ze zdjęciem Neymara. My próbujemy się połapać, gdzie zawędruje a z Robertem Lewandowskim (…) Tylko spójrzmy. Lewandowski do Realu czy do PSG? Benzema do PSG? Griezmann do Barcelony? Cavani do Atletico? Fekir do Liverpoolu? Salah czy Kane do Realu? Bale do Anglii? (…) I tak dalej, i tak dalej. Każdy ruch którymś z napastników robi pustkę w którymś z wielkich klubów i wymusza ruch innym, aby ją zapełnił.
Wielkie kłopoty reprezentacji Peru – w związku z aferą dopingową Paolo Guerrero nie pojedzie na mundial.
Sprawa ciągnęła się miesiącami z powodu licznych odwołań, ale też tłumaczenia Guerrero, które potwierdzili lekarze reprezentacji. Otóż najlepszy strzelec w historii Peru bronił się tym, że jedynie pił herbatę z liśćmi koki podczas choroby. W Peru czy Boliwii żucie suszonych liści koki (nie są narkotykiem, ale można z nich produkować nielegalne substancje) jest na porządku dziennym. Mieszkańcy tych krajów używają ich często, by walczyć z chorobą wysokościową czy po prostu lepiej zacząć dzień – taki napar pełni tam funkcję taką jak rytualne picie kawy czy herbaty w naszym kraju. Liście koki działają pobudzająco. Można je nabyć bardzo tanio na bazarach (garść kosztuje 1 sola, czyli złotówkę), bo często służą też jako dodatki do zup czy sałatek. W zależności od miejsca i wysokości upraw, liście mogą jednak zawierać pewien procent kokainy. I to prawdopodobnie pogrążyło Guerrero, dla którego była to najbardziej gorzka herbatka w życiu.
Super Express
Rozmowa z Szymonem Żurkowskim:
– Kto przekazał panu informację o powołaniu?
– Zadzwonił trener Nawałka. Powiedział mi, jaka jest moja sytuacja, co muszę udoskonalić. Słyszałem o trenerze wiele dobrego. Wiem, że warto go słuchać, że nie można mu podpadać i trzeba solidnie pracować.
– Jak ocenia pan szanse na wyjazd na turniej?
– Podchodzę do tego spokojnie, bo wiem, w jakim miejscu byłem jeszcze niedawno. Dlatego doceniam to, co mam, jestem nastawiony pozytywnie. Jeśli trener Nawałka coś we mnie zauważy i obdarzy zaufaniem, to będę się starał udowodnić, że na to zasługuję.
Jakub Piotrowski przekonuje, że Genk to dla niego dobre miejsce.
– Nie za wcześnie na ten transfer, nawet prezes Zbigniew Boniek ma takie obawy…
– Moim celem było pomóc Pogoni w utrzymaniu, a transfer do Genk traktuję jako kolejny krok i to wcale niemały. Różnie w życiu bywa, ale jadę po to, żeby szybko wkomponować się w nową drużynę i grać, a także zdobywać doświadczenie. Gdybym nie wierzył w siebie, to wyjazd byłby bez sensu. W lidze belgijskiej mogę wskoczyć na wyższy poziom.
– Genk wychował wielu znakomitych piłkarzy – Kevin de Bruyne, Thibaut Courtois, czy ostatnia rewelacja Bundesligi Leon Bailey. Działało to na twoją wyobraźnię i pomogło podjąć decyzję?
– Wziąłem to pod uwagę, jak również to, że Belgia jest w ogóle dobrym miejscem do dalszej kariery. Tamta liga jest obserwowana przez wielkie kluby, a ja mam ambicję, żeby w przyszłości iść jeszcze dalej. Na razie nie mam prawa porównywać się do tych świetnych piłkarzy, a nawet nie chcę. Jestem Kuba Piotrowski i chcę budować swoją własną markę.
Gazeta Wyborcza
Jak upadał Ruch Chorzów…
Rocha snuł plany sięgające trzech lat w przód, ale nie wiedział, że w Polsce trenerzy mogą budować drużynę co najwyżej w perspektywie trzech miesięcy. Na Cichej słyszeliśmy, że Rocha miał rozstać się z drużyną już zimą. Przed obozem na Cyprze. Zarzucano mu, że nie potrafi prowadzić zespołu silną ręką, przeszkodą miała być też bariera językowa. Rocha rzeczywiście sprawiał wrażenie człowieka, który po spadku powie: „Bóg tak chciał” i na nowo, z uśmiechem, zabierze się do pracy.
Zapowiedź finalu Ligi Europy, w którym zdecydowanym faworytem zdaje się być Atletico Madryt.
Marsylia chce przejść tę samą drogę, którą idzie Atletico. Gdy w 2010 roku wygrywało Ligę Europy, przełamało wieloletnią passę rozczarowań i frustracji (…) W tym sezonie, po transferach reprezentantów Hiszpanii Diego Costy i Vitolo, Simeone ogłaszał, że Atletico ma najmocniejszą kadrę w historii. Dlatego trzecie miejsce w fazie grupowej Champions League było wielkim rozczarowaniem. Dziś trzeba wygrać Ligę Europy choćby ze względu na Fernando Torresa. El Nino opuszcza ukochany klub, z którym nigdy nie zdobył jeszcze trofeum. Jeśli Atletico wygra finał w Lyonie, właśnie Torres ma pierwszy podnieść puchar.
Fot. NewsPix.pl