Zaledwie dwa zwycięstwa w 2018 roku, mimo aż dziesięciu podejść. Dwie z rzędu porażki z co najmniej trzema straconymi bramkami, pierwsza taka czarna miniseria od wielu, wielu lat. To wszystko sprawia, że dzisiejsza wygrana z West Bromem – nie tak dawno jeszcze obierana jako pewnik – wcale nie była rzeczą tak oczywistą. Ale The Blues podołali przytłaczającej presji po kompromitujących wpadkach z Bournemouth i Watfordem.
Trudno jednak powiedzieć, by przewaga Chelsea była dziś tak przytłaczająca, jak mógłby na to wskazywać wynik 3:0. Jak celnie podsumował to spotkanie Miguel Delaney z „The Independent”, to był wieczór, gdy wszystko ułożyło się pod Chelsea. Czego najlepszym przykładem była asysta Fabregasa przy golu Mosesa na 2:0. Ładny krzyżaczek, który jednak nie wylądowałby pod nogami Nigeryjczyka, gdyby nie rykoszet od Craiga Dawsona.
Nim jednak Chelsea odjechała golami Mosesa na 2:0 i Hazarda na 3:0 (przepiękne uderzenie po zejściu do środka z prawego skrzydła), długo toczyła wyrównany bój z West Bromwich, w którym trudno było stwierdzić, który zespół jest panującym mistrzem Anglii, a który szoruje dno tabeli ligi angielskiej. Gdyby to goście mieli tyle szczęścia, co gospodarze przy trafieniu Mosesa – i w wielu innych sytuacjach – to oni mogli zapakować Chelsea lekko ze trzy gole. Raz – gdy Rondon przechytrzył Christensena i poszedł sam na sam z Courtois. Dwa – gdy Evans niemal wpakował piłkę w okienko bramki po rzucie rożnym. Trzy – gdy płaskim strzałem z dystansu niewiele pomylił się Jay Rodriguez.
Egzekucji, której zdecydowanie brakowało WBA, nie brakło dziś Chelsea. Nim padły wspomniane bramki zamykające mecz i sprawiające, że West Brom stracił jakiekolwiek nadzieje na korzystny wynik, perfekcyjnym wykończeniem popisał się Eden Hazard. Jeden z tych niewielu, na których Antonio Conte mógł w tym sezonie polegać w paru trudniejszych chwilach. Poklepał z Giroud, który przytomnie wziął na plecy Hegaziego i odegrał do Belga, by wypuścić go sam na sam. Kto jak kto, ale pomocnik The Blues takich sytuacji marnować nie zwykł.
Słówko jeszcze o Grzegorzu Krychowiaku. Miał dziś pokazać się na tle bardzo mocnego rywala i pokazał się dość poprawnie. Zapamiętaliśmy kilka przerzutów w jego stylu, uruchamiających skrzydłowych (choć zdarzył się jeden czy dwa niecelne), a także próbę zatrzymania Hazarda agresywnym wślizgiem z boku boiska. Nieudaną, jak zresztą większość podobnych w wykonaniu jego kolegów.
Statystyki Krychowiaka:
Podania: 62 (najwięcej w drużynie)
Celność podań: 83,9%
Strzały (celne): 1 (0)
Kluczowe podania: 1
Dryblingi: 2
Faulował: 1
Faulowany: 2
Odbiory: 2
Chelsea więc wraca do Top Four, wypychając z czołowej ligowej czwórki Tottenham. I choć w ostatnich tygodniach poleciało w kierunku The Blues sporo cierpkich słów, dystans dzieląc londyńczyków od wicelidera – Manchseteru United – to już zaledwie trzy punkty.
fot. NewsPix.pl