Reklama

9 Saudyjczyków, 0 minut. Klęska groteskowego projektu

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2018, 16:43 • 4 min czytania 26 komentarzy

W ramach piłkarskiej globalizacji widzieliśmy różne dziwne rzeczy, ale projekt, jaki zrealizowały hiszpańskie kluby do spółki z SAFF (Saudi Arabian Football Federation), na bank znalazłyby  się w ścisłym topie takiego zestawienia. Kilka miesięcy temu przez media społecznościowe przelała się fala ogłoszeń dziwnych transferów, których bohaterami zostali saudyjscy piłkarze wypożyczani do hiszpańskich drużyn, a wszystko to działo się w ramach górnolotnej idei rozwoju futbolu na bliskim wschodzie.

9 Saudyjczyków, 0 minut. Klęska groteskowego projektu

Czyli jak łatwo się domyślić, chodziło mniej więcej o hajs. Jak zwykle zresztą, gdy w kontekście futbolu mówimy o różnych pomysłach szejków. O co chodziło? Tym razem przebogaci szejkowie stwierdzili, iż skoro już ich reprezentacja zakwalifikowała się do mundialu – w grupie zagra z Urugwajem, Rosją oraz Egiptem – to wypadałoby godnie wypaść na rosyjskich boiskach. No ale jak tu w tak krótkim czasie podnieść znacznie poziom piłkarski w całej drużynie? Więcej zgrupowań kadry? Nieeeee. Zatrudnienie fachowców z sukcesami w piłce, najlepiej europejskiej? A gdzie tam, na co to komu potrzebne?

Saudyjczycy postanowili – chrzanić pracę u podstaw. Na pół roku wypożyczymy kilku naszych rodaków do zespołów z półwyspu iberyjskiego, aby podbili oni tamtejszą ligę mogli oni trenować z najlepszymi zawodnikami na świecie, poznali nową kulturę piłkarską, a może nawet zasięgnęli tak zwanego know-how, które zaprocentuje w ich karierze za jakiś czas. No cóż, idea niby górnolotna, cel jak najbardziej słuszny, ale czy obrana droga na dojście do niego była słuszna? Śmiemy wątpić.

Po kilku miesiącach sytuacja każdego z tych zawodników wygląda beznadziejnie – 9 piłkarzy z Arabii jak dotąd spędziło w klubach kilka ładnych tygodni, za to na murawę w oficjalnym meczu nie wyszedł ani jeden z nich chociażby na minutkę. Tak naprawdę nie dziwi nas to ani trochę, nawet jeśli część z nich trafiła do ekip z Segunda Division, takich jak Rayo, Numancia czy Real Valladolid. – Każdy z klubów monitorował piłkarzy przez kilka miesięcy, by w końcu wybrać takich, którzy pod względem profilu będą najlepiej pasować do drużyny oraz wzmocnią jej skład – czytaliśmy w oficjalnym oświadczeniu wystosowanym przez La Ligę. No tak, a w tej bajce były smoki. Prędzej skłaniamy się ku tezie, iż poszczególni Saudyjczycy zostali wyłonieni w drodze losowania a’ la lotto i na tym skończył się cały reaserach ze strony Hiszpanów. Nie żebyśmy ich za to ganili, ale groteską bije od tego na kilometr.

Reklama
Źródło: Forbes

O tym jak zakłamany w swoim pomyśle był to projekt najlepiej niech świadczy reakcja Asiera Garitano, trenera Leganes, który również musiał przyjąć pod swoje skrzydła jednego gracza z bliskiego wschodu. Szkoleniowiec ponoć wściekł się na wieść o tym jakie wzmocnienie (ekhm!) otrzymuje w zimowym okienku transferowym. Chciał napastnika będącego w stanie powalczyć o pierwszy skład i strzelić parę goli, co by Los Pepineros nie musieli za bardzo martwić się o utrzymanie, a dostał gościa, który jakościowo nadaje się co najwyżej do… W sumie nawet nie wiemy do czego, no bo jak mamy to ocenić? Jednego jesteśmy pewni – wszyscy Saudyjczycy byli za słabi nawet na drugą ligę hiszpańską.

Czy właśnie tak to sobie wyobrażali szejkowie, kiedy decydowali się na wypożyczenia rodaków do poszczególnych drużyn? Coś nam się nie wydaje. Żaden trening, nawet pod okiem najlepszego trenera czy też u boku futbolowych wirtuozów nie zastąpi regularnej gry, choćby na nieco niższym poziomie. Zawodnicy z kolei może i rzeczywiście nauczą się jak lepiej pracować, ale pod kątem rytmu meczowego tylko stracili czas. A jakby nie patrzeć w zawodzie piłkarza to praktyka jest ważniejsza od teorii. Tamtejsi kibice też ewidentnie mieli większe nadzieje, bo za każdym razem, gdy np. Villarreal, Levante czy Leganes ogłaszało skład na dany mecz, masowo wylewali swoje żale na portalach społecznościowych, zupełnie jakby Saudyjczycy byli jakimiś gwiazdami, które niesprawiedliwie są pomijane przez poszczególnych szkoleniowców.

Zadowolone mogą być jedynie kluby, które tak naprawdę zgarnęły łatwy hajs. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że nie kierowały nimi altruistyczne pobudki, lecz chęć zarobienia na tej jakże naiwnej inicjatywie. Nikt oczywiście nie podał żadnych oficjalnych kwot, jakimi operowano w ramach tego projektu, ale w kuluarach mówiło się nawet o kilku milionach przysługujących każdemu klubowi z tytułu zatrudnienia Saudyjczyka.

No i fajnie, oni sobie zarobili, przybyszom z Arabii nie pozwolono nawet obniżyć poziomu, o sprawie można zapomnieć… No nie, to wcale nie tak. My zdecydowanie bardziej skłanialibyśmy się ku stanowisku, jakie wystosował Związek Hiszpańskich Piłkarzy. W dużym skrócie mówił on o tym, iż „finanse postawiono ponad realne korzyści piłkarskie, a biznes niesłusznie stał się ważniejszy niż szkolenie i promocja rodzimych zawodników.” Co prawda tym razem ich obawy były przesadzone, ale patrząc w jakim kierunku zmierza futbol pod względem aż tak nachalnego marketingu jest o co się martwić. Co będzie za kilka lat? Szejkowie wykupią sobie miejsce w danym zespole dla swoich rodaków? Albo może w ogóle wymuszą finansowo na drużynach i trenerach, aby gracze z bliskiego wschodu byli regularnie wystawiani w pierwszych składach?

Cóż, wcale nie zdziwilibyśmy się, gdyby za kilka ktoś rzeczywiście wpadł na taki pomysł, który zostałby bez dłuższego namysłu zaakceptowany, zwłaszcza przez te biedniejsze kluby, jakich na przykład w Hiszpanii jest całkiem sporo…

Fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Piłka nożna

Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Jakub Radomski
3
Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Hiszpania

Komentarze

26 komentarzy

Loading...