Reklama

Przebudzenie mocy

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2018, 23:34 • 4 min czytania 49 komentarzy

Ratunek w ostatnich sekundach gry. Ratunek, gdy drużynie wybitnie nie idzie, a rywal nakręca się jak sprężyna w zegarku mechanicznym. Ratunek golem zupełnie z niczego, bez wielkiego wsparcia kolegów, ot, tylko i aż siłą własnej wyobraźni i umiejętności.

Przebudzenie mocy

Przyzwyczailiśmy się, że u Nawałki w takiej roli występował Robert Lewandowski. Dzisiaj, pierwszy raz, sam siebie tak obsadził Piotr Zieliński.

Nie zamierzamy przesadzać – to tylko sparing, a więc gloryfikowany trening. Pożyteczny, przed tysiącami widzów, z mocną drużyną, ale wciąż trening. Niemniej tylko szaleniec mógłby uważać, że takie mecze i takie gole nie przybliżają Piotra Zielińskiego do pozycji jednego z liderów kadry.

Do pozycji, w jakiej kadra go potrzebuje. 

Wiecie co nas najbardziej cieszy poza dyspozycją – a zapewne i mentalnym odblokowaniem – Piotrka Zielińskiego? To, że Koreańczycy strzelili nam dwa gole. Mówimy zupełnie poważnie. Gdyby udało nam się dowieźć czyste konto, być może tu i tam ktoś poczułby się za pewnie, za spokojnie. Być może przesadzono by z pochwałami. A przecież gole Korei, choć strzelone w przeciągu chwili, na pewno nie były efektem chwilowej zaćmy naszej drużyny. Koreańczycy na te bramki zwyczajnie zasłużyli. Optycznie na pewno Koreańczycy nie przeważali, ale trudno, żeby próbowali prowadzić grę, skoro byliśmy ich poligonem przed Niemcami – tam tańca prowadzić nie będą. Ustawili się więc na kontry i rozrywali nimi nasze szyki od pierwszych minut. Szczęsny już na samym początku musiał popisać się wybitną interwencją, później też miał mnóstwo roboty. To bezsprzecznie jeden z najlepszych polskich piłkarzy dzisiejszego meczu. A parady Skorupskiego tuż po zmianie stron? Intuicyjne, których powodzenie rozgrywało się na przestrzeni ułamków sekund? Z całym szacunkiem dla Łukasza, ale ile w nich było farta, a ile planu?

Reklama

Na pewno i tak więcej, niż w utrzymywaniu przez biało-czerwonych czystego konta przez większość meczu. jeśli nasza obrona byłaby dzisiaj murem, to żywopłotem z mniszka alpejskiego. Myliliśmy się regularnie, zarówno w podstawowym składzie, jak i po zmianach. Jeden wielki bałagan. Sami nie do końca rozumiemy co działo się dzisiaj po naszej prawej stronie, dlaczego Piszczek i Jędrzejczyk wchodzili sobie na głowę, a jak ostatecznie po wrzutce z tej strony padł gol, to musiał dorzucać lewy pomocnik Grosicki.

Ale prawda, że po kilku meczach posuchy miło było znowu popatrzeć na kadrowiczów, dla których nie jest syzyfową pracą próba stworzenia groźnej sytuacji w ataku. W pewnym sensie to było przebudzenie mocy. W pierwszej połowie znowu grali tak, jak pamiętamy – sporo polotu, szybkie ataki, nieprzewidywalność i hurtowo stwarzane sytuacje.

Grosicki może mieć kłopoty w klubie – może to nawet są kłopoty poważne – ale wydaje się, że nawet jakby nie zagrał już wiosną nic, to z orzełkiem na piersi znowu wyjdzie i będzie sobą. Ta kapitalna statystyka – dziś powiększona golem i asystą – którą widzieliśmy na Twitterze, naprawdę nie wzięła się znikąd:

cc

Jeśli na dzień przed mundialem Grosik poślizgnie się pod prysznicem i połamie obie nogi, to z nogami w gipsie dla Nawałki wejdzie, a potem zrobi asystę. Koniec, kropka.

Nie był to wielki mecz Roberta Lewandowskiego, ale tym bardziej przez to było widać, jak potrzebny jest w środku pewny siebie Zieliński. Bo oczywiście kto chce spłycać jego występ do bramki na 3:2, może przerzucić się na żużel. Piotrek nie tylko szukał gry, nie tylko próbował regulować jej tempo, ale pozwalał sobie na znacznie więcej luzu. To prawda, że jedno zagranie piętą w kole środkowym mogłoby się zakończyć kontrą, która z poważniejszym rywalem mogłaby zakończyć się katastrofą. Ale pokazuje przemianę jaka zaszła w tym chłopaku. On wreszcie nie boi się ryzykować. I nawet jeśli wyjdą mu słabsze zagrania, to wiesz, że bez podejmowania ryzyka nigdy nie zdecydowałby się na taki strzał, jaki oddał w ostatnich minutach. Może i mieliśmy ochotę do pewnego momentu napisać, że w drugiej połowie, gdy nasza gra ofensywna wyglądała znacznie gorzej, może powinien umieć lepiej wykorzystać kolegów przy robocie. Wytrącił nam jednak te argumenty w wiadomy sposób.

Reklama

Łatwe zwycięstwo zaciemniałoby obraz, ryzykowalibyśmy wpadnięcie na mieliznę samozadowolenia. A tak nie będzie przesadnej pompki, a pokora. Pojawiły się ciekawe nowe twarze w kadrze – do odkrytego przed paroma dniami Kurzawy dołączył solidny, zdyscyplinowany Romanczuk. Grosicki przypomniał, że pogłoski o jego słabej formie są dalece przesadzone. Zieliński odkrył, że może dawać reprezentacji dużo więcej, niż dawał.

W przewrotny sposób, ten mecz jest wymarzony.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

49 komentarzy

Loading...