Od słodkich słówek do publicznych kłótni. Trudna miłość Bjelicy i kibiców

redakcja

Autor:redakcja

01 marca 2018, 20:56 • 4 min czytania

Na początku każdego związku są słodkie słówka pisane na skrawku papieru. Padają piękne zdania, podszeptuje się o miłości na wieki. Ale z czasem przychodzą pierwsze kłótnie i wyciąganie brudów leżących na sercu. Związek Nenada Bjelicy z kibicami Lecha Poznań w środę wkroczył w fazę drugiego kryzysu. Podczas środowego spotkania ze Śląskiem fani „Kolejorza” wykpili Chorwata okrzykami o cirkusie i skandalozy. 

Od słodkich słówek do publicznych kłótni. Trudna miłość Bjelicy i kibiców
Reklama

Niemal każdy trener na świecie lubi podlizać się kibicom w swoim nowymi klubie komplementem rzuconym już w drzwiach wejściowych. Podkreślić, że fani akurat tej właśnie drużyny są najlepsi, że będzie dla nich wygrywał, że będzie pięknie. Nie inaczej było z Nenadem Bjelicą podczas jego pierwszych dni w Poznaniu. Chorwat zapewniał, że zna renomę miejscowych kibiców. I obiecał im walkę w każdym spotkaniu. Frazes gonił frazes, ale nowy szkoleniowiec „Kolejorza” szybko zyskał zaufanie miejscowych. Wykreowano go na tego, który zaprowadzi porządki w drużynie i będzie reprezentantem trybun w szatni. Poznański kibic miał wreszcie dostać twierdziela, który wjedzie do szatni na białym koniu i ustawi wszystkich po swojemu.

Kibice za te konferencyjne całusy odwdzięczyli mu się transparentem, który wywiesili przy Bułgarskiej w debiucie nowego wodza. Napis na nim głosił „Treneru Bjelice – hocemo borce, a ne zvezdice”, czyli „Trenerze Bjelico, chcemy wojowników, a nie gwiazdeczki”. Chorwat dostał jasny komunikat – „stoimy za tobą, rób porządki, poprzemy cię w nich. Masz zgodę na czystki, ale i mamy swoje oczekiwania”. Później w mediach społecznościowych rozhulano hasztag na patent z Premier League #InBjelicaWeTrust. Początki związku – jak to często bywa – były słodkie, a lukrowaniu nie było końca.

Reklama

Ale ex-trener Austrii Wiedeń wkrótce przekonał się, że cierpliwość też ma swoje granice. A dane słowo ma swoją wartość – to przecież Bjelica obiecywał, że fani dostaną takiej drużyny, która nawet jeśli będzie przegrywać, to po heroicznej walce. – We Włoszech, gdy prowadziłem Spezię, zawsze dostawaliśmy aplauz po meczu. Zachwyciliśmy kibiców ambicją i wolą zwyciężania, choć nie zawsze wygrywaliśmy – mówił.

Pierwsze brudy w związku wyprano publicznie w Szczecinie po przegranym 0:3 meczu Pucharu Polski. Czyli jeszcze przed rocznicą zatrudnienia Chorwata w Poznaniu. Lechici przeszli wtedy obok meczu i po żenujących 90 minutach zostali wezwani pod sektor gości. Pierwszy pod płot ruszył Bjelica, który przekrzykiwał się z kibicami i wymachiwał rękoma. Klasyczna kłótnia w towarzystwie – kto tego nie przeżył? Szamotanina wisiała w powietrzu, ale ostatecznie trener wraz z piłkarzami zeszli do szatni.

Druga faza kryzysu tej trudnej miłości przyszła na początku tego roku. Po kiepskim starcie Lecha wrzało głównie w internecie, a kibice na stadionie jeśli już krytykowali, to piłkarzy. „Biegać, walczyć i się starać, w Lechu trzeba zapierdalać” – padało wtedy z sektorów sympatyków gospodarzy. Otwarte wyrzuty do Chorwata padły dopiero w drugiej połowie meczu ze Śląskiem Wrocław. Żenująca postawa lechitów sprowokowała do okrzyków niosących się z „Kotła”. „Bjelica! Co? Skandaloza!”, a później „Bjelica! Co? To je cirkus!”. Bjelicę musiało to zaboleć, bo – po pierwsze – trybuny po raz pierwszy zwróciły się tak otwarcie przeciwko niemu, a – po drugie – zadrwiono z niego samego przypominając mu jego własne hasła.

Po meczu trener najpierw stwierdził, że okrzyków nie rozumiał lub nie dosłyszał. Ale po wyjaśnieniu, o co kibicom chodziło, nie miał już wyjścia i musiał się jakoś do nich odnieść. Wolał jednak nie wywlekać brudów ze związku na forum. Albo po prostu chciał odpuścić i nie drążyć tematu. – Powiem tylko tyle, że mam wielki szacunek do kibiców. Przyszło ich dzisiaj ponad cztery tysiące, a było przecież bardzo zimno – odparł.

Teraz przed nim i fanami „Kolejorza” nie ma czasu na ciche dni i odpoczynek od siebie, który mógłby zaleczyć świeże rany po środowych okrzykach. Już w niedzielę kolejny mecz – i to nie byle jaki. Zwycięstwo nad Śląskiem nie było przecież wystarczającą rekompensatą dla fanów z Poznania. Prawdziwymi kwiatami na zgodę może być tylko dobra postawa w starciu z Legią. Najlepiej okraszona zwycięstwem. A jeśli Lech znów na wyjeździe poważnie rozczaruje, to Bjelica będzie mógł powoli pakować rzeczy ze wspólnego mieszkania.

Najnowsze

Anglia

Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza

Wojciech Piela
0
Wzruszające chwile na Anfield. Byłe kluby uczczą pamięć zmarłego piłkarza
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama