Zapowiadaliśmy dziś ten mecz jako „starcie drużyn wyblakłych”, których dawno kibice mogą tylko tęsknić za dawną wielkością. Ekip upatrujących w Lidze Europy ratunku, aby ich obecny sezon nie został totalnie zmarnowany, bo ani Milan, ani Arsenal nie mają w swych ligach zbyt dobrej sytuacji.
Tak jak przypuszczaliśmy, obie ekipy potraktowały to spotkanie poważnie, bowiem i Gattuso, i Wenger zdecydowali się na wystawienie praktycznie najmocniejszych jedenastek. Chociaż można to trochę wziąć w cudzysłów, bo szczególnie Anglicy zostali mocno osłabieniu – zabrakło bowiem Aubameyanga, który w europejskich rozgrywkach występował już w barwach BVB, zaś Lacazette’a wykluczyła kontuzja.
Gdybyśmy przed meczem nie zobaczyli grafik ze składami, gdybyśmy nie wiedzieli w jakich sytuacjach znajdują się oba zespoły, moglibyśmy pomyśleć, iż oglądamy futbol na najwyższym poziomie. Mocno zaczął bowiem Milan, atakując rywali wysokim pressingiem. Za chwilę The Gunners otrząsnęli się, wyszli spod nacisku i sami zaczęli gnieść przeciwników. Wysokie tempo, duża intensywność, zero jakiegokolwiek zblazowania, lubimy to!
Tym bardziej, że poszczególne ataki po prostu były efektywne. Już w pierwszych minutach dwa razy groźnie uderzali Rossoneri, z drugiej strony skutecznością błysnął zaś Mkhitaryan. Dostał piłkę po lewej stronie pola karnego, zszedł na swoją lepszą, prawą nogę, huknął i przyfarciło mu się, bo piłka jeszcze odbiła się od Bonucciego. Zmyliła więc Donnarummę i wpadła do jego siatki.
Jakże inne było to dzisiejsze podejście Arsenalu względem tego z jego ostatnich spotkań, a mieliśmy o to obawy, ponieważ Wenger wypowiadał się przed tym meczem dość asekuracyjnie. Coś na zasadzie: „wierzymy, powalczymy, ale nie możemy bać się konsekwencji przy okazji porażki”. Tymczasem Kanonierzy emanowali dziś pewnością siebie, większą kreatywnością oraz skutecznością rozgrywanych akcji. Grali kombinacyjnie i po prostu wychodziło im to, w przeciwieństwie do Milanu, który gubił się dość często, kiedy tylko jego piłkarze zapędzili się pod pole karne rywala. A to zabrakło ostatniego podania, a to ktoś uderzył z niezbyt dobrze przygotowanej pozycji…
No i błędy indywidualne – choćby na początku zaspał Biglia, groźne straty zaliczał Calabria, co przy wysokim pressingu gości było groźne. Ryzykownie zagrywał nawet Romagnoli, czyli stoper gospodarzy. Przewaga Arsenalu wynikała natomiast z faktu, iż znacznie lepiej wyglądał kolektywnie, bo i ich asekuracja stała na wyższym poziomie i ustawianie się w różnych fazach gry. Raczej nie przesadzimy pisząc, że to Donnarumma spisywał się dzisiaj najlepiej w ekipie Milanu, bo co kilka minut musiał interweniować. Weźmy nawet końcówkę pierwszej połowy – dwukrotnie popisał się refleksem, najpierw broniąc strzał Chambersa zza pola karnego, a potem w sytuacji sam na sam z Welbeckiem.
Gigi nie miał już jednak szans, kiedy w 4. minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy Ramsey wszedł w pole karne Milanu jak nóż w roztopione masło. Cała obrona strasznie w tej sytuacji zamuliła, nikt nie przejmował się Walijczykiem, a ten, bez asysty, odebrał podanie od Ozila, obiegł jeszcze bramkarza i posłał futbolówkę do pustej bramki.
Znając Rino Gattuso pewnie mocno opieprzył swoich zawodników w przerwie, ale chyba lepszym pomysłem z jego strony byłoby wymyślenie jakiegoś planu B na ten mecz. Niestety, w drugiej połowie biegi zredukowały oba zespole. Arsenal – bo mógł, wszak prowadził dwoma golami i wolał kontrolować przebieg meczu niż narażać się na kontry, brnąc do przodu. Milan, ponieważ zbyt polegał na indywidualnościach, lecz dryblingi Suso niewiele wnosiły do kreowania kolejnych sytuacji, z kolei strzały Calhanoglu przypominały wręcz desperackie próby. Nic dziwnego, że włoski szkoleniowiec zdjął Turka po godzinie gry. Inna sprawa, że jego zmiennik, Kalinić, też niewiele pokazał, bo druga linia Rossonerich kiepsko współpracowała z formacją ofensywną. Co by nie mówić, Kessie i Biglia nie są wysokiej klasy rozgrywającymi.
Kiepsko zatem wygląda sytuacja Milanu po ty meczu. Wizja awansu do Champions League to raczej historia typu “fantasy”, a i perspektywa wyeliminowania Arsenalu z Ligi Europy wydaje się być bardzo trudna. Gattuso będzie musiał wymyślić coś naprawdę odkrywczego, by odrobić straty i to na wyjeździe w Londynie. Coś nam się jednak wydaje, że poleganie na indywidualnych popisach Suso czy Calhanoglu do tego nie wystarczy. De facto zupełnie tak jak dzisiaj.
AC Milan 0:2 Arsenal (0:2)
Mkhitaryan 15′
Ramsey 45+4′
Fot. NewsPix.pl