Reklama

Kowalczyk i Adamski przed El Clasico

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2018, 12:09 • 12 min czytania 16 komentarzy

Normalnie mówiłoby się o tym meczu już na dwa lub trzy tygodnie przed jego rozegraniem. Prasa hiszpańska wariowałaby dosłownie codziennie, a radiowe dyskusje prędzej czy później zawsze schodziłyby na jego temat. Spotkanie Barcelony z Realem to wszak rywalizacja, która już dawno wykroczyła poza ramy stricte piłkarskie. Żadna inna nie wzbudza tylu kontrowersji, nie ma drugiej tak bogatej we wszelakiego rodzaju podteksty oraz smaczki.

Kowalczyk i Adamski przed El Clasico

A jednak dzisiejsze El Clasico wydaje się być inne niż wszystkie, które oglądaliśmy w ostatnich latach. Jego stawka sportowa jest bowiem minimalna, ponieważ La Liga została rozstrzygnięta już dawno. Czego zatem możemy spodziewać się po wieczornym pojedynku Dumy Katalonii z Królewskimi? Swoimi przemyśleniami dzielą się z nami Marcin Adamski – były piłkarz m.in. Rapidu Wiedeń, ŁKS-u Łódź czy też Zagłębia Lubin, a prywatnie wielki fan Realu Madryt – oraz Wojciech Kowalczyk, legenda Legii Warszawa, ekspert oraz felietonista Weszło, kibicujący Barcelonie.

***

Pytanie na rozgrzewkę – biorąc pod uwagę czasy Cristiano oraz Messiego, które El Clasico najbardziej zapadło wam w pamięć?

MA: Jest parę takich momentów, natomiast z ostatnich lat mam zdecydowanie więcej złych wspomnień. Barcelona górowała w większości spotkań. Wiadomo, przegrana taka jak 0:5 zapada w pamięć na długo. Zdarzały się Klasyki, gdzie Real zwyciężał na przykład w końcówce dzięki Ronaldo, był też dwumecz w Superpucharze z początku tego sezonu, ale ogólnie rzecz biorąc nie ma się co oszukiwać, bo przez ostatnie 10 lat to Barca górowała w tej rywalizacji. Dlatego też to dzisiejsze jest bardzo ważne, ponieważ Duma Katalonii będzie chciała zaprzeczyć temu, iż Królewscy są najlepszą drużyną w Europie, natomiast oni postarają się obrzydzić Blaugranie smak ligowej wygranej.

Reklama

WK: Nie będę oszukiwał czyim kibicem jestem… A zatem spotkanie, w którym Barcelona wygrała 5:0. Piękne zwycięstwo na własnym stadionie. Chociaż jest jeszcze szóstka wbita Realowi na Santiago Bernabeu, kiedy świetny występ zaliczył Thierry Henry, a na koniec strzelił jeszcze Pique. Ale nie, chyba jednak wybieram 5:0. Wtedy do Realu przyszedł Mourinho i zapowiedział, że zrobi porządek, no i na dzień dobry dostał manitę, co oczywiście zobaczył cały świat. Dlatego zawsze to ten mecz przychodzi mi pierwszy na myśl, bo wydaje mi się, że był trudniejszy niż wyjazdowe 6:2.

Dzisiejsze El Clasico jest niestety meczem bez większej stawki sportowej. Kto jednak powinien mieć tutaj większą motywację? Barcelona pod względem tego, żeby przez cały sezon przejść bez porażki, czy jednak Real, który mógłby jej popsuć dążenie do tego?

WK: Trudne jest to pytanie. Barcelona pewnie wyjdzie najsilniejszym składem. Ale czy Real nie będzie oszczędzał swoich zawodników pod kątem Ligi Mistrzów? Jeżeli Zidane nie wystawi najmocniejszej jedenastki, to liczę, że Barca po raz kolejny wklepie im piątkę. I tu nie będzie żadnego tłumaczenia. Oni też kiedyś mieli szansę na wykręcenie takiego historycznego wyniku – kiedy Adriano grał na stoperze, szybko obejrzał czerwoną kartkę, wygrywali 3:0 – ale nawet w takich okolicznościach nie potrafili tego zrobić. Nie zapominajmy o jeszcze jednej kwestii, czyli istnieniu kogoś takiego jak Messi. Walka o Złotą Piłkę na pewno się w tym meczu nie rozstrzygnie, ale ta, w której stawką jest Złoty But, powinna motywować. Tak samo jak możliwość zdobycia korony króla strzelców. Wydaje się, że tę już ma zapewnioną, ale kiedy zostało kilka meczów do końca, w tym chociażby wyjazd do Levante, to czemu nie miałby jeszcze bardziej wyśrubować wyniku? Nie do końca wierzę, że w tym spotkaniu zobaczymy zaciekłą walkę, targanie się za uszy, czerwone kartki i tym podobne… Nie oszukujmy się – na tym etapie sezonu ani jednym, ani drugim, do tego z perspektywą zbliżającego się mundialu, to nie byłoby na rękę. Jedyne co bym chciał, to żeby było widowisko. Niech nawet ten Real coś strzeli, abyśmy nie musieli oglądać jakiegoś smutnego 1:0 czy 2:0, bo jedni szykują się na finał Ligi Mistrzów, a drudzy już odpoczywają przed mistrzostwami świata.

MA: Moim zdaniem motywacja jest raczej równa z obu stron. Zwróćmy jednak uwagę, że wiele mówi się o tym spotkaniu, ale nie pod kątem sportowym. Wiele kontrowersji dotyczy chociażby kwestii szpaleru. Obie strony odbijały piłeczkę pomiędzy sobą, aż w końcu Zidane stwierdził, iż „pasillo” nie zostanie wykonane. Doceniam go również za to, jak wiele bierze na siebie, w tym krytykę. Piłkarze oraz Florentino Perez mogą na nim polegać, bo ma niesamowity posłuch oraz autorytet wśród zawodników, ale też i dziennikarzy, którzy czasem – takie odnoszę wrażenie – nie śmią zadawać mu tak odważnych pytań jak innym szkoleniowcom. Cieszy się estymą wśród całego środowiska ze względu na swoje dokonania, ale także z powodu tego jak wyważoną, skromną i taktowną jest osobą. Często bywa tak, że dany trener chlapnie coś pod wpływem emocji, co na przykład działo się za kadencji Mourinho, natomiast Zidane nigdy nie daje się wyprowadzić z równowagi. Zauważmy, iż on sam często mówi, że jest wielu lepszych zawodników od niego, a on musi głównie odpowiednio zarządzać szatnią.

Kwestia szpaleru naprawdę jest tak ważna?

WK: Na siłę robić coś dla kogoś, to bez sensu. Teraz doszukiwać się tego, że jeden kiedyś nie zrobił, drugi innym razem, oszukiwać czy będzie dzisiaj, czy nie… No nie ma co. Zresztą, Florentino Perez by na to nie pozwolił, skoro miał nawet problem z tym, by rozegrać na Bernabeu finał Pucharu Króla. To jest jedyna firma na świecie, która przez pięć lat nie potrafiła wyremontować toalet na stadionie. Zawsze coś. Ale już tak całkiem na poważnie, uważam to wszystko za tematy zastępcze. Trzeba po prostu pamiętać kto tę ligę wygrał i tyle.

Reklama

Jak zatem powinien podejść Real do tego meczu?

MA: Jako kibic wolałbym, aby Real podszedł do El Clasico z dystansem, to znaczy, aby nie eksploatował zbyt mocno najważniejszych graczy, którzy powinni przygotowywać się do finału Ligi Mistrzów. Natomiast fani hiszpańscy oraz Zidane, a nawet sami zawodnicy Realu, powinni podejść do tego spotkania z pełnym zaangażowaniem, paradoksalnie właśnie dlatego, że liga i puchar zostały przegrane. Mówi się, że zwycięstwo w Champions League może uratować Królewskim sezon, ale jak dla mnie, Real powinien podejść do Klasyku tak samo jak do nadchodzącego finału, bo wiadomo, jakie są teraz i jakie mogłyby być nastroje w Madrycie po ewentualnej przegranej.

WK: Biorąc pod uwagę to, że jako Polak kibicuję Barcelonie „z daleka”, mnie faktycznie ten mecz aż tak nie emocjonuje. Gdyby w tym samym czasie miała grać Jagiellonia z Legią, to raczej to spotkanie bym oglądał, no bo przynajmniej jest o coś. To El Clasico mamy w fatalnym terminie, zostały 4 kolejki i nikt się spodziewał się, że jedni uzyskają nad drugimi taką przewagę i stawka sportowa będzie zerowa. Przecież po tych meczach z Superpucharu Hiszpanii wydawało się, że jeżeli ktoś już wypracuje sobie taką różnicę, to będzie to jednak Real Madryt.  Zobaczymy czy piłkarze będą odpowiednio zmotywowani i stworzą widowisko. To wyjdzie trochę jak spotkanie towarzyskie. Sędzia też powinien wziąć pod uwagę ten brak ciśnienia i chociażby nie rozdawać kartek na lewo i prawo. Mam nadzieję, że nie trafi się gość, który będzie chciał błyszczeć bardziej od poszczególnych zawodników.

Co jest większym sukcesem – wytrwałość Barcelony w lidze i bardzo pewne mistrzostwo czy na razie finał Realu w LM?

MA: Zidane nie bez powodu podkreślał, iż Primera Division to dla niego trudniejsze rozgrywki, pomimo tego, że trzeci raz z rzędu wszedł z drużyną do finału Ligi Mistrzów. Gdyby ten wcześniej wspomniany Mourinho znalazł się na jego miejscu, pewnie wywyższałby Puchar Europy pod niebiosa. Natomiast Francuz stwierdził, że dla niego to rozgrywki krajowe są najważniejsze oraz najpiękniejsze i właśnie takimi wypowiedziami buduje swój autorytet. Uważany jest za człowieka, który cokolwiek by powiedział, to zawsze będzie miał rację, w pozytywnym tych słów znaczeniu.

WK: Mi się podobała ta ostatnia wypowiedź Zidane’a – że obecnie trudniej jest zwyciężyć w Primera Division niż w Lidze Mistrzów i z tym się trzeba pogodzić. Jeśli Real po raz trzeci z rzędu zdobędzie Puchar Europy, to będziemy mówić, iż jest najlepszą drużyną na kontynencie. Ale jak to, Hiszpania leży poza Europą, że nie weźmiemy tego pod uwagę? Wiadomo, Champions League daje prestiż, a już samo obronienie tytułu przez Real jest wielką sztuką, natomiast nie oszukujmy się, to jest tylko 13 meczów, z czego 6 nieważnych. Jemu jest nawet obojętne, czy wygra grupę, czy nie. Różnie bywa. Zostaje więc maksymalnie 7 trudnych spotkań w sezonie. Wiadomo, w Primera Division też mamy sporo łatwych pojedynków, ale nadal porównujemy dystans 38 kolejek do 13 potyczek… Przez ostatnią dekadę Królewscy tylko dwa razy zwyciężali w lidze, co moim zdaniem też pokazuje nam jedną rzecz – i to jest zarzut wobec tego klubu – czyli minimalizm. Na ich koncie nie ma ani jednej potrójnej korony. Mało tego, jeśli weźmiemy pod uwagę dublety, to pod tym względem z Realem wygrywa nawet Athletic. Przecież to jest jakiś żart!

Na dzisiejsze El Clasico trzeba też spojrzeć przez pryzmat Iniesty, bo to będzie jego ostatnie w karierze piłkarskiej. Jak wy go zapamiętacie?

WK: Przede wszystkim z wielkiej kultury gry i tego jak świetnie współpracowali razem z Xavim. Guardiola o nich oparł cały system Barcelony, zaś reprezentacji Hiszpanii dali mistrzostwa Europy oraz mistrzostwo świata. Dwóch takich graczy już nigdy nie będzie. Różne nazwiska się pojawią, kiedyś mówiło się, że w ich buty może wskoczyć Thiago Alcantara, plotkowało się o Koke z Atletico, ale nie ma tu nawet czego porównywać. Indywidualnie natomiast Iniesta to przede wszystkim wybitny technik, który wydawał się nie posiadać układu nerwowego. Nie miał takiego „odejścia” jak Messi, natomiast potrafi skupić na sobie uwagę 3-4 rywali i jednym dryblingiem albo podaniem minąć ich, robiąc w ten sposób ogromną przewagę. Ktoś powie, że notował mało goli i asyst, ale no właśnie… Więcej asyst od niego ma pewnie nawet Jordi Alba. Zobaczmy jednak ile piłek od Andresa dostał Alba, dzięki którym ten potem mógł zanotować to ostatnie podanie. Chodzi o kluczowe zagrania w pole karne. On dzięki nim zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie w trudnej sytuacji, choć jakiś miliard razy, grając w ataku pozycyjnym, miał przed sobą niemal całą drużynę tylko czekającą w obronie. Jak dla mnie więc bez Iniesty nie byłoby Barcelony takiej jaką znamy, a Hiszpania nie zdobyłaby mistrzostwa świata. Nie mam jednak na myśli samego gola, którego strzelił finale, lecz ogólny wpływ na grę drużyny. Jestem w stanie się założyć, że La Roja bez niego oraz Xaviego nie będzie w stanie powtórzyć takich sukcesów.

MA: Widzę pewne podobieństwo pomiędzy Iniestą a Zizou. Oni się nie znają prywatnie, natomiast ich charaktery są bliżone. Obu cechuje niesamowita skromność, mało jest ich w mediach, ponieważ zawsze przemawiają na boisku i właśnie dlatego cieszą się tak wielkim szacunkiem. Iniesta miał taki moment, gdy był w absolutnie topowej formie i poprowadził Hiszpanię do zdobycie mistrzostwa świata, wtedy nawet mówiło się, że powinien zostać uznany za najlepszego piłkarza na świecie. Ja się z tym nie zgodzę, ale to jest tylko moje zdanie. Według mnie słusznie wygrał wtedy Messi i ogólnie słusznie od 10 lat Złotą Piłkę zdobywa albo on, albo Ronaldo. Patrząc przez ich pryzmat – oczywiście Iniesta był wielkim piłkarzem, lecz wśród tych największych legend – powiedzmy właśnie Ronaldo, Pele, Maradony – nigdy nie będzie stawiany. Inaczej bym go nazwał – Andres będzie uważany za jednego z najważniejszych piłkarzy drugoplanowych.

Teraz mówi się, że do Barcelony ma dołączyć Antoine Griezmann. Luis Suarez chyba się wygadał, bo wypowiadał się o tym transferze w formie dokonanej, choć kluby oczywiście jeszcze niczego nie potwierdziły. Jakim nazwiskiem może teraz odpowiedzieć Real Madryt?

MA: Mówi się, że to Real jest znany z galaktycznych transferów, a od czasu sprowadzenia Bale’a nie było praktycznie ani jednej tego typu operacji. Podobało mi się to, że Zidane nie chciał za bardzo mieszać w zespole, ryzykować zepsucia atmosfery w szatni. Stąd odrzucenie również zimowych transferów, bo przecież miał przyjść bramkarz z Athleticu, Kepa Arrizabalaga. W ten sposób Francuz chciał pokazać swoim zawodnikom, że ufa im w pełni oraz docenia ich. Natomiast z perspektywy tego jak Real wypadł w lidze, można odnieść wrażenie, iż pełna formuła się wyczerpała. Królewscy sądzili, że w do rywalizacji na krajowym podwórku wystarczy im skład uzupełniony pięcioma-sześcioma mniej doświadczonymi zawodnikami, co nie do końca wypaliło. Weźmy lewego obrońcę, którzy przyszedł z Atletico, czyli Theo Hernandeza. Albo Llorente czy też Ceballosa. Oni nie dają równorzędnej jakości względem zawodników pierwszego wyboru. Real nie ściągnął w miejsce Pepe i Moraty piłkarzy na podobnym im poziomie, bo ci młodzi mieli się rozwijać szybciej. To sprawia, że dziś Los Blancos są praktycznie zmuszeni pozyskać dwóch lub trzech graczy z najwyższej półki, jeśli sami chcą utrzymać się na szczycie.

WK: Wiadomo jak to teraz będzie – sezon się kończy, do następnego zostało kilka miesięcy, więc zaraz dostaniemy wysyp kandydatur, po 20 piłkarzy, których będzie łączyło się z Realem lub Barceloną, bo prasa hiszpańska uwielbia te spekulacje. Codziennie pojawiają się inne. A co do samego Griezmanna – wydaje mi się, iż ofensywa Barcelony jest na tyle mocna, że i bez niego by sobie poradziła. Oczywiście jakby przyszedł, to siła rażenia byłaby jeszcze większa. Szeroka kadra się przyda, bo po mundialu zawodnicy też będą bardziej zmęczeni, a Griezmann mógłby mocno odciążyć Suareza, aby ten nie musiał grać wszystkiego jak leci. Wydaje mi się, że w tym momencie to jest jedyny zawodnik, który faktycznie mógłby jeszcze podnieść ogólną jakoś ataku Barcelony. Bo jak nie on, no to kto?

Sporo mówi się też o wypożyczeniu Dembele, co wydaje się być bez sensu, natomiast jako czwarty w hierarchii, często wchodzący z ławki, już mógłby się przydać.

MA: Być może z transferem Griezmanna chodzi po prostu o to, że Katalończycy zawiedli się na Dembele? On ma wielki talent, ale teraz już zobaczył, iż aby utrzymać się na poziomie Barcy i Realu trzeba pokazywać się z najlepszej strony praktycznie w każdym spotkaniu. Pomimo jego wieku oczekiwania wobec niego były bardzo duże. To byłaby luka, którą można byłoby uzupełnić, bo wiadomo, że Messi, Suarez czy też kupiony niedawno Coutinho są nietykalni. Natomiast jeśli masz do rozegrania ponad 50 spotkań w sezonie, po prostu potrzebujesz szerokiej kadry. To też pokazał właśnie przykład Królewskich z tego sezonu, że przez brak odpowiedniej głębi zespołu sprawił, iż nie poradzili sobie oni w lidze. W poprzednim roku Morata wchodził za Benzemę i zapewnił drużynie kilkanaście dodatkowych bramek, natomiast teraz tego ewidentnie zabrakło. Barcelona nie chce popełnić podobnego błędu, słusznie wychodząc z założenia, że dobrych piłkarzy w drużynie nigdy za wiele. Valverde też pewnie miał sporo do powiedzenia – Griezmann po prostu musi mu pasować do koncepcji.

WK: W następnym sezonie Barca znów będzie chciała grać o potrójną koronę, więc czym więcej będzie miała asów w rękawie, tym lepiej dla niej. W ogóle uważam, iż szatnia tego zespołu nie jest szatnią, w której zaczną być robione awantury, bo dwóch czy trzech zawodników nie zagra paru spotkań od pierwszej minuty. W ostatnich latach ani razu tak nie było. Każdy też powinien sobie zdawać sprawę z tego, że jeśli przychodzi Barcelony, musi podporządkować się Messiemu. Na przykład Suarezowi się to udało i świetnie na tym wyszedł.

Przygotowali: Samuel Szczygielski i Mariusz Bielski

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

16 komentarzy

Loading...