Kilka miesięcy papierkowej bieganiny, kilkadziesiąt podróży po Polsce w poszukiwaniu talentów, lista złożona z blisko stu chętnych, którą trzeba było okroić do kilkunastu nazwisk. Sami nie do końca w to wierzyliśmy, ale proces formowania się Klubu Towarzysko-Sportowego Weszło zbliża się do końca. Za nami trzy tygodnie intensywnych treningów, podczas których – jak przystało na polski klub – testowaliśmy na potęgę. Po 30 osób na treningu, trzy drużyny złożone z dziesięciu zawodników testowanych i Mietka Mietczyńskiego, długie minuty intensywnego biegania, długie godziny równie intensywnej regeneracji po tych minutach biegania. I mamy to. KTS Weszło powoli domyka meczową kadrę.
We środę miał miejsce trzeci i ostatni nabór, przed nami już jedynie cykl treningowy przed sparingiem z Kartofliskami a następnie długie i żmudne przygotowania do sezonu w B-klasie. Co u nas słychać?
Najogólniej rzecz ujmując – jesteśmy z siebie dumni. Okazało się, że choć wielu z nas nie potrafi sobie zorganizować jajecznicy, jesteśmy w stanie zorganizować w miarę bezboleśnie trzy dwugodzinne sesje z udziałem trenerów, fachowców, dziennikarzy z całego świata oraz oczywiście testowanych zawodników. Początki były… trudne. Na pierwszym naborze pojawiło się zaledwie kilkanaście osób (z zapowiadanych 25), piłki mieliśmy chyba ze cztery, znaczników czy czapeczek nie było wcale.
– Grzegorz, wpadł ci ktoś w oko? – uczestniczącego w zajęciach Grzegorza Szamotulskiego zagadnął rzecznik prasowy KTS, Mietek Mietczyński.
– Tak, granulat – odburknął „Szamo”.
To chyba dobry moment, by przywołać pewną anegdotę dotyczącą najbardziej charakterystycznego członka naszej ekipy.
Szamotulski jest ambitny, chorobliwie, źle znosi niepowodzenia. Ta prawdomówność, kłapanie jęzorem bez patrzenia na konsekwencje, wychodzi na jaw zwłaszcza w sytuacjach dla niego stresujących. Amica grała mecz w Maladze, objęła prowadzenie, miała kolejne sytuacje i spokojnie mogła wygrywać 3:0. Zamiast wygrać – przegrała. Sytuacji nie wykorzystała, a przeciwnik już tak, w dodatku za jedną z bramek Grzesiek miał do siebie pretensje.
W szatni wszyscy siedzą w ciszy, wkurzeni, aż nagle wchodzi roześmiany od ucha do ucha Jabłoński: – Brawo! Super mecz! Gratuluję!
A „Szamo” jak oparzony: – Co ty, kurwa, gadasz?! Na bo, na bo i ten, ten? Tylko tyle masz do powiedzenia (Jabłoński się jąkał i jak przed meczem mobilizował zespół i mówił piłkarzom, by już szli na boisko, to często wychodziło z tego właśnie „na bo, na bo, ten, ten”)!
Grzesiek popatrzył, już nie wiedział, jak zaatakować trenera, nic mądrego mu do głowy nie przyszło, ale czuł potrzebę kontynuacji, więc jeszcze dorzucił: – Zdejmij do kurwy nędzy te okulary, bo ci zaparowały!!!
Przywołujemy ją dlatego, że po pierwszym castingu Grzegorz nakazał nam zdjąć okulary, czego efektem prawie 30 osób na drugim treningu, piłeczki od Pumy (dzięki!) znaczniki, czapeczki, pachołeczki, ba, nawet dron do filmowania.
Żarty żartami, ale @W_Kowal po dzisiejszym treningu powiedział, że @Mietczynski to bramkarski kocur i @GSzamotulski będzie musiał mocno walczyć o miejsce w składzie #KTSWeszło ⚽️ pic.twitter.com/mcKCv4VW5a
— Marcin Banasiak (@m_banasiak) April 18, 2018
Po drugim naborze mieliśmy już w głowie szkielet składu. – Dwa awanse rok po roku, nawet ze mną na stoperze – przekonywał Wojciech Kowalczyk, menedżer KTS. Szkoda, że tego dnia nieobecny był „Szamo”, bo on studził głowy – dwa zgony, trening po treningu.
Faktem pozostaje jednak, że zakontraktowaliśmy kilku zawodników z przeszłością w solidnych klubach. Zmiennikami Szamotulskiego zostali Bartłomiej Szczęśniak, który rozwijał się piłkarsko w zespołach Podbeskidzia, oraz Mateusz Oszust, który zaliczył 4 występy w I lidze w barwach Motoru Lublin. Przed nimi zagra m.in. Tomasz Kłos, mistrz Polski z ŁKS-em i Wisłą Kraków, do biegania rwie się też Wojtek Kowalczyk, który chciałby spróbować się w roli grającego menedżera. Do tego dochodzą m.in. Łukasz Adamski, współautor niedawnego awansu Łódzkiego KS-u z IV do III ligi czy Filip Kasiński, jeszcze 3 lata temu występujący w II-ligowym Okocimskim Brzesko.
Mimo sprzeciwów rodziny, lekarzy, swojego psychiatry oraz właściciela klubu, do gry garnie się również prezes Jakub Olkiewicz.
Świetna wrzutka i jeszcze lep… efektowniejsza przewrotka prezesa KTS @JOlkiewicz z wczorajszego treningu. Nie trzeba nazywać się Ronaldo, żeby skakać wysoko… pic.twitter.com/EyHo1VzGrI
— Weszło! (@WeszloCom) April 26, 2018
Ogółem jednak ekipa wydaje się całkiem sprawna, istnieje duża szansa, że większość z nas przeżyje 90 minut nawet w niedzielę o godzinie 17.00. A skoro już przy przeżywaniu jesteśmy – oficjalnie przybiliśmy pierwszy sparing. 12 maja, o 15.00, przy ulicy Potockiej 1 w Warszawie, na stadionie Marymontu. Rywalem będzie utytułowana drużyna Kartofliska.pl, zdobywca Pucharu Proboszcza Rzakty oraz ćwierćfinalista turnieju piłki błotnej Copa Błota. TUTAJ macie link do wydarzenia.
To w praktyce oznacza, że:
– dla starszych fanów futbolu pojawi się okazja przybicia piątki z Szamo, Kowalem czy Kłosem
– dla młodszych fanów futbolu pojawi się okazja nagrania snapa z Mietkiem Mietczyńskim (możliwe, że również z kapitanem drużyny Kartofliska, ale nie możemy się wypowiadać za niego)
– dla fanów tradycyjnych mediów będzie okazja pogadania z Żelkiem Żyżyńskim
– dla fanów nowych mediów będzie okazja tweetowania z Lordem Koksem
***
Czym jeszcze moglibyśmy się pochwalić? Prezes Olkiewicz niemal rozwalił kamerkę.
Hej @JOlkiewicz, na dzisiejszym treningu #KTSWeszło zepsułeś mi bardzo drogą kamerę! pic.twitter.com/q4Sf35sERt
— Marcin Banasiak (@m_banasiak) 25 kwietnia 2018
Redaktor Białek udzielił więcej wywiadów, niż podczas całego swojego pobytu w Kolumbii.
Natomiast prawa ręka Wojtka Kowalczyka, trener Kamil Pawlak, ostatnie pół roku spędził w Ameryce Południowej, podglądając m.in. metody szkoleniowe fachowców z chilijskiego Colo-Colo.
W dwóch słowach: jest wysoko. Wpadnijcie 12 maja i przekonajcie się sami!