Ruch Chorzów zafundował swoim kibicom najgorszą imprezę urodzinową w historii. Odnosząc mecz z Pogonią Siedlce do sytuacji życiowych, to było coś jak porzyganie się na własnym weselu i pomylenie żony z teściową. Bardziej skompromitować już się nie da. Wiedzieliśmy, że „Niebiescy” są teraz słabi, ale nie sądziliśmy, że aż tak.
Ustalmy najważniejsze fakty. Ruch w piątkowy wieczór, akurat przy okazji 98. rocznicy powstania klubu, rozgrywał u siebie ligowy mecz z Pogonią Siedlce. Mecz niezwykle istotny nie tylko ze względu na uroczyste okoliczności, ale także w kontekście walki o utrzymanie. I jak to się skończyło? Goście wygrali 6:0.
Jeszcze raz: goście wygrali 6:0! To najwyższa porażka Ruchu przy Cichej w całej historii. Na dodatek, jeśli nie wyskoczył jakiś błąd w statystykach, chorzowianie nie oddali ani jednego strzału! Nie strzału celnego, po prostu ani jednego w ogóle. Przez cały mecz! To było jakieś zbiorowe omdlenie, totalne odłączenie prądu u ludzi chodzących po murawie w biało-niebieskich strojach.
źródło: flashscore.pl
W wyjściowym składzie gospodarzy m.in. Libor Hrdlicka, Marcin Kowalczyk (8-krotny reprezentant Polski), Jakub Kowalski, Maciej Urbańczyk, Miłosz Przybecki. Zawodnicy otrzaskani z Ekstraklasą i – poza Kowalskim – przynajmniej momentami potrafiący się w niej wyróżniać. To nie jest tak, że u chorzowian pojawili się sami drugoligowcy i juniorzy.
Trener Dariusz Fornalak na pomeczowej konferencji był zdruzgotany. Wyjmijmy kilka cytatów.
(…) Mieliśmy dzisiaj spotkanie, w nim grała tylko jedna drużyna, druga niestety na ten mecz nie dojechała. Ani nie graliśmy, ani nie biegaliśmy, a dodatkowo do tego wszystkiego w momencie bardzo trudnym straciliśmy głowę.
(…) Musimy to przyjąć, pochylić głowy, musimy przeprosić, bo ja powiem szczerze, że po pierwszej części gry w szatni powiedziałem, że to dar niebios, że nie przegrywamy tego meczu i trzeba ten dar uszanować. Gdybym mógł zrobić zmiany w przerwie, tych zmian byłoby 8-9. Praktycznie od pierwszego gwizdka sędziego, gdy przeciwnik rozpoczyna długim podaniem, a my możemy tę piłkę spokojnie opanować czy puścić, zagrać do swojego bramkarza i otwierać grę, to my od pierwszego gwizdka zaczęliśmy grać chaotycznie i nie grać, tylko kopać w piłkę. To jest do naszej analizy, po trzech dniach nie można zapomnieć jak się gra w piłkę, a my to zrobiliśmy dzisiaj. Gdybyśmy oceniali dziś ten mecz na gorąco, to tak jakby spotkała się grupa ludzi, którzy pierwszy raz się widzą i pierwszy raz wiedzą o co chodzi w tej dyscyplinie sportu.
Tak, dobrze rozumiecie. Ruch już do przerwy, mimo wyniku bezbramkowego, grał beznadziejnie. Schodzących do szatni zawodników żegnały gwizdy. Pogoń egzekucję zaczęła dopiero w drugiej połowie. Po godzinie gry oglądano już znęcanie się nad trupem. Wtedy to Bartłomiej Kulejewski po faulu taktycznym wyleciał z boiska, a goście z rzutu karnego strzelili na 2:0. Nie mieli litości i potem zdobyli jeszcze cztery bramki.
Pogoń to trochę porąbana drużyna. Odniosła już siódme wyjazdowe zwycięstwo (tylko Miedź Legnica lepiej punktuje poza domem), za to u siebie jest najgorsza w całej stawce (jedna wygrana, sześć remisów, sześć porażek). Ten triumf znacznie przybliża ją do utrzymania.
Ruch niby nie jest jeszcze w takim tragicznym położeniu. Jeżeli Olimpia Grudziądz przegra z Chojniczanką – a jesteśmy w stanie to sobie wyobrazić – strata do strefy barażowej nadal będzie wynosiła tylko cztery punkty. Rzecz w tym, że „Niebiescy” po takim nokaucie połączonym z gwałtem mogą się już nie podnieść. Pod wodzą Fornalaka w czterech meczach nie wygrali ani razu i strzelili jednego gola. Jeżeli w środę w zaległym spotkaniu nie uda się pokonać Stomilu Olsztyn, klub z Cichej w praktyce może się żegnać z I ligą, bo później ma zabójczy terminarz: Miedź Legnica, Puszczę Niepołomice, Raków Częstochowa, GKS Katowice, Odrę Opole, Zagłębie Sosnowiec i Wigry Suwałki. Poza Puszczą to sami kandydaci do awansu!
A jeżeli piłkarze Ruchu nie wyładowali jeszcze całej złości, to przy takim graniu mogą trochę poskakać i potupać nóżką. Jak już mieć blackout, to przynajmniej taki.