Nie Nibali, nie Sagan, nie Kwiatkowski. W Ronde van Vlaanderen zwycięzcą został Niki Terpstra, popisując się fantastyczną ucieczką na kilkanaście kilometrów przed metą. Polacy na miejsce na podium w tym wyścigu muszą jeszcze poczekać.
Bądźmy szczerzy: to nie był tak emocjonujący monument, jakiego się spodziewaliśmy. Bo przecież dookoła Flandrii jeździ się po bruku. Na wąskich drogach. Z mnóstwem podjazdów, wśród których królują Stary Kwaremont (gdzie kolarze podjeżdżali trzy razy) i Paterberg (zaliczany dwukrotnie). W tym roku dodatkowo z pogodą, która wcale sprawy nie ułatwiała. W skrócie: wygląda to tak, jakby ktoś wziął wszystko, co najbardziej widowiskowe w kolarstwie i umieścił na jednej trasie.
Jednak nawet taka mieszanka nie zawsze zapewni wyścig, który od początku do końca będziemy oglądać na stojąco… Tym razem podnieśliśmy się z fotela może ze trzy razy. Raz, gdy zaatakować spróbował Michał Kwiatkowski, ale szybko został przywrócony do szeregu przez rywali. Drugi, gdy kilkunastu kolarzy zaliczyło kraksę, a trzeci gdy w drucie kolczastym wylądował Mitchell Docker, wplątując się w niego jak niegdyś Johnny Hoogerland. Zabolało nawet nas.
Swoją drogą organizowanie takiego wyścigu w Wielkanoc zakrawa o okrucieństwo. W czasie, kiedy wszyscy normalni ludzie opychają się sernikiem i sałatką jarzynową (obowiązkowo), ci goście jadą ponad sześć godzin, narażając się na upadki, rozcięcia, skurcze i inne kontuzje. Zdecydowanie nie zazdrościmy.
Co do Michała Kwiatkowskiego – to nie był wyścig dla niego, choć liczyliśmy, że trasę, która sprzyjała innym zawodnikom, nadrobi swoim szóstym zmysłem taktycznym. Tym razem jednak odpadł na decydujących podjazdach i dojechał do mety na dalszej pozycji. Ale spokojnie, już jutro Polak startuje w Wyścigu Dookoła Kraju Basków, gdzie powalczy zapewne o zwycięstwa etapowe, a może i więcej, bo w tym sezonie lubi nas zaskakiwać. Start we Flandrii to w dużej mierze trening, który zaprocentować ma w przyszłości, choćby na brukach, jakie pojawią się w tegorocznym Tour de France.
Klęska Sky, na ostatnim podjeździe Kwiatkowski i Moscon odczepieni, Van Baarle resztką sił się trzyma, ale on ma w nogach ucieczkę#RVV18
— Tomasz Czernich (@TCzernich) 1 kwietnia 2018
Pozostaje jeszcze wspomnieć o zwycięzcy, bo Niki Terpstra skompletował dziś dublet. Cztery lata temu zgarnął pełną pulę w wyścigu Paryż-Roubaix, innym kolarskim monumencie, który rozstrzyga się na brukach. Przydomek „piekło północy” nie wzięło się zresztą znikąd. Wychodzi na to, że piekło faktycznie jest wybrukowane. Czy dobrymi chęciami, tego nie wiemy.
W tym sezonie Terpstra wygrał już w E3 Harelbeke, nieco ponad tydzień temu. To inny wyścig, który rozgrywa się we Flandrii. Mamy wrażenie, że gdyby przenieść Tour de France czy Giro d’Italia w tamte rejony, to Holender byłby jednym z faworytów.
#RVV18 Niki Terpstra wygrał Ronde van Vlaanderen po solowym rajdzie. Pierwszy holenderski zwycięzca od 32 lat. pic.twitter.com/NTtXHKNKgD
— rowery.org (@roweryorg) 1 kwietnia 2018
Fot. Newspix.pl