Reklama

Udana kolejka dla sędziów. Nie, nie mówimy o panu, panie Frankowski…

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2018, 15:21 • 4 min czytania 53 komentarzy

To był nie najgorszy weekend dla naszych sędziów. Pomyłek widzieliśmy niewiele, jeśli już się jakieś pojawiły, to weryfikował je VAR. A jeśli i wideoweryfikacji nie udało się poprawić pomyłki arbitra, to ta na szczęście nie wypaczała wyniku meczu. Mieliśmy jednak sędziowską perełkę, występ poniżej krytyki i serię decyzji, za które główny bohater został już ukarany. Mowa oczywiście o Bartoszu Frankowskim, który w spotkaniu Lecha z Górnikiem koncertowo dał ciała.

Udana kolejka dla sędziów. Nie, nie mówimy o panu, panie Frankowski…

I właśnie od starcia z Poznaniu rozpoczniemy weryfikowanie „Niewydrukowanej Tabeli”. Wiele rzeczy jesteśmy w stanie zrozumieć – że płaskoziemcy mają jakieś swoje urojenia, że kilku patusów czasami odreaguje się na przystanku autobusowym, że Tomasz Hajto czasami musi wybiec ze studia. Ale nie jesteśmy w stanie skumać tego, że sędzia Frankowski nawet po obejrzeniu sobie faulu Emira Dilavera na Marcinie Urynowiczu nie pokazał Bośniakowi czerwonej kartki.

To jest po prostu niepojęte. Lechita najpierw rzuca Urynowiczem jak workiem ziemniaków, stosując na nim chwyt godny zapasów. Ale ok, podciągnijmy to pod znamiona męskiej gry, pokażmy żółtą kartkę. Jednak atak kolanem z wyskoku na żebra leżącego rywala to coś, co zasługuje nie tylko na czerwień, ale i kilka spotkań z psychologiem. Frankowski obejrzał sobie całe zajście w telewizorku, po czym… pokazał Dilaverowi żółtą kartkę. Absurd.

A dodajmy, że Lech powinien kończyć ten mecz w dziewiątkę, bo z boiska musiał wylecieć też Radosław Majewski, który mając żółtą kartkę dwukrotnie przerywał kontry zabrzan. „Maja” zasłużył na drugie napomnienie, ale ponownie sędzia Frankowski zachował się… Nawet nie mamy na to określenia. Nie wiemy, co nim kierowało – że Majewski szykował się do zmiany? Przecież to żaden argument. Druga żółta, czerwona i do bazy. Górnik na szczęście dla arbitra i tak ten mecz wygrał, ale tak czy siak Frankowski popełnił dwa istotne błędy.

Reklama

Mieliśmy zgryz z meczem Śląska z Lechią. Gospodarze wygrali dość wyraźnie, zagrali naprawdę dobry mecz i ostatecznie wygrali 3:1. O ile przy karnych dla Śląska nie mamy wątpliwości (może jedynie przy ręce Paixao, ale uznaliśmy, że wskazanie na wapno było zasadne), o tyle pojawiają się one w sytuacji przy stanie 0:0. Filip Mladenović wbiega w pole karne, Kamil Dankowski trąca go ręką w plecy i lechista pada na murawę. Mladenović w tej sytuacji był szybszy od rywala, wygrał pozycję, ale mamy poważne wątpliwości, czy pchnięcie Dankowskiego powoduje upadek przeciwnika. Sytuacja z cyklu tych nieoczywistych, nie podejmujemy się korekty, sędzia wybroni się z puszczenia gry.

W spotkaniu Wisły Płock z Zagłębiem Lubin nie ma rzutu karnego dla gospodarzy. Varela wpada w Matrasa, a nie Matras w Varelę. Piłkarz Zagłębia nie wykonuje żadnego ruchu, unika jak tylko może kontaktu z rywalem, a to zawodnik Wisły dąży do kontaktu. Jasne, starcie to powoduje upadek, ale nie możemy wymagać od Matrasa, by uciekał od przeciwnika, bo ten może się o niego wywalić. Wisła tak czy siak ten mecz przegrała, więc nanosimy poprawki na „sędzia pomógł” i „sędzia zaszkodził”, a punkty w tabeli zostawiamy.

I na koniec (tak, tak, więcej błędów nie było!) sytuacja z meczu Jagiellonii z Wisłą Kraków. Końcówka spotkania i Ivan Runje zostaje trafiony piłką w rękę przy wykonywaniu wślizgu. Dostaje za to żółtą kartkę. Jeśli uznać, że zawodnik gospodarzy zagrywał piłkę ręką rozmyślnie, to faktycznie należało się napomnienie, bo została przerwana korzystna akcja gości. Ale o jakiej rozmyślności tutaj mowa, skoro Runje nie jest w stanie przewidzieć trafienia piłki w rękę za jego plecami? Zupełny przypadek, ręce ułożone naturalnie, nie można oczekiwać od piłkarzy sunięcia po murawie jak kłoda z dłońmi spoczywającymi na udach. Gramy dalej, nie ma rzutu wolnego, nie ma żółtej kartki. Piszemy o tym dlatego, że dla Runje była to ósma kartka w sezonie i przez nią nie zagra w meczu z Legią. Jaga już od kartki się odwołała, a zatem czekamy na decyzję Komisji Ligi. W naszej klasyfikacji nic nie weryfikujemy, bo chodzi tylko o napomnienie.

Dwa słowa o meczu Arki z Piastem. Nie chcemy tu nic poprawiać, bo ostateczne decyzje w spornych sytuacjach były trafne. Ale sędzia główny Paweł Raczkowski był w tym spotkaniu tylko ozdobą. Nie zauważył dwóch rzutów karnych i nie pokazał czerwonej kartki Marcusowi da Silvie. Dobrze, że w wozie siedział przytomny Szymon Marciniak, który wszystkie te decyzje sprostował. Wiemy, że VAR od tego jest, ale pamiętajmy, że to tylko system pomocy sędziom, a nie główny środek do prowadzenia spotkań. A Raczkowski sprawiał wrażenie gościa, który kompletnie nie skupiał się na meczu, bo przecież ma kolegów w wozie, którzy w razie potrzeby i tak go sprostują. Panowie, nie o to w tym wszystkim chodzi.

Reklama

31658023_1823152824402597_4489011388697542656_n

Najnowsze

Niewydrukowana tabela

Komentarze

53 komentarzy

Loading...