Mamy 6 kwietnia 2002 roku. W pierwszym składzie wychodzą Bonano, Reiziger, Christanval, Abelardo, Coco; Cocu, Rochemack; Luis Enrique, Rivaldo, Overmars; Saviola. Mija 16 lat. Dziś mecz z Celtą rozpoczynają ter Stegen, Semedo, Yerry Mina, Vermaelen, Digne; André Gomes, Paulinho, Denis Suárez; Dembélé, Coutinho oraz Alcácer. Czy coś szczególnego zwróciło waszą uwagę? Jeśli nie – spieszmy z pomocą. Ponad półtorej dekady musiało minąć, by Barcelona znów zagrała w składzie bez żadnego wychowanka.
Znak czasów, ale też i potężna szansa dla zmienników, których Ernesto Valverde – zaryzykujemy tym mocnym stwierdzeniem – zazwyczaj olewał. Skoro jednak w sobotę Blaugrana zagra ostatnie z ważnych spotkań w tym sezonie, czyli finał Pucharu Króla, to było całkiem naturalne posunięcie. Pytanie, czy nie mógł rotować już wcześniej? To jak przejście od skrajności w skrajność, bo gdy Duma Katalonii występowała jeszcze w Lidze Mistrzów, El Txingurri wprowadzał do składu tylko kosmetyczne zmiany, co dziś jest jednym z większych zarzutów wobec trenera w kontekście klęski poniesionej z Romą.
Zestawienie wyjściowej jedenastki na potyczkę z Celtą wyglądało jednak jak rozpoczęcie testów względem przydatności poszczególnych graczy na kolejny sezon. No i niestety nie wszyscy sobie poradzili. Nie chcemy się znęcać chociażby nad Andre Gomesem, wszak pamiętamy jego emocjonalny coming out w wywiadzie dla magazynu „Panenka”, aczkolwiek znów można mu zarzucić sporo, szczególnie jeśli chodzi o akcję, po której goście stracili gola. Najpierw bowiem Portugalczyk zaliczył stratę, źle podając w kierunku Dembele, a potem, już we własnym polu karnym został ograny przez Maxiego Gomeza, który ułamek sekundy później zaliczył asystę przy trafieniu Jonny’ego.
Inny etatowy ławkowicz, Yerry Mina, też niezbyt dobrze sobie radził. To właśnie jemu uciekł lewy obrońca Celty przy akcji bramkowej. Kolumbijczyk nie kontrolował jego pozycji, a Hiszpan po prostu wskoczył przed stopera i wykonał wyrok. Natomiast przy drugim trafieniu nie poszedł do końca za dośrodkowaniem, przez co musiał interweniować ter Stegen, ale zrobił to na tyle nieudolnie, że tylko nabił Iago Aspasa, który tym samym zaliczył drugie tego wieczoru trafienie dla Celty. Powtórki pokazały, iż Hiszpan pomagał sobie ręką w chwili, gdy dopychał piłkę do bramki, czego jednak arbiter nie zauważył.
Pomimo delikatnej przewagi Blaugrany w posiadaniu piłki, oglądaliśmy spotkanie rozgrywane praktycznie od pudła do pudła. I trzeba też powiedzieć, iż to Galisyjczycy stworzyli sobie więcej klarownych sytuacji. Groźny strzał tuż obok słupka oddał Brias Mendes, innym razem Jozabed zbyt delikatnie podkręcił futbolówkę by wpadła do siatki. Jeszcze jedną okazję zmarnował z kolei Maxi Gomez, uderzając prosto w ter Stegena w sytuacji sam na sam. Zepsuł też świetną okazję, gdy w polu karnym próbował wziąć na zamach zarówno Lucasa Digne oraz niemieckiego golkipera – no ale co za dużo, to niezdrowo.
Po godzinie gry, która ewidentnie nie układała się po myśli gości, Valverde zdecydował się na wytoczenie cięższych dział, odpowiadając tym samym na kolejną krytykę kibiców, dotyczącą przeprowadzanych zbyt późno zmian. Na boisku zameldowali się więc Sergi Roberto oraz Lionel Messi. Szczególnie Argentyńczyk rozruszał ofensywę, chociaż nie miał zbyt wielkiego udziału przy golu z 64. minuty. Ważniejszą robotę wykonał Nelson Semedo dogrywając po ziemi do Paulinho, któremu gola skradł jednak Paco Alcacer, dobijając turlającą się do siatki piłkę. Jeszcze wcześniej bramkę zdobył Ousmane Dembele, uderzając efektownie z powietrza, po tym jak na wolne pole wypuścił go były napastnik Valencii.
Roberto z kolei bardziej Dumie Katalonii zaszkodził niż jej pomógł. My też jesteśmy zachwyceni wyczynami Iago Aspasa w tym sezonie, ale defensor Barcy musi być jeszcze większym fanem napastnika. Wyobraźcie sobie, że tak bardzo nie mógł doczekać się momentu, w którym poprosi zawodnika Celty o koszulkę, że postanowił zedrzeć ją z niego już około 70. minuty. Niestety, fantu od Iago nie otrzymał, zaś czerwony kartonik od sędziego już tak, ponieważ gdyby nie nadgorliwość i faul, Aspas stanąłby oko w oko z ter Stegenem. Mimo tego, iż Galisyjczycy w końcówce cisnęli gości, to nie udało im się przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę.
W efekcie zobaczyliśmy więc spotkanie, z którego zarówno jedni jak i drudzy wyszli ranni, choć oczywiście do podopieczni Juana Carlosa Unzue mogą czuć większy niedosyt. I nie chodzi już nawet o zwycięstwo, które gdyby odnieśli byłoby nawet zasłużone, lecz ich ambicje względem awansu do europejskich pucharów. Galisyjczykom marzyło się jeszcze dogonienie 6. obecnie Villarrealu, ale biorąc pod uwagę to, iż Żółta Łódź Podwodna wygrała dziś z Leganes, Celtiñas nie mają już nawet co marzyć o występach na arenie międzynarodowej w przyszłym sezonie. Odrobić 7 punktów, a przy tym liczyć na straty Sevilli oraz Girony? Sorry, mission impossible.
Celta 2:2 Barcelona (1:1)
0:1 Dembele 36′
1:1 Jonny 45′
1:2 Alcacer 64′
2:2 Aspas 82′