Reklama

Kim jest Pini “Midas” Zahavi?

redakcja

Autor:redakcja

12 kwietnia 2018, 08:52 • 8 min czytania 23 komentarzy

Pintas Zahavi, lub Złoty, jak brzmi jego nazwisko po polsku, może w każdej chwili wybrać z listy nazwiska Florentino Pereza, Romana Abramowicza czy Nassera Al-Khelaifiego. Odbiorą. Syn polskiego Żyda spod Kielc, który jak twierdzi, miał większy lub mniejszy udział we wszystkich najważniejszych transakcjach w historii futbolu, podjął się kolejnej mission impossible. Doprowadzenia do historycznego polskiego transferu – umieszczenia Roberta Lewandowskiego w Realu Madryt – czytamy w Przeglądzie Sportowym.

Kim jest Pini “Midas” Zahavi?

Przegląd Sportowy

PS1 12-04

Temat główny dzisiejszego wydania “PS” to kwestia transferu Roberta Lewandowskiego, który ma przeprowadzić Pini “Midas” Zahavi. Kim jest ten superagent?

Zahavi poznał się z Lewandowskim kilka miesięcy temu. Robert zrozumiał, że to ostatni moment na nowe wyzwanie. W Niemczech jest już nasycony. Właśnie po raz szósty wygrał Bundesligę, po raz trzeci otrzyma armatę dla najlepszego strzelca rozgrywek. W pewnym sensie doszedł do ściany. Do śrubowania zostały historyczne rekordy, ale to sprawa trzeciorzędna. Piłkarz chce nowych celów i nie jest to kwestia samego Bayernu. 29-latek czuje się bardzo dobrze w Bawarii, ale chciałby jeszcze spróbować czegoś nowego, gdy jest w idealnym wieku dla topowego napastnika. Musiał więc podjąć intensywne działania. Najpierw rozstać się z wieloletnim opiekunem Cezarym Kucharskim. Oczyścić teren, aby rozpocząć nową współpracę, bo Zahavi nie znosi niedomówień. Być może dlatego jest tak skuteczny. Gdy zadaję mu pytanie o dostęp do każdego klubowego gabinetu świata i kilkudziesięcioletni szacunek w branży, nie waha się. To przejrzystość i wyznaczanie jasnych reguł. W myśl zasady: znajdź jedną osobę, która powie, że ją oszukałem, okradłem lub nie dotrzymałem słowa. 

Reklama

PS2 12-04

Na kolejnych stronach podsumowania meczów Champions League.

Real-Juventus: Zinedine Zidane zareagował błyskawicznie, wprowadzając już w przerwie na boisko Lucasa Vazqueza i Marco Asensio. Ale zamiast pozytywnej odmiany, po kwadransie gry trzecią bramkę zdobyli mistrzowie Italii. Znów decydujące okazało się dośrodkowanie, ale tym razem prezent Juventusowi sprawił Keylor Navas, któremu piłka wyślizgnęła się z rąk. Do pustej bramki wkopnął ją Blaise Matuidi, a katami Królewskich okazali się piłkarze, którzy w Turynie byli rezerwowymi. Królewscy naciskali na Juventus do samego końca, a ostatniej minucie doliczonego czasu gry dostali rzut karny po kontrowersyjnym faulu na Lucasie Vazquezie. Gianluigi Buffon został ukarany czerwoną kartką za niesportowe zachowanie, a na ostatnie sekundy wszedł Wojciech Szczęsny, Zimną krew zachował Cristiano Ronaldo i zbawił Królewskich.

Bayern-Sevilla: – Mamy swój plan. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Sevilla to zespół, który może nam utrudnić życie, bo gra bardzo dobrze pressingiem – przestrzegał przed meczem Heynckes. I miał rację, bo goście okazali się groźni. W drugiej połowie od początku znów ruszył Real. W świetnej sytuacji znów znalazł się Lewandowski, który strzelał głową z kilku metrów, ale został wytrącony z równowagi przez rywala i nie trafił w bramkę. W kolejnych minutach Bayern próbował kontrolować mecz, ale goście wciąż wychodzili z groźną akcją. Sevilla grała jak w rewanżowym meczu z Manchesterem United – mądrze, odważnie, ładnie dla oka, ale to było za mało na Bayern, który jest zdecydowanie mocniejszym zespołem niż Czerwone Diabły.

Barcelona-Roma: Ojcem chrzestnym wtorkowego sukcesu bezdyskusyjnie obwołano trenera Eusebio Di Francesco. Rzymianin z krwi i kości zdobył z Romą jej ostatnie mistrzostwo Włoch (2001). Szkoleniowcem tej drużyny został przed trwającym sezonem i, szczególnie na arenie europejskiej, tchnął w zespół nowego ducha. Roma niespodziewanie wygrała grupę, w której za rywali miała m.in. Atletico i Chelsea. Po sukcesie z Barceloną odgonił koszmary kompromitujących porażek, które był znakiem rozpoznawczym giallorossich na Starym Kontynencie (1:7 z MU, czy Bayernem). Teraz, w piątym z kolei meczu LM u siebie, nie stracili bramki. – Celem jest finał w Kijowie – powiedział Di Francesco. W piątek Roma pozna półfinałowego rywala, a w niedzielę drużynę czekają derby Wiecznego Miasta z Lazio.

PS3 12-04

Reklama

Grupa mistrzowska, czyli jeszcze jeden test charakteru dla Legii.

Tylko Legia i Lech piąty raz z rzędu po 30. kolejce sezonu zasadniczego znalazły się wśród ośmiu najlepszych zespołów ekstraklasy. Szansę miała jeszcze Lechia, ale tym razem powalczy o utrzymanie. W 28 spotkaniach, które w poprzednich czterech cyklach rozgrywek wyłaniały mistrza Polski, drużyna z Warszawy zdobyła 60 punktów (na 84 możliwe), a Kolejorz tylko 48. O ile jednak w poprzednich latach – nie tylko w Warszawie – panowało przekonanie, że „największym rywalem Legii w walce o tytuł jest Legia”, to teraz konkurencja znacznie się zwiększyła. To Lech, pierwszy raz, przystępuje do rywalizacji o tytuł z pole position i na boisku przy ulicy Bułgarskiej „ugości” wicelidera oraz trzeci zespół, które w sezonie zasadniczym wyjeżdżały z Poznania z podkulonym ogonem: Jagiellonia po 1:5, Legia po 0:3.

Od ponad roku nikt nie wygrał na stadionie Lecha!

Chorwacki szkoleniowiec przejął Lecha we wrześniu 2016 roku i podczas jego ponad 19-miesięcznej pracy zespół na Inea Stadionie rozegrał we wszystkich rozgrywkach 35 spotkań i przegrał tylko raz. Było to 9 kwietnia ubiegłego roku. Na dodatek tej porażce towarzyszą niesamowite okoliczności. Było to ligowe starcie z Legią (1:2), przeciwko której niecałe dziesięć minut przed końcem gospodarze objęli prowadzenie. Potem jednak wyrównał Maciej Dąbrowski, a w czwartej minucie doliczonego czasu zwycięskiego gola dla gości strzelił były piłkarz Lecha Kasper Hämäläinen.

PS4 12-04

Dzięki dobrym wynikom Wisła Płock może otrzymać więcej pieniędzy od sponsora, Orlenu.

W rozmowach z Orlenem Wisła ma potężne atut, jakim są wyniki. Drużyna Jerzego Brzęczka z przytupem awansowała do grupy mistrzowskiej. Ostatnim skalpem wiślaków została Jagiellonia. Po porażce 1:3 w 30. kolejce białostoczanie stracili pozycję lidera. Nafciarze zajmują obecnie czwartą lokatę w tabeli i mają realne szanse na awans do europejskich pucharów. Płocczanie są jednocześnie jedną z największych rewelacji obecnego sezonu. – Uważam, że pokazaliśmy w tym sezonie, że mimo skromnego budżetu potrafiliśmy stworzyć skuteczny i ciekawy zespół. Oczywiście ogromna jest w tym zasługa trenera Brzęczka i jego sztabu szkoleniowego. Żeby pójść za ciosem potrzebujemy przynajmniej utrzymać obecny skład personalny. Nie mówiąc już o wzmocnieniach. Wszystko jednak ograniczają finanse – przyznaje Kruszewski.

Krzysztof Sobieraj zapowiada wojnę w nadchodzących derbach Trójmiasta.

Oprócz tego krótsze teksty:
– W ramach jubileuszu kibice Pogoni będą mogli wejść na mecz za darmo
– Sandecja – skazani na prowizorkę. W następnym sezonie Sączersi również będą rozgrywać mecze domowe na obiekcie Bruk-Bet Termaliki
– Przebudzenie Patryka Lipskiego

PS5 12-04

Chojniczanka traci punkty w Chorzowie i jest tym wielce rozczarowana.

W tym roku w Ruchu bramki zdobywa jedynie Mateusz Majewski. Walcząca o utrzymanie drużyna ma ogromne problemy ze strzelaniem goli. W 2018 roku zespół ma na koncie tylko trzy trafienia. W meczu z Bytovią było samobójcze trafienie Michała Stasiaka i gol Majewskiego. Później Niebiescy czekali 328 minut na kolejną bramkę. Piłkę w siatce ponownie umieścił pozyskany zimą napastnik. – Ale czuję się trochę przegrany, bo znowu straciliśmy punkty – mówił zmartwiony Majewski, który lekko utykając, z lodem na kolanie, opuszczał murawę. – To nic poważnego, delikatne naciągnięcie mięśnia – zaznaczał.

Z kolei remis, jaki wywalczyła Miedź Legnica ze Stalą Mielec jest dla niej satysfakcjonujący.

Legniczanie byli o włos od pokonania niewygodnego przeciwnika. Prowadzili niemal do samego końca meczu po golu Petteriego Forsella. Stal wściekle atakowała po przerwie i rzutem na taśmę uratowała tylko remis. Goście mogą się irytować, ale ten remis i tak im wiele daje. Gracze Miedzi wiosną wyglądają świetnie, trener miał niedawno ból głowy gdzie „upchnąć” wracającego po kontuzji kapitana Wojciecha Łobodzińskiego, a przed wyprawą do Mielca zastanawiał się, za kogo ma grać wracający po kartkach Omar Santana. 

PS6 12-04

Argentyna oraz Kolumbia biją się o bramkarza River Plate.

Z ojczyzny wyjeżdżał jako anonimowy drugoligowiec. W Kolumbii Franco Armani przeszedł drogę od zera do bohatera, z 13 trofeami zostając najbardziej utytułowanym piłkarzem w historii Atletico Nacional, klubu którym niegdyś rządził baron narkotykowy Pablo Escobar. W styczniu wrócił do Argentyny, przechodząc za 3,8 mln dolarów do River Plate. Teraz przed nimtrudny wybór. Na mistrzostwa świata może pojechać zarówno jako reprezentant Argentyny, jak i Kolumbii, której paszport czeka na niego w urzędzie (…) Na wielu meczach River gościem jest selekcjoner Kolumbii Jose Pekerman. Namawia Armaniego do gry dla Los Cafeteros, ale ma trudne zadanie. – Marzę o grze dla Argentyny. Przez lata niewielu w kraju mnie kojarzyło, dlatego teraz muszę bronić dwa razy lepiej, żeby się wykazać. Przez wiele lat pracowałem na powołanie – przyznaje bramkarz River. Jego agent Nikos Petropoulos nie ukrywa jednak, że mundial jest celem nadrzędnym. – Jeśli Sampaoli go nie powoła, jedziemy do Kolumbii i podpisujemy papiery – przyznaje.

PS7 12-04

Super Express

Jeszcze jedno podsumowanie wczorajszej Ligi Mistrzów:

Już wszyscy szykowali się na dogrywkę, kiedy w doliczonym czasie gry nastąpiły ruchy sejsmiczne w okolicach Madrytu i prawdziwe trzęsienie ziemi. Rzut wolny dla Realu, zgranie piłki przed bramkę, gdzie był Lucas Vazquez. Hiszpan upadł przy asyście Medhiego Benatii, a sędzia.. podyktował rzut karny. W tym momencie Gianluigi Buffon nie wytrzymał. Za reakcję obejrzał czerwoną kartkę i został usunięty z boiska. Dobrze, że Juve zachowało zmiany, bo do bramki mógł wejść Wojciech Szczęsny. Reprezentant Polski bohaterem jednak nie został, bo Ronaldo pewnie wykorzystał jedenastkę i przeprowadził Real przez te drzwi, do których nie było spieszno obrońcom trofeum.

SE 12-04

Obok kilka mniejszych notek:
– Carlitos najlepszym atakującym, Romanczuk zaś odbierającym w Ekstraklasie
– Grosik odpalił “turbinę”
– Czy Ciro Immobile da Lazio półfinał Ligi Europy?
– Argentyński dziennikarz chciał powtórzyć przewrotkę Ronaldo, przez co złamał nogę

SE2 12-04

Rzeczpospolita

“Rzepa” pisze o zwycięstwie Romy nad Barcą jako o “cudzie nad Tybrem”

To co stało się we wtorek wieczorem przeszło najśmielsze oczekiwania marzycieli. Znakomita gra Romy – wysoki, agresywny pressing przez 80 minut, dominacja na boisku, bramka Edina Dżeko w szóstej minucie, wykorzystany przez De Rossiego karny – zaskoczył wszystkich. A gdy Manolas strzelił trzecią bramkę głową, sprawozdawca telewizyjny przekonywał: „Mi drodzy, to się dzieje naprawdę!” Grek zaraz po meczu podczas wywiadu łykał łzy wzruszenia: „Wyeliminowaliśmy najlepszą drużynę świata, bo wierzyliśmy. Jesteśmy mocni. Zasłużyliśmy na awans” (…) Rzymski dziennik „Corriere dello sport”, nazywany też „Kurierem Trigorii” (ośrodek treningowy Romy) w pomeczowych cenzurkach pod tytułem „Nieziemscy” przyznał wszystkim graczom swojej drużyny maksymalną ocenę „10”.

Rzepa 12-04

Gazeta Wyborcza

Kolejne podsumowania meczów Ligi Mistrzów – pod lupą Real vs Juve i Barcelona vs Roma.

GW 12-04

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...