Jest wiele zespołów, które wilczy bilet z Ligi Europy przyjęłyby ze smutkiem – o, weźmy choćby Arsenal, ekipa Wengera przez krajowe rozgrywki do Ligi Mistrzów się pewnie nie dostanie, musi liczyć na sukces piętro niżej w międzynarodowym futbolu. Jednak z Napoli historia jest już inna. Jasne, nikt nie pogardzi nawet tak mało prestiżowym trofeum, jak LE, natomiast neapolitańczycy mają szansę na scudetto, pierwsze od przeszło dwóch dekad, więc naturalne, że utrata europejskiego frontu by drużynę Sarriego tak nie bolała. I rzeczywiście, Europa w sezonie 17/18 odjechała im bezpowrotnie, natomiast pożegnanie odbyło się z klasą.
Nie było pozorowania, grania na jak najmniej przykry wynik po porażce z Lipskiem w pierwszym meczu 1:3. Nie, goście naprawdę atakowali z przyzwoitymi chęciami, momentami udawało się im zamknąć rywala na jego połowie i długo stamtąd nie wypuszczać. Duża w tym zasługa Piotrka Zielińskiego, który był aktywny, wiedział, kiedy należy przyspieszyć grę, a kiedy ją zwolnić. Super było to podanie do Insigne, które przeszyło całą linię obrony rywala i wyprowadziło Isigne sam na sam z Gulacsim. Tak, był wtedy spalony, ale można było też zobaczyć jak Piotrek dobrze się dziś czuje, co potwierdził zresztą później. Strzelił na 1:0, dobijając uderzenie Insigne – może sama bramka nie była ładna, ale kombinacja ją poprzedzająca już tak, szybka wymiana piłek i wyprowadzenie Włocha na dobrą pozycję. Na 2:0 podwyższył w końcówce już sam Insigne, wykorzystując dośrodkowanie Callejona i niezdecydowanie obrońcy, który chciał poczekać na piłkę, ale zanim ta dotarła do niego, spotkała się z zawodnikiem Napoli.
Zielinski Goal. 0-1!pic.twitter.com/bYjzYrN3Fc
— 1926 (@NapoliGIF) 22 lutego 2018
Na tym stanęło, bo potem goście nie potrafili już jednak wyprowadzić ostatecznego ciosu. Najgroźniej było po uderzenie Callejona, ale skoro wskazujemy uderzenie siedem metrów od bramki i dwa metry nad nią, to może jednak lepiej przestać pisać o jakiejkolwiek groźbie.
Prawda jest taka, że Napoli przegrało ten dwumecz u siebie, tutaj, choć było sporo lepsze od przeciwnika, postawiło sobie zbyt trudne warunki. Choć przeciwnik starał się pomagać najlepiej, jak potrafił: gospodarze na początku gry obili poprzeczkę po rykoszecie od Tonelliego, ale poza tym nie istnieli w ofensywie. Oddali zero celnych strzałów, wszystkie próby prostopadłych podań kasował im Reina, który umiejętnie grał na przedpolu.
Czyli jedni pożegnali się godnie, choć średnio im zależało, drudzy idą dalej po słabym występie, choć wygrana całych rozgrywek może być dla nich bezcenna, w końcu zajmują dopiero piąte miejsce u siebie w kraju. Liga Europy w pigułce.
RB Lipsk – Napoli 0:2
Zieliński 33′ Insigne 86′
Fot. FotoPyK