Joanna Jędrzejczyk poinformowała o zakończeniu obozu treningowego przed rewanżową walką z Rose Namajunas o pas mistrzyni świata UFC. Przy okazji zapewniła, że problemy z wagą, przez które została sensacyjnie zdemolowana w pierwszej potyczce, tym razem na pewno się nie pojawią. Kwietniowa walka zapowiada się więc smakowicie.
Ostatnie miesiące nie były dla niej łatwe. Nie dość, że musiała pogodzić się z utratą pasa po listopadowej porażce, to musiała też radzić sobie z atakiem szydery. Ten pojawił się, gdy zdradziła, jaki cyrk dział się w jej obozie tuż przed walką. Chodziło oczywiście o słynny już skok wagi, przez który w krótkim czasie musiała drastycznie zbić do limitu wagowego aż 7,5 kilo. Zdaniem Jędrzejczyk, gdyby nie błędy lekarza i dietetyka, walka potoczyłaby się inaczej.
Jak to w życiu bywa, osoby znające Aśkę i realia sportów walki miały świadomość, że taka dieta cud nie mogła skończyć się dobrze, inni z kolei widzieli w tym tylko tanią wymówkę zawsze pewnej siebie zawodniczki. Kiedy kilka tygodni po przegranej zapytaliśmy JJ skąd wzięły się problemy z wagą, tylko rozłożyła ręce: – To nie jest tak, że obżerałam się chipsami czy słodyczami, bo przed walkami mam naprawdę bardzo rygorystyczną dietę. Co ciekawe, podczas samych przygotowań byłam lżejsza, ale waga nagle skoczyła kilka dni przed walką i nikt nie mógł pomóc mi jej zbić – tłumaczyła.
Jak mówiła, tuż przed pojedynkiem czuła mrowienie w stopach, a kiedy weszła do oktagonu, na najwyższych obrotach nie działała ani głowa, ani praca nóg. I w końcu nadziała się na lewy sierpowy Rose, który zgasił światło.
Kiedy więc teraz poinformowała na swoich kanałach społecznościowych o zakończeniu sparingów przed rewanżem z Namajunas, naturalnie pojawiły się też zgryźliwe pytania, czy tym razem aby na pewno trzyma wagę. Polka uspokoiła jednak, że wszystko będzie jak należy. Jest fit.
– Zadbałam o wszelkie szczegóły, moja waga jest bardzo niska, nie zostanę poddana katorżniczemu cięciu wagi na trzydzieści godzin przed walką. Tutaj żaden błąd nie zostanie popełniony. Czuję się bardzo dobrze – zapewniała też przed tygodniem w rozmowie z Polsatem Sport.
Kto wie, być może tym razem oparła swoją dietę na zdrowych polskich warzywach i sprawdzonych potrawach takich jak zupa buraczkowa, bo zdjęcie z pełnym garem wrzuciła niedawno na swój Instagram. Aż przypomniały się nam słowa pierwszej chochli RP Roberta Makłowicza: – Recepta na poprawę naszej sytuacji: mniej buraków w Sejmie, więcej na stołach, a wszystko będzie cacy.
I oby 7 kwietnia podczas gali UFC 223 w Brooklynie też wszystko było cacy.
Fot. FotoPyk