No to pięknie! Międzynarodowa Unia Biathlonu (IBU) ma nie lada problem. Wieloletni prezes IBU Andres Besseberg został właśnie oskarżony, że od lat robił, co mógł, żeby zatuszować doping w rosyjskim biathlonie. Nie z miłości do matki Rosji oczywiście, a z bardziej prozaicznych powodów. Dokładniej mówiąc: trzystu tysięcy powodów. Na razie na zarzuty norweskiej prokuratury odpowiada mniej więcej cytatem z Weroniki Nowakowskiej: w dupie byliście, gówno widzieliście…
Pan Besseberg twierdzi, że cała sprawa to jedna wielka pomyłka. Inaczej mówiąc: robi dokładnie to samo, co sportowcy, których dopingowe wpadki miał tuszować. – Nigdy nie przyjąłem żadnej korony, euro, dolara czy rubla i w żadnym przypadku dopingu nie zataiłem żadnych informacji – oświadczył w rozmowie z norweską telewizją NRK. – Mam nadzieję, że do czasu wrześniowych wyborów cała sprawa się wyjaśni.
Cóż, raczej wątpimy. W każdym razie nie sądzimy, żeby sprawa wyjaśniła się na korzyść prezesa. Nawiasem mówiąc, etatowego prezesa. Norweg na czele IBU stał od 1992 roku, aż do teraz, kiedy w niesławie podał się do dymisji.
Sprawa jest naprawdę poważna. Na trop krycia dopingu przez Besseberga wpadła Światowa Agencja Antydopingowa. O wynikach śledztwa poinformowano austriacką policję (siedziba IBU znajduje się w Salzburgu). Austriacy po przeszukaniu biathlonowej centrali mieli na tyle mocno dowody, że poprosili norweską policję ekonomiczną o zrobienie nalotu na willę prezesa w Oslo. Norwescy śledczy po wszystkim poinformowali media, że zarzuty są bardzo poważne. Na tyle, że Besseberga może czekać kolejna pięcioletnia kadencja – tym razem w mamrze.
Za co dokładnie? Cóż, wiele słyszeliśmy o różnych korupcyjnych numerach wycinanych przez działaczy związków sportowych, ale musimy przyznać, że Norweg rywali zostawia daleko za plecami. Okazuje się, że gość, który miał zajmować się rozwojem biathlonu, od kilku lat brał kasę i cenne prezenty za tuszowanie przypadków koksowania się przez rosyjskich zawodników. Śledczy ustalili, że za samo ukrycie wpadek na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Hochfilzen miał przyjąć równowartość 300 tysięcy dolarów. Z kolei dziennik „Verdens Gang” informuje, że Bessberg zatuszował co najmniej 65 przypadków stosowania niedozwolonego wspomagania.
Cóż, jeśli linia obrony „w dupie byliście, gówno widzieliście” nie zadziała, Norweg może spróbować przekonać organy ścigania, że jako prezes musiał dbać o dobre imię IBU, a przecież ujawnianie przypadków dopingu na pewno by nie poprawiało wizerunku Unii. Czy to zadziała? Tego już tacy pewni nie jesteśmy.
foto: 400mm