Reklama

Bodvar Bodvarsson. Kim jest pierwszy Islandczyk w Polsce i jak się tu znalazł?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

06 lutego 2018, 21:27 • 6 min czytania 28 komentarzy

Jagiellonia rok temu, w osobie Cilliana Sheridana, sprowadziła do polskiej ligi pierwszego Irlandczyka. Teraz również weszła na nieznany wcześniej naszym klubom grunt i sprawiła, że Bodvar Bodvarsson otworzył rozdział „piłkarze z Islandii w Polsce”. Kim jest ten 22-latek i w jakich okolicznościach trafił do Białegostoku? Sprawdziliśmy.

Bodvar Bodvarsson. Kim jest pierwszy Islandczyk w Polsce i jak się tu znalazł?

Islandzcy zawodnicy już wcześniej byli łączeni z klubami Ekstraklasy. Do Legii parę razy przymierzano Arona Gunnarsona z Cardiff, a tej zimy kilku drużynom oferowano Rurika Gislasona z FC Nuernberg. „Jaga” podjęła nawet temat, ale wymagania finansowe doświadczonego pomocnika były zbyt duże. W 2013 roku trzech Islandczyków w rezerwach testowała Legia. Jeden z nich – Sverrir Ingi Ingason grał później w Lokeren i Granadzie, a obecnie rywalizuje o plac z Maciejem Wiluszem w FK Rostów. Dopiero zatem Bodvarsson zacznie przecierać szlak swoim rodakom, którzy być może kiedyś pojawią się na naszych boiskach.

Dla Jagiellonii jest poważną inwestycją, skoro od razu podpisał kontrakt do czerwca 2021 roku. Na wstępie nasuwa się pytanie: jak żółto-czerwoni wpadli na jego trop? – Bodvar zawitał do Białegostoku okrężną drogą. Jego profil trafił najpierw do Marka Jóźwiaka, który zresztą już wcześniej miał go na radarze. My z kolei pracujemy z obecnym agentem piłkarza. Marek był na łączach z jego poprzednią agencją, ale gdy potem upewnił się, że faktycznie współpracujemy z aktualnymi reprezentantami Bodvarssona, zwrócił się do Jagiellonii, szukającej lewego obrońcy. Klub zainteresował się tą kandydaturą i dalej sprawy potoczyły się dość szybko – tłumaczy w rozmowie z Weszło Marcin „Duże Pe” Matuszewski z przeprowadzającej transfer I-N-I Music & Sport Agency.

Reklama

Intrygująco brzmiało w tym kontekście nazwisko Jóźwiaka. Jeszcze w grudniu przy okazji rozmów z mediami był przedstawiany jako… szef skautingu Lechii Gdańsk. Czy nie wystąpił tu konflikt interesów? – Jeśli się nie mylę, jego współpraca z Lechią zakończyła się wraz z końcem 2017 roku. Teraz znów działa jako agent – uspokaja Matuszewski.

Znany raper nie ukrywa, że samego zawodnika nie musiał zbytnio namawiać do podjęcia nowego wyzwania. – Wręcz palił się do gry w Polsce. Zdawał sobie sprawę, że gdyby został na Islandii, gdzie liga startuje w połowie kwietnia, o wyjeździe na MŚ do Rosji mógłby zapomnieć. Dostał sporo ofert, walczyły o niego jeszcze cztery kluby zagraniczne i jeden z Ekstraklasy, ale wybrał Jagiellonię. Tutaj może się bardziej pokazać, to był najwyższy czas na definitywne opuszczenie gniazda – tłumaczy.

22-latek rok temu zadebiutował w reprezentacji Islandii. Na dziś ma w CV cztery spotkania, ale chodziło jedynie o dość egzotyczne sparingi, w których grali głównie piłkarze z ligi islandzkiej i lig skandynawskich. – Szanse na mundial oceniam jako bardzo małe, ale jakieś są. Wszystko zależy od tego, czy szybko zacznie się wyróżniać w Ekstraklasie. Generalnie zawodnikom w jego wieku ciężko jest się dostać na stałe do „zasadniczej” reprezentacji. Wśród obrońców selekcjoner ma z kogo wybierać, a średnia wieku tej formacji to około 27 lat – mówi nam Piotr Giedyk. To Polak od lat mieszkający na Islandii, pasjonujący się tamtejszą piłką. Prowadzi też po polsku portal icelandnews.is, w którym pisze o życiu na tej wyspie.

Jak zawsze ciekawy jest temat pieniędzy, ale Matuszewski nie chciał zdradzać, w jakich rejonach listy płac białostockiego klubu znajdzie się Bodvarsson. Giedyk oczywiście tego nie wie, zna jednak realia płacowe w Pepsideild. – Jego kolega z drużyny Halldor Orri Bjoernsson miał w zeszłym sezonie jeden z najlepszych kontraktów w lidze jako Islandczyk i inkasował miesięcznie 10,1 tys. euro. W tym sezonie stawka miała urosnąć do 13 tys. euro. Biorąc jednak pod uwagę wiek Bodvara, on zapewne nie dostawał więcej niż 8 tysięcy euro – analizuje.

Zakładając, że transfer do Polski wiązał się również z jakimś awansem finansowym, łatwo zauważyć, że 22-letni obrońca za drobne grać nie będzie.

Bodvarsson całą dotychczasową karierę seniorską rozegrał w barwach FH Hafnarfjordur. Piszemy „rozegrał”, bo wiosną 2016 roku był wypożyczony do FC Midtjylland, jednak nie zdołał tam zadebiutować. Dwa razy siedział na ławce w meczach duńskiej ekstraklasy i wrócił do FH. Na razie jego występ życia miał miejsce 24 sierpnia ubiegłego roku, gdy w eliminacjach Ligi Europy strzelił dwa gole Sportingowi Braga. On i koledzy przez chwilę mieliby wtedy dogrywkę (u siebie przegrali 1:2, w rewanżu prowadzili w takim samym stosunku), ale ostatecznie polegli 2:3 po fatalnym błędzie bramkarza w doliczonym czasie.

Reklama

Obaj rozmówcy opisują go jako zawodnika, po którym trudno oczekiwać fajerwerków na boisku, ale który swoją charakterystyką powinien pasować do polskiej ligi. – To bardzo wybiegany piłkarz, prezentuje dużą intensywność w grze. Może biegać od pola karnego do pola karnego. Raczej nie spodziewałbym się po nim wielu asyst, on przede wszystkim wywiera wpływ na swój zespół ciągle będąc w akcji – komentuje Matuszewski.

 – Waleczny, krnąbrny jak na obrońcę zawodnik, uwielbiający włączać się do akcji ofensywnych. Atutem jest szybkość, a jakichś widocznych wad nie zaobserwowałem. W kilku spotkaniach ligowych miał problem z pilnowaniem pozycji, ale to było jeszcze w sezonie 2016, kiedy i tak trafił do jedenastki całych rozgrywek, więc chyba mu to wybaczono – opisuje z kolei Giedyk.

Według Transfermarktu Bodvarsson w 113 meczach dla FH zaliczył zaledwie cztery asysty, ale na pewno nie są to rzetelne dane. Wystarczyło sprawdzić, że za sezon 2017 islandzkiej ekstraklasy najlepsi mieli na TM po… dwie asysty. Niemożliwe.

Ciekawi nas to, jak ten transfer został odebrany w ojczyźnie piłkarza. Głos ma Piotr Giedyk: – Sporo ludzi piłki było zaskoczonych tą decyzją, inni po prostu życzą mu powodzenia. Nasza liga jest tam wciąż anonimowa i mimo że wymienia się dla przykładu Legię, Wisłę lub Lecha, to generalnie mało osób mogło powiedzieć coś więcej. Podaje się za to takie smaczki, jak pojemność stadionu w Białymstoku. To ma pokazać, że Jagiellonia to faktycznie duży klub i sprawa jest poważna.

Trudno się dziwić, że akurat to zaakcentowano. Obiekt FH Hafnarfjodur ma 6,5 tys. pojemności, z czego ponad połowa miejsc jest stojąca. Zwyczajowo na mecze – nawet w europejskich pucharach – przychodzi 1-2 tys. kibiców. Pod tym względem Bodvarsson od razu zauważy kolosalną różnicę.

kaplakriki hafnarhjordur stadion

Patrząc realnie, trudno zakładać, żeby nowy nabytek „Jagi” od razu wskoczył do składu. Liga islandzka zakończyła sezon… 30 września, czyli ponad cztery miesiące temu. – W FH do normalnych treningów wrócili w listopadzie, potem Bodvar grał towarzysko w reprezentacji. Zapewne na starcie będzie lekko do tyłu względem reszty, ale zakładam, że za jakieś dwa tygodnie nadrobi zaległości – prognozuje Matuszewski. Sądząc po wypowiedziach, w podobny sposób do tematu podchodzi trener Ireneusz Mamrot. Guilherme Sitya tylko na samym początku będzie miał lekki handicap.

Bodvarsson musiałby naprawdę olśnić wiosną, żeby znalazło się dla niego miejsce na mistrzostwa świata, ale długi kontrakt sprawia, że jego celem powinno być raczej wypromowanie się gdzieś wyżej w perspektywie roku-dwóch. – Nie ukrywam, że to też działało na jego wyobraźnię, gdy zobaczył, ilu zawodników poszło z Jagiellonii do lig lepszych lub przynajmniej bogatszych. To również miało znaczenie przy podejmowaniu decyzji – kończy Marcin „Duże Pe” Matuszewski.

PRZEMYSŁAW MICHALAK

Najnowsze

Komentarze

28 komentarzy

Loading...