Reklama

Metamorfoza Szachtara i zasłużone zwycięstwo z Romą

redakcja

Autor:redakcja

21 lutego 2018, 23:33 • 4 min czytania 22 komentarzy

Mecz Szachtara z Romą zapowiadał się na wyrównane spotkanie, w którym o zwycięstwie zadecydują indywidualne przebłyski pojedynczych zawodników. Nie spodziewaliśmy się jednak, że obejrzymy aż taką przewagę Rzymian w pierwszej połowie i dla równowagi kompletną dominację Ukraińców po zmianie stron. Przeszli oni kompletną metamorfozę i ostatecznie wyszarpali zwycięstwo, które – gdyby nie nieskuteczność i świetna postawa Alissona – powinno być znacznie bardziej okazałe.

Metamorfoza Szachtara i zasłużone zwycięstwo z Romą

Pierwsza część spotkania to jednak wzorowe zawody w wykonaniu przyjezdnych. Którzy oddali Szachtarowi inicjatywę na pierwsze pięć, góra dziesięć minut, a potem pokazali klasę. Zawłaszczyli sobie środkową strefę, zdominowali skrzydła, a na dodatek formę potwierdziła jedna z ich największych perełek – Turek Cengiz Under. Już na samym początku stworzyli sobie wyśmienitą sytuację po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Dżeko oddał strzał, piłkę z problemami odbił przed siebie bramkarz, dopadł do niej Fazio, lecz w ostatniej chwili został zablokowany przez jednego z obrońców rywali. Szachtar próbował się odgryzać – Marlos przedryblował w polu karnym Kolarova, chciał pokonać bramkarza sprytnym strzałem przy krótkim słupku, lecz ten nie dał się zaskoczyć. Była to tak naprawdę jedyna konkretna akcja Ukraińców w pierwszej połowie. Później istniała bowiem tylko i wyłącznie Roma.

Kilkukrotnie próbował Dżeko, ale żaden z jego strzałów nie sprawił większych problemów bramkarzowi. Mieliśmy go nawet skrytykować, ale nie byłoby to do końca w porządku, bo przynajmniej próbował. W przeciwieństwie do napastnika rywali – Ferreyry, który był cieniem samego siebie. Na palcach jednej ręki można byłoby policzyć jego kontakty z piłką w pierwszej odsłonie. Grał słabo, co chwilę wyprzedzali go obrońcy rywala. Można było nakręcić o nim odcinek do serialu “Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie”.

Najlepsze wrażenie zrobił na nas Cengiz Under, który tuż przed przerwą wyprowadził Romę na prowadzenie. Otrzymał bardzo dobre otwierające podanie od Dżeko, ładnie wyszedł na pozycję w polu karnym i nie miał problemów, żeby pokonać bramkarza. Tym samym zdobył bramkę w czwartym kolejnym meczu z rzędu.

Na tym jednak musimy skończyć wszystkie dobre wieści dla Romy. W drugiej połowie obudził się bowiem krytykowany przez nas Ferreyra, a dla Szachtara nastał naprawdę dobry czas. Trzy minuty po gwizdku oddał swój pierwszy celny strzał na bramkę. Jeszcze zbyt lekki, wprost w koszyczek bramkarza. Po chwili jednak otrzymał długą piłkę – z pominięciem linii środkowej – od Rakickiego, wkręcił w ziemię Manolasa i mocnym uderzeniem doprowadził do wyrównania. Zrobił coś z niczego. Wystarczyła chwila dekoncentracji w szeregach obronnych gości, by wreszcie dał o sobie znać. Zresztą z tego słynie. Potwierdził to, co o nim wiemy. Często jest niewidoczny, ale w kluczowych momentach potrafi się odnaleźć. W pierwszej połowie grał jednak naprawdę fatalnie, ale po zmianie stron przeszedł wielką metamorfozę. Tak samo jak cały jego zespół.

Reklama

Z tyłu rządzili ukraińscy defensorzy, z przodu akcje napędzali Brazylijczycy. Wszystko wreszcie zaczęło się zazębiać. Tyłek przyjezdnym długo ratował jednak ich bramkarz – Alisson. Marlos przyjął sobie piłkę w polu karnym, miał mnóstwo czasu, z grzeczności powinien zapytać, w który róg wpakować piłkę, a potem po prostu to zrobić. Uderzył jednak tak, że świetną interwencją popisał się Brazylijczyk.

Później strzału zza pola karnego próbował Taison. Piłka zmierzała niemal w samo okienko, ale nawet to nie stanowiło problemów dla świetnie dysponowanego Alissona. Który jednak dał się w końcu pokonać za sprawą fantastycznego uderzenia z rzutu wolnego Freda. Tym razem był bez szans. Piłka omal nie zerwała pajęczyny w bramce. Odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła. W doliczonym czasie gry Szachtar miał bardzo dobrą sytuację, by dobić rzymian, ale znów świetną interwencją popisał się… a, nie będziemy się powtarzać. Dobrze wiecie kto. Do spółki z obrońcą, leżąc na ziemi, heroicznie wybili zmierzającą do bramki piłkę.

Szachtar w pierwszej połowie, nie licząc pojedynczych momentów, nie istniał, ale w ostatecznym rozrachunku odniósł zasłużone zwycięstwo. W drugiej połowie poszedł za ciosem i tak naprawdę może pluć sobie w brodę, że udało mu się zdobyć tylko dwie bramki. Była okazja zapakować więcej. Znacznie więcej.

Szachtar – Roma 2:1

41′ 0:1 Under

52′ 1:1 Ferreyra

Reklama

71′ 2:1 Fred

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
12
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
56
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

22 komentarzy

Loading...