Schalke robiło dzisiaj co mogło, ale drużyna Roberta Lewandowskiego jest wręcz niezniszczalna. Po raz kolejny Bayern zagrał piękną, a zarazem wyrachowaną piłkę, która znowu dała komplet punków. Piłkarze Juppa Heynckesa wiedzieli kiedy przyspieszyć, zadać cios, a także kiedy zwolnić. Ostatecznie wygrali skromnie, ale przez cały mecz mieliśmy wrażenie, że właśnie tego chcieli – niespecjalnie stracić dużo sił, a przy tym dopisać komplet punktów.
Na Allianz Arena zasiadł dzisiaj Adam Nawałka, który przyjechał oglądać Roberta Lewandowskiego w akcji, a pewnie – znając naszego selekcjonera – bacznie obserwował też Jamesa Rodriqueza… Najwyraźniej Robert uznał, że skoro selekcjoner już wpadł, to od początku meczu zapewni mu solidną dawkę emocji. Długo nie trzeba było czekać i Polak cieszył się z 11 bramki z rzędu przed własną publicznością, a 19 w tym sezonie, jeśli chodzi o Bundesligę. Bramka piękna nie była, bo Lewy dobijał z bliskiej odległości, gdyż Fahrmann wypluł przed siebie piłkę po mocnym strzale Mullera. Warto jednak zaznaczyć, że Niemiec znalazł się w doskonałej pozycji strzeleckiej, ponieważ Lewandowski w sprytny sposób przepuścił do niego futbolówkę
https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/962381860805341186
Szybkie trafienie nakręciło naszego reprezentanta, a jego aktywność była dzisiaj na najwyższym poziomie. Niemal każda akcja ofensywna kończyła się strzałem Roberta. W polu karnym 29-latka szukał James Rodriguez, ale strzał głową napastnika Bayernu był mocno niecelny. Przy uderzeniach z ziemi historia podobna, bo również brakowało dokładności. Tak było, gdy „RL9” huknął lewą nogą, gdy znalazł się polu karnym. A także, gdy zebrał bezpańską piłkę w polu karnym. Być może kapitan naszej reprezentacji pomyślał wtedy, że jak tak nie idzie, to spróbuje lobem, lecz ponownie się nie udało… Trochę tych sytuacji Robert dzisiaj zmarnował i pewnie w swojej najlepszej dyspozycji skończyłby dzisiejszy mecz z hat-trickiem, ale nie przesadzajmy. Gorzej by było, gdyby tych sytuacji nie było wcale.
Ustaliliśmy już, że Bayern zaczął konkretnie, ale Schalke niespecjalnie się tym przejęło. Przyjezdni postawili poprzeczkę wysoko i lider musiał się sporo napocić, by wygrać. Przejdźmy jednak do konkretów, bo tych trochę dzisiaj było. Ulreicha groźnymi strzałami straszył Embolo. Za pierwszym razem kończył świetną kontrę, ale fenomenalnie obronił bramkarz gospodarzy. Za drugim podobna historia, ponieważ mieliśmy strzał z dystansu i kolejną obroną 29-latka. Było również fatalne pudłu Thilo Kehrera z bliskiej odległości, a także duże zamieszanie po jednym z rzutów rożnych. Powiedzieć, że bramka wisiała w powietrzu, to może za dużo, lecz Schalke robiło wszystko, by wyrównać. I tak się stało, gdy Embolo dośrodkował do Leona Goretzki, a ten spróbował uderzyć nożycami. Nie wyszło, bo nieczysto trafił w futbolówkę, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło… piłka ostatecznie trafiła pod nogi Franco Di Santo, który mocno uderzył po ziemi i Ulreich wreszcie musiał wyjąć piłkę z siatki.
Schalke było dobre, ale Bayern miał ciut więcej argumentów, które przeważyły. Przede wszystkim po stronie gospodarzy był fenomenalny Thomas Muller. Gdy wszyscy myśleli, że dogra w pole karne – o strzale nikt nie pomyślał, ponieważ był zbyt ostry kąt – Niemiec właśnie uderzył i zdobył bramkę. Co prawda nie najlepiej interweniował Fahrmann, ale trudno nie docenić pomysłowości Mullera. Świetny był dzisiaj także Arturo Vidal, który odwalił kawał dobrej roboty w obronie. Chilijczyk potrafił się świetnie ustawić, a tym samym zażegnywał potencjalne niebezpieczeństwo w zarodku. Jednak, jeśli Schalke udało się przedrzeć dalej, to skutecznie odbierał piłkę.
Co tutaj dużo mówić? Bayern mistrzostwo ma już bankowe, a każdy kolejny mecz w lidze można uznać za rozgrzewkę przed Ligą Mistrzów. Inni się starają, tak jak Schalke dzisiaj, które naprawdę wysoko postawiło poprzeczkę, lecz takie historie niemal zawsze kończą się tak samo – trzy punkty dla drużyny z Monachium.
Bayern – Schalke 2:1 (2:1)
1:0 Lewandowski 6′
1:1 Di Santo 29′
2:1 Muller 36′
Fot. NewsPix.pl