Kiedy sportowiec odnosi sukcesy grubo po trzydziestce, zwykle klepie się formułkę, że jest niczym wino: im starszy, tym lepszy. Natomiast naszym zdaniem Roger Federer jest jak ekskluzywny whiskacz, który przez kilkadziesiąt lat dojrzewał w szkockiej destylarni, a po nalaniu do szklanki jest jeszcze lepszy i jeszcze droższy. Szwajcar wygrał piętnasty mecz z rzędu w tym sezonie i jak na razie w 2018 roku nie zaznał porażki. To jego najlepszy start od dwunastu lat.
O tym, że król Roger nie zna litości, przekonał się minionej nocy Jeremy Chardy. Francuz, który stanął na jego drodze w czwartej rundzie turnieju w Indian Wells nie poddał się bez walki, ale ostatecznie i tak zebrał po głowie 5:7, 4:6. Federer idzie jak taran, bo był to jego piętnasty mecz w sezonie i piętnasty wygrany. Ta regularność dała mu dotychczas zwycięstwa w wielkoszlemowym Australian Open i turnieju w Rotterdamie.
36-latek walczy za oceanem o swoje szóste zwycięstwo w Indian Wells, gdzie wygrywał już w latach 2004-2006, 2012 i 2017. W ćwierćfinale jego przeciwnikiem będzie 21-letni Chung Hyeon. Chociaż Koreańczyk był jedną z sensacji AO, to faworyt jest oczywisty.
W ogóle warto wrócić do wspomnianej stuprocentowej skuteczności Federera, bo notuje on właśnie najlepsze wejście w sezon od 2006 roku. Szmat czasu. Roger był wtedy raptem 25-letnim facetem, chociaż już bardzo utytułowanym. A wyglądał tak:
Wtedy wszedł w sezon z buta wygrywając pierwsze szesnaście meczów. Jego pogromcą okazał się dopiero Rafa Nadal, który wygrał z nim w finale turnieju w Dubaju. Mimo tamtej porażki Federer nie stracił jednak specjalnie rozpędu, bo kolejną przegraną zaliczył dopiero w meczu numer – uwaga – 35. Kosmos. Do tego czasu zdążył wygrać nie tylko AO, ale także imprezy w Doha, Indian Wells i Miami.
Powtórzenie bilansu otwarcia 35-2 będzie ekstremalnie trudne, ale już wyrównanie 16-0 jest na wyciągnięcie ręki. Jak będzie, zobaczymy, ale bez względy na wszystko i tak trzeba przyznać, że gość jest niebywały. Ma 36 lat na karku, kilka kontuzji za sobą, niby jego styl gry jest bardziej zachowawczy, a jednak wciąż jest magia i miejsce w światowym topie.
– Kiedy jesteś młodszy, możesz spędzać na korcie po cztery godziny przez dziesięć dni z rzędu. W ten sposób udowadniasz sobie, że potrafisz. Ale wraz z wiekiem stajesz się coraz bardziej zorientowany na jakość, a nie na ilość, bo ta szkodzi ciału. Rozegrałem w swojej karierze prawie 1500 meczów, więc muszę być ostrożny – opowiadał w styczniu numer jeden rankingu ATP.
„Czasy się zmieniają, ale pan zawsze jest w komisjach” – mówił w „Psach” Boguś Linda. W tenisie też czasy się zmieniają, a Roger wciąż jest w sztosie.
Fot. newspix.pl