Reklama

Bayern zgodnie z oczekiwaniami melduje się w półfinale

redakcja

Autor:redakcja

11 kwietnia 2018, 23:53 • 4 min czytania 10 komentarzy

Jeżeli mecze bez bramek faktycznie mogą być interesujące, to rewanż Bayernu z Sevillą z całą pewnością możemy do takich zaliczyć. Jasne, szkoda, że nic nie wpadło, bo gole zawsze podnoszą emocje, ale na boisku i tak trochę się działo. Sevilla ambitnie walczyła, Bayern kontrolował wynik i groźnie się odgryzał, a kibice na pewno się nie nudzili. I choć skończyło się w sposób, który dało się przewidzieć, to każdy, kto poświęcił na to spotkanie 90 minut swojego życia, raczej nie ma czego żałować.

Bayern zgodnie z oczekiwaniami melduje się w półfinale

Bayern, który w pierwszym meczu wywalczył sobie jednobramkową zaliczkę, przed rewanżem był wyraźnym faworytem. Po pierwsze – na papierze to drużyna wyraźnie silniejsza i z dużo większym doświadczeniem. Po drugie – za Bawarczykami przemawiała statystka. W fazie pucharowej Ligi Mistrzów na 24 przypadki, w których wygrywali pierwszy mecz, aż 23 razy awansowali do kolejnej rundy. Wskazanie argumentów przemawiających za Sevillą było dużo trudniejsze. Hiszpanom pozostawało w zasadzi liczyć na szczęście i… klątwę faworytów, która wcześniej dopadła Manchester City i Barcelonę.

Sevilli musimy jednak oddać, że w mecz weszła w naprawdę niezłym stylu. Nie było kunktatorstwa, niepotrzebnych obaw i czekania na to, co zrobi Bayern. Piłkarze Montellii starali się narzucić silniejszemu rywalowi swój styl gry, szukali interesujących rozwiązań, rozgrywając piłkę przez środek boiska i co jakiś czas próbowali wykombinować coś na skrzydle. Aktywny był Sarabia, w środku solidnie prezentował się Banega, a Jesus Navas sprawiał wrażenie niezmordowanego. Całość kleiła się całkiem dobrze, choć w kluczowych momentach brakowało dokładności, a przede wszystkim skuteczności.

Chęci do tak częstych ataków nie zdradzał Bayern, ale gospodarze w swoich akacjach ofensywnych byli jednak konkretniejsi. Sevilla w pierwszej części meczu nie potrafiła oddać celnego strzału z czym podopieczni Heynckesa nie mieli problemu. Najwięcej kłopotów Davida Soria miał z uderzeniem Franka Ribery’ego który w 38. minucie minął w polu karnym Gabriela Mercado i huknął z czternastego metra. Bramkarz Sevilli popisał się jednak efektowną interwencją, zresztą nie ostatnią tego wieczoru. W pierwszej połowie pod jego bramką groźnie zrobiło się jeszcze w 41. minucie, gdy Thomass Mueller posłał za skrzydła płaską piłę w kierunku nabiegającego na dalszy słupek Ribery’ego. Soria w tej sytuacji nie miał szans na skuteczną interwencję, ale na jego szczęście Francuza ubiegł Jesus Navas, który wślizgiem wybił piłkę na rzut rożny.

Po przerwie obie drużyny narzuciły trochę wyższe tempo. Nie przełożyło się to na gole, ale atrakcyjność widowiska i tak poszła w górę. W 48. minucie swoją najlepszą okazję na strzelenie gola miał Robert Lewandowski który jednak nie trafił w bramkę strzałem głową z kilku metrów. W odpowiedzi dziesięć minut później w poprzeczkę bramki Bayernu uderzył Joaquin Correa, a w następnej akcji groźny strzał z dystansu oddał Ever Banega. Poza tymi szansami Sevilla miała jednak problem, by poważnie zagrozić Bayernowi. Gospodarze bronili się bardzo skutecznie, a do tego z każdą minutą podkręcali obroty, z czym Hiszpanie radzili sobie co najwyżej średnio. Gdyby Arjen Robben odpuścił sobie chociaż jeden ze swoich rajdów i spróbował obsłużyć podaniem partnera, zamiast usilnie samemu kończyć każdą akcję, być może Bayern zdołałby nawet wygrać. No ale ponieważ Holender był dziś nastawiony wyjątkowo egoistycznie, Bawarczycy muszą zadowolić się remisem.

Reklama

Na szczęście dla Lewandowskiego i spółki taki wynik oznacza, że pozostają w grze o triumf w Lidze Mistrzów. Inna sprawa, że oceniając ich tylko na podstawie dwumeczu z Sevillą, raczej nie nazwalibyśmy Bayernu faworytem do ostatecznego zwycięstwa. Piłkarze Heynckessa grają dobrze, ale na dzisiaj czegoś im jednak brakuje. Ale skoro nie prezentując najwyższej formy potrafili dojść aż do półfinału, to siłą rzeczy muszą być mocni. I chyba sami mają świadomość, że prawdziwa rywalizacja zaczyna się dopiero teraz.

Na koniec jeszcze dwa słowa a propos Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski nie miał dziś łatwego zadania. Obrońcy Sevilli zaliczyli naprawdę solidne zawody, wyłączając „Lewego” z gry niemal na cały mecz. Gwoli ścisłości musimy jednak napisać, że zdarzało im się przeszarżować w grze na pograniczu faulu i kilka razy potraktowali naszego zawodnika naprawdę brzydko. Gdy w 76. minucie spotkania Lewandowski opuszczał boiska, miał założony opatrunek na policzku, zmrożony kilka minut wcześniej staw skokowy i ewidentny grymas bólu wypisany na twarzy. Poważniejszego urazu na szczęście uniknął, co w perspektywie zbliżającego się mundialu jest zdecydowanie najważniejszą informacją dla kibiców z Polski.

Bayern Monachium – Sevilla FC 0:0

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Feio, Zieliński i Mozyrko – od współpracy do wojny. Kulisy konfliktu w Legii!

Szymon Janczyk
1
Feio, Zieliński i Mozyrko – od współpracy do wojny. Kulisy konfliktu w Legii!
Niemcy

Dlaczego Jakub Kamiński nie gra w Wolfsburgu? Tłumaczy trener

Bartosz Lodko
3
Dlaczego Jakub Kamiński nie gra w Wolfsburgu? Tłumaczy trener
Kanał Zero

0:0 w Kanale Zero. Kowal, Rudzki, Marciniak, Targowski

redakcja
0
0:0 w Kanale Zero. Kowal, Rudzki, Marciniak, Targowski

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

10 komentarzy

Loading...