Reklama

Arka w grupie mistrzowskiej? Na dziś to bardzo odległa perspektywa

redakcja

Autor:redakcja

06 marca 2018, 11:30 • 5 min czytania 18 komentarzy

Po porażce z Cracovią Arka legitymuje się obecnie serią sześciu meczów bez zwycięstwa. Gdynianie znacznie przyhamowali po bardzo udanym 2017 roku, kiedy począwszy od maja, udało im się wygrać Puchar Polski, utrzymać się w lidze (z wydatną pomocą Zagłębia Lubin), wygrać Superpuchar i osiągnąć naprawdę solidne wyniki w pierwszej części obecnego sezonu. Da się zauważyć tutaj wyraźną analogię do początku zeszłego roku, który również rozpoczęli fatalnie, o mały włos nie płacąc za to spadkiem. Tym razem jest podobnie. Kto wie, czy nie ze względu na to, iż nie wyciągnięto należytych wniosków.

Arka w grupie mistrzowskiej? Na dziś to bardzo odległa perspektywa

Żeby była jasność – nie uważamy, że Arka ma wynik poniżej oczekiwań. Wręcz przeciwnie. Patrząc całościowo, aktualne dziewiąte miejsce w tabeli i kontakt z grupą mistrzowską (a przez dłuższy czas obecność w niej) to ogromna zasługa Leszka Ojrzyńskiego, który wyciąga z tej drużyny bardzo wiele. Widzieliśmy to w finale Pucharu Polski, widzieliśmy w Superpucharze, widzieliśmy w meczach z Midtjylland, jak i spotkaniach kończących ostatni rok, kiedy odniesiono cztery zwycięstwa w sześciu ostatnich grach. Arka była więc solidna. Pytanie, czy zrobiono cokolwiek, aby ją wzmocnić? Spokojną zimę w wykonaniu Arkowców początkowo trudno było poczytywać za błąd. Ot, wypchnęli kilka zbędnych ogniw, sami pozyskując większość piłkarzy tak naprawdę dopiero na ostatniej prostej (Esqueda, Jankowski, Janus). Jednak jakoś nie łączy nam się to z tym, co jeszcze jesienią mówił właściciel Arki, Dominik Midak.

Przypomnijmy (za Piłką Nożną)

„Czyli można zakładać, że zimą dojdzie do zmian w drużynie i że znajdą się na nie pieniądze?

Ładny futbol kosztuje więcej. – Na pewno potrzebujemy większej jakości w zespole. Pewne kroki podejmiemy. Mamy na oku kilku zawodników, z którymi prowadzimy rozmowy. Jeden gra na Zachodzie, jeden na Wschodzie. I z końcem grudnia kończą się im kontrakty. Już potrafią dobrze grać w piłkę, ale mogą jeszcze lepiej, a przy tym są młodzi. Chciałbym, żeby metamorfozę z zawodnika dobrego na bardzo dobrego przeszli w Arce.

Reklama

W dalszej części właściciel gwarantował, że Arka dzięki temu, iż jest mądrze zarządzana, ma środki na rozwój, więc też na ewentualne gotówkowe transfery. Tymczasem z piłkarzy do pierwszego składu ściągnięto tylko Bohdanowa, który oprócz dobrej gry w debiucie jak na razie nie zaprezentował nic wielkiego, a ostatnio nawet nie podniósł się z ławki. Nie wykluczamy oczywiście, iż odpali, ale wydaje się, że jeżeli chodzi o ruchy transferowe, problem jest znacznie głębszy. Przede wszystkim nie zadbano o wystarczającą jakość w przednich formacjach. Zacznijmy od skrzydłowych. Pozyskano Krzysztofa Janusa, który w tym sezonie zagrał tylko w siedmiu ligowych meczach Zagłębia. A na skrzydłach Arka potrzebuje zawodników, którzy będą w stanie zapewnić jej liczby na tu i teraz, jak mało kto. Z obecnymi zawodnikami zajmującymi tę pozycję jest źle. I to naprawdę spory eufemizm. Spójrzcie sami:

Marcus da Silva – o goli, 0 asyst, 0 kluczowych podań (9 meczów)

Grzegorz Piesio – o goli, 1 asysta, 1 kluczowe podanie (25 meczów)

Patryk Kun – 2 gole, 0 asyst, 0 kluczowych podań (22 mecze)

Luka Zarandia – 0 goli, 1 asysta, 0 kluczowych podań (10 meczów)

Teraz dokooptowano zawodnika, który wręcz idealnie pasuje do tego zestawienia – Janus również nie może się na razie pochwalić ani jednym oczkiem w punktacji kanadyjskiej (zaliczył tylko jedno kluczowe podanie). Nie mniej wesoło jest zresztą na szpicy. Rafał Siemaszko popisał się w tym sezonie czterema trafieniami. W ostatnich pięciu meczach zagrał tylko raz – 72 minuty z Lechem. W spotkaniu z Cracovią zamiast niego z ławki weszli świeżo sprowadzony Jankowski (1 gol, 2 asysty w 19 meczach) i Ruben Jurado (3 gole, 2 asysty w 22 meczach). Poza kadrą znalazł się natomiast Esqueda, o którym mówi się, że został Ojrzyńskiemu wepchnięty nieco na siłę. Szkoleniowiec nie protestował, bo tak naprawdę nie miał innych sensownych alternatyw. Jak widać – nie doczekał się ich aż do końca okienka.

Reklama

Skoro Jurado i Jankowski weszli w drugiej połowie, Siemaszko przesiedział całe spotkanie na ławce, a Esqueda w ogóle nie znalazł się w kadrze, zapewne zapytacie, kto grał na szpicy? Otóż Grzegorz Piesio, wymiennie z Patrykiem Kunem. Pamiętamy, że taki wariant bardzo dobrze funkcjonował, chociażby w pierwszym meczu z Midtjylland, ale właśnie – to były wyjątkowe okoliczności. Teraz – po prostu potrzeba chwili, a nawet akt desperacji.

Arka zdobyła zaledwie trzy bramki w sześciu ostatnich spotkaniach. Taki wynik nie bierze się z przypadku. Oczywiście, trudno nie szanować remisów z Lechem i Zagłębiem, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że obecne rezultaty drużyny to w jakimś sensie pokłosie przespanego zimowego okienka transferowego.

Brak klasowego napastnika to jednak niejedyny problem tej drużyny. Swoje robi również rażący wręcz minimalizm. I tu być może należy wrzucić kamyczek do ogródka trenera. Nastawianie się na stałe fragmenty gry może być solidną bronią, ale gdy jest jedynym elementem uzbrojenia, w końcu musi przestać przynosić skutek. Tymczasem Arkowcy uporczywie wyczekują rzutów rożnych, licząc, że przyniosą one jakieś efekty. Jak widać po liczbie strzelonych goli – na razie nie przynoszą. Powodują co najwyżej irytację kibiców, gdy kolejne dośrodkowania nie dochodzą do celu. Do tego mamy jeszcze dalekie wrzuty z autu Zbozienia, czy ostatnio Warcholaka, który odzyskał miejsce w podstawowym składzie. Reporterka Canal+ zapytała o to zresztą w przerwie meczu w Krakowie lewego defensora, a ten odpowiedział, że tak chcą grać, bo to też sposób. Jasne – to jest sposób, ale powoli, obok rzutów rożnych, staje się zbyt ważnym. I nieskutecznym.

Pytanie jednak, czy dzisiejsza Arka jest w stanie grać inaczej? Trenerowi zarzuca się faworyzowanie nieefektywnego Szwocha. Ale kto miałby go zastąpić i choć spróbować pociągnąć grę Arki do przodu? Ciągłe rotacje na pewno również nie pomagają, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, iż często wynikają z kontuzji. Albo potrzeby szukania złotego środka. Z tym że z takim składem personalnym, na czele z ofensywnymi zawodnikami bez liczb, trudno się wstrzelić i znaleźć to optymalne rozwiązanie. Choć długo się to Ojrzyńskiemu udawało. Można powiedzieć, że momentami zakłamywał rzeczywistość, bo gdynianie, patrząc tylko na umiejętności czysto piłkarskie, nie pasowali do czołowych lokat w naszej ekstraklasie. A jednak długo je piastowali. Czy teraz będzie w stanie wyciągnąć zespół z kryzysu i – jak to w naszych warunkach często bywa – nie zapłaci swoją posadą za grę ponad stan, przede wszystkim w drugiej połowie 2017 roku?

Nadzieją na lepsze jutro na pewno nie jest terminarz. Arkę przed podziałem na grupę mistrzowską i spadkową czekają jeszcze mecze z Termaliką (D), Jagiellonią (W), Legią (D) i Lechią (W). Wystarczy spojrzeć, nic dodawać nie trzeba. Jeżeli nie wygra z Termaliką, może już pożegnać się z marzeniami o czołowej ósemce. Jednak nawet w przypadku zwycięstwa załapanie się do niej będzie bardzo, ale to bardzo trudne.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...