Reklama

Mamy poryte gary

redakcja

Autor:redakcja

26 lutego 2018, 10:40 • 5 min czytania 17 komentarzy

Tekst dnia w prasie? Wywiad z Mateuszem Szczepaniakiem i jego żoną Karoliną, jedną z najfajniejszych piłkarskich par w Ekstraklasie. – Generalnie poryte mamy gary – puentują tę rozmowę.

Mamy poryte gary

GAZETA WYBORCZA

W Wyborczej nic piłkarskiego. Przytoczymy zatem krótki fragment rozmowy z Justyną Kowalczyk.

Kończą się pani czwarte igrzyska. Najtrudniejsze ze wszystkich?

Tak samo trudne były te w Turynie, ale niespodziewanie dobrze się skończyły, medalem. Tu też było bardzo ciężko. Włożyłam w przygotowania wszystkie siły, niczego nie zaniedbałam. Byłam bardziej profesjonalna niż kiedykolwiek. I nic. Gdy przyszło do startu w Pjongczangu, okazało się, że świat mi odjechał. Za daleko. Taka jest rzeczywistość.

Reklama

Bardzo pani rozczarowana.

No, a jaka mam być? Gdybym leżała na plaży i piła sobie piwo podczas zgrupowań, to teraz miałabym to, na co zasłużyłam. Tymczasem harowałam jak wół, zrobiłam wszystko, co kiedyś robiłam, gdy należałam do światowej czołówki, rywalizowałam z Marit Bjoergen i z wszystkim najlepszymi…

Zrzut ekranu 2018-02-26 o 10.12.16

SUPER EXPRESS

W Superaku nuda. Z piłkarskich rzeczy jest tylko raport pomeczowy i tekst o Probierzu i murawie, w którym nie znajdujemy jednak nic świeżego. Jedziemy dalej.

PRZEGLĄD SPORTOWY 

Reklama

Zrzut ekranu 2018-02-26 o 10.13.01

Jak zwykle w poniedziałek – masa pomeczówek. Zdarzają się jednak rzeczy, które można zacytować. Na przykład wywiad z Mateuszem Szczepaniakiem i jego żoną Karoliną. Jak zwykle – mocno niestandardowy.

Karolina: U nas generalnie wszystko szybko się dzieje. Jak ze ślubem. Siedzieliśmy, tak jak teraz, a Mateusz znienacka rzucił pomysł, żeby go wziąć jak najszybciej.

Mateusz: Gdyby było można, to wzięlibyśmy ślub następnego dnia. Formalności nie pozwoliły, trzeba czekać trzy tygodnie. Grałem w Podbeskidziu, skontaktowałem się z Urzędem Stanu Cywilnego w Bielsku-Białej, ale nie było miejsca. Znalazło się w Szczyrku. Zadzwoniłem do trenera Podolińskiego. „Mam ślub za miesiąc. Może mnie trener zwolnić z jednego treningu? Nadrobię”. Przejął się. „Skoro masz ślub, to my przyjedziemy z kwiatami”. „No właśnie nie. Chcemy skromny ślub, nawet rodzice nie wiedzą”. „Szczepan, jak byłbyś moim synem, to bym cię za to zabił”. 

Karolina: Chcieliśmy mieć coś swojego. Bo tak naprawdę wesela nie robisz dla siebie, tylko dla gości. A to było nasze. Przyjechali tylko świadkowie – przyjaciel Mateusza i moja przyjaciółka. I tyle, żadnego fotografa, żadnego kamerzysty. Nie zamieniłabym tego dnia na żaden inny. Potem poszliśmy do restauracji na obiad, świadkowie zostali na weekend. 

Mateusz: Wszyscy musieliśmy się zmieścić na 45 metrach, więc noc poślubną trzeba było przełożyć (uśmiech). 

Karolina: W Wigilię powiedzieliśmy o wszystkim rodzinie. Zdziwili się, ale mają obiecany ślub kościelny.

Mateusz: Generalnie poryte mamy gary. 

Zrzut ekranu 2018-02-26 o 10.13.40

Arkadiusz Malarz jest spokojny – za chwilę Legia wróci na pierwsze miejsce.

Wspomniał pan o wypełnieniu stadionu. Jak się grało przy praktycznie pustych trybunach na Cracovii? Atmosfera chyba mocno przypominała tę, którą znacie ze sparingów. 

Na pewno grało się inaczej niż zwykle. Było dziwnie. Piłka nożna jest dla kibiców i nam, zawodnikom, zdecydowanie lepiej gra się na wypełnionych stadionach. Tym razem na trybunach była garstka ludzi. Były tego małe plusy, bo było słychać podpowiedzi, które sobie wzajemnie dawaliśmy. Jednak mówiąc poważnie, rozumiem, że ludzie dlatego nie przyszli na stadion, bo taka była pogoda, więc im wybaczam.

Czy przed wtorkowym meczem z Jagiellonią ma jakieś psychologiczne znaczenie to, że straciliście pozycję lidera właśnie na rzecz drużyny? 

Z tego, co wiem, mamy tyle samo punktów, co oni. 

Tak, ale jednak jesteście na drugim miejscu. 

No, to we wtorek znów będziemy na pierwszym. 

Zrzut ekranu 2018-02-26 o 10.13.42

Uli Hesse, znany niemiecki dziennikarz uważa, że to dobry moment na sprzedaż Lewandowskiego.

O zmianie menedżera przez Roberta Lewandowskiego głośno jest nie tylko w Polsce, ale także w Niemczech. Myśli pan, że transfer w lecie jest realny? 

Bayern to klub, który nie musi sprzedawać żadnego zawodnika. Ale myślę, że mimo to trwają już pokerowe rozgrywki pomiędzy klubem, potencjalnym kupcem i otoczeniem Lewandowskiego. W najbliższych miesiącach będzie sporo polityki w tej sprawie. Zmiana menedżera jest dla mnie jasnym sygnałem, że Polak próbuje wywalczyć sobie kontrakt w innym europejskim klubie.

Dziwi mu się pan? 

W tym roku Robert skończy trzydzieści lat. Gdy wygaśnie jego umowa z Bayernem, będzie miał trzydzieści trzy. To będzie już za późno, by trafić do innego klubu na tym poziomie. W przypadku każdego innego zawodnika powiedzielibyśmy, że jest za późno na wielki transfer. Barcelona czy Real Madryt zwykle nie kupują trzydziestolatków za duże pieniądze. Ale z Lewandowskim jest inaczej. On praktycznie nigdy nie ma kontuzji. Jest absolutnie profesjonalny i utrzymuje się w świetnej formie fizycznej, więc na pewno ma przed sobą jeszcze kilka lat gry na najwyższym poziomie. To jednak ostatni moment na taki ruch. 

Zrzut ekranu 2018-02-26 o 10.13.45

Przemysław Rudzki niestandardowo zaczyna swój felieton o młodych talentach.

Podczas robienia małych porządków w mieszkaniu (zazwyczaj celem znalezienia czegoś, czego akurat pilnie potrzebuję), niemal za każdym razem znajduję absurdalne rzeczy. Pocztówkę od kumpla z wakacji w Darłówku. Walentynkę od dziewczyny z trzeciej C z liceum. Akredytację z meczu Floty Świnoujście w Pucharze Polski. Laurkę urodzinową od młodszej córki brata. Indeks z Politechniki. Te relikty przeszłości często sprawiają, że na moment się zatrzymuję, nie dowierzając, że aż tyle lat mogło już upłynąć. Ostatnio trafiłem na kartkę z wakacji. Przysłała ją moja ówczesna dziewczyna. Traktowałem ją nadzwyczaj poważnie (jak każdą kolejną), oczywiście na tyle poważnie, na ile może to robić niespełna szesnastolatek. Na tej pocztówce napisała, że „nawet trochę tęskni, ale tutaj (chyba gdzieś nad morzem) też są chłopcy”, a także, że „list napisze później, bo teraz nie mam na to czasu”. Z pocztówki jasno wynikało, że szanse na stworzenie przez nas trwałej relacji są takie, jak wejście zimą nago na K2. 

To co piszę może Wam się wydać zupełnie bezsensowne, a nawet idiotyczne, ale w dziecinnie łatwy sposób połączę pocztówkę od czternastoletniej miłości z bloku obok z futbolem. Chodzi mi o przewidywanie pewnych zjawisk. Przewidywanie przyszłości. Tak w przypadku pierwszych związków, jak i pierwszych goli staje się to sprawą poważną. Jeśli chodzi o pierwsze dziewczyny, na szali są emocje, uczucia i cały bagaż doświadczeń, który prowadzi nas do szczęśliwego finału (albo nieszczęśliwego). W przypadku piłki to marzenia o sławie i klasie, czasem tak wielkiej, że nijak nie umiemy tego ogarnąć rozumem. Marzenia nie tylko tych, którzy sami je mają spełnić.

Zrzut ekranu 2018-02-26 o 10.13.38

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...