Reklama

Wierzy w Boga, Ukrainę i swój prawy sierpowy

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

01 lutego 2018, 15:26 • 7 min czytania 7 komentarzy

Ołeksandr Usyk jest o krok od czegoś, co nie udało się wielu spośród najwybitniejszych bokserów w historii. Jednego zwycięstwa brakuje mu do zunifikowania wszystkich pasów mistrza świata wagi junior ciężkiej. I choć pierwszym krokiem do realizacji tego spektakularnego celu było odebranie tytułu Krzysztofowi Głowackiemu, to i tak po cichu kibicujemy Ukraińcowi. Nie tylko dlatego, że wiemy, jak mocno bije.

Wierzy w Boga, Ukrainę i swój prawy sierpowy

O sile jego ciosów przekonał się choćby wspomniany „Główka”. Polak do starcia z Usykiem przystępował jako niepokonany mistrz świata, zwycięski w 26 walkach, w tym dwóch o mistrzowski pas WBO. Ukrainiec boksował w zawodowym ringu dopiero po raz dziesiąty. Cóż, Głowacki to sympatyczny gość, więc nie będziemy się nad nim wyżywać. Dość powiedzieć, że mimo wsparcia polskich kibiców w Ergo Arenie i reguły, że ściany pomagają gospodarzem, był tylko tłem dla pretendenta. I choć może punktacja jednego z sędziów 119-109 (11 rund do 1) była trochę przesadzona, to pozostali dwaj przyznali Polakowi po trzy starcia. Trochę mało… Jedyny pozytyw był taki, że „Główka” był pierwszym, który nie dał się Usykowi znokautować. Dobre i to?

Miał być piłkarzem

Na obronę Głowackiego trzeba powiedzieć jedno: owszem, spadł, ale z naprawdę wysokiego konia. Usyk to amatorski mistrz świata, Europy i do tego złoty medalista olimpijski z Londynu. Od początku zawodowej kariery demolował jednego rywala za drugim i było jasne, że zdobycie przez niego tytułu mistrza świata to tylko kwestia czasu.

Teraz myślę tylko o rodzinie, o żonie, dzieciach. Marzę o tym, żeby się położyć i odpocząć – mówił szczęśliwy po pokonaniu Głowackiego. – Nie wiem, co powinien teraz zrobić Krzysztof, mam nadzieję, że sobie poradzi, bo to bardzo porządny człowiek.

Reklama

usyk kg
Ukrainiec także stara się zapracować na opinię porządnego. Od lat ma jedną żonę (nawiasem mówiąc, Głowacki niedawno się rozwiódł), z którą wychowuje troje dzieci. Nie obraża rywali, choć w wypowiedziach przed pojedynkami jest pewny siebie, jak przystało na tak utytułowanego zawodnika. Co ciekawe, niewiele brakowało, a o sukcesy walczyłby wcale nie na ringu, a na murawie piłkarskiego stadionu. Usyk urodził się krótko przed rozpadem Związku Radzieckiego w Symferopolu na Krymie i przez całe dzieciństwo sumiennie trenował w klubie piłkarskim SC Tawrija Symferopol. W 2002 roku nagle postanowił jednak przerzucić się na boks. Treningi łączył ze studiami na lwowskiej Akademii Wychowania Fizycznego, które zdołał zresztą ukończyć. Przyznacie, nie jest to najbardziej typowe dla boksera.

Bóg nam pomoże

Zresztą, dalej także nie jest klasycznie. Usyk często zabiera głos w sprawach, o których bokserzy zbyt często nie mówią. Na przykład o polityce. O religii. O dawaniu przykładu. Zresztą, posłuchajcie sami:

Bóg jest dla mnie bardzo ważny. Przez wzgląd na Jezusa i proroków ludzie zrywają z narkotykami, alkoholem, złodziejstwem, obłudą. Jeśli młodzież będzie chodzić do kościoła i zacznie wierzyć, to całemu narodowi będzie lżej, bo Bóg pomoże. Kiedy zbawiał Izrael, kazał się rozstąpić morzu. Taką ma siłę. Ja jestem prawosławnym i powinienem o tym mówić. Niech młodzież idzie na mszę i żyje po ludzku. Teraz interesują nas pieniądze, samochody, telefony, dziewczyny, kłaniamy się biblijnemu złotemu cielcowi. Wszystko to jest ziemskie, tymczasowe. Wieczna jest tylko miłość, a miłość to Bóg – mówił na przykład w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”. – Ja jestem mistrzem i powinienem dawać przykład, bo dzieciaki patrzą na tych, którzy osiągnęli sukces, na artystów, sportowców, sławnych ludzi. Podziwiają ich. Jeśli mistrz świata pokazuje, że liczy się tylko zabawa, to jakiś chłopak zacznie go naśladować. A przecież trzeba najpierw coś osiągnąć, a potem się bawić. I należy uważać na to, co się robi i mówi, bo dzieciaki patrzą.

I co powiecie? Ale jak się okazuje, Usyk stara się edukować nie tylko dzieciaki, ale także polityków, oraz… ukraińskich nacjonalistów. A czasy są przecież gorące.

Było tak. Usyk to gość z Symferopola na Krymie. Symferopola przez lata był ukraiński, a niedawno został zaanektowany przez Rosję. Bokser zawsze podkreślał swoje przywiązanie do ojczyzny i po aneksji Krymu nie owijał w bawełnę. Zadeklarował, że nigdy nie przyjmie rosyjskiego paszportu i nie uzna rosyjskiej władzy nad półwyspem. Faktem jednak jest, że z domu musiał się wynieść. Mimo jawnie deklarowanej proukraińskiej postawy zapewnia, że w każdej chwili może odwiedzić rodzinne strony. Starał się też tonować nastroje, zapewniając, że nie lubi polityki i nie chce się babrać w brudzie. Podkreśla, że o polityce nie lubi się wypowiadać, bo potem często jego słowa były wyjmowane z kontekstu.

Reklama

Różnice są tylko w głowach

W Rosji mam wielu fanów i nie lubię dzielić ludzi ze względu na narodowość. Jesteśmy SłowianamiNie ma między nami różnic i barier. One są tylko w głowach niektórych ludzi.

Jakich? Cóż, Usyk nie jest oczywiście fanem Władymira Putina. Ale też – co może być mocno zaskakujące dla kogoś patrzącego z boku – mocno krytykuje na przykład ukraińskich nacjonalistów. – Pojawiło się na Ukrainie zbyt wielu bydlaków. Oni krzyczą: „Chwała Ukrainie”, ale co tak naprawdę zrobili, żeby sławić swój kraj? Nic. Tak naprawdę oni wycofują naszą ojczyznę do narożnika!

Cóż, sam Usyk do narożnika wycofuje się raczej rzadko. Wygrana z Głowackim była dla niego trampoliną do świata naprawdę wielkiego boksu i po niej zaczął walczyć w USA. W Kalifornii znokautował Thabiso Mchunu, a w Maryland wypunktował niepokonanego Michaela Huntera. Hunter znaczy po angielsku myśliwy, ale prawda jest taka, że Amerykanin w tej walce był jedynie zwierzyną. I to nieszczególnie groźną. Ukrainiec obijał go przez większość walki i wygrał wysoko na punkty.

10 baniek dla zwycięzcy

Trzeba też przyznać, że Usyk ma w życiu trochę szczęścia. Kiedy mistrzem świata wagi junior ciężkiej był najpierw Krzysztof „Diablo” Włodarczyk, a potem jego imiennik Głowacki, ta kategoria wagowa znajdowała się mocno w cieniu innych. Można to zresztą zrozumieć: w cruiser nie jest tak szybko i dynamicznie, jak choćby w półśredniej, a jednocześnie ciosy nie są tak mocne, jak w królewskiej wadze ciężkiej. W każdym razie polscy mistrzowie nie mogli liczyć na naprawdę duże pieniądze.

seed-world-boxing-super-series-cruiserweight_qrLarAU

Tymczasem krótko po tym, jak Usyk odebrał pas Głowackiemu, zrodził się pomysł stworzenia World Boxing Super Series, czyli czegoś w rodzaju turnieju mistrzów. Do udziału zostali zaproszeni czempioni federacji WBO (Usyk, 12 zwycięstw – 0 porażek), WBC (Mairis Briedis, 22-0), WBA (Yunier Dorticos, 21-0) oraz IBF (Murat Gassijew, 24-0). Stawkę wkrótce uzupełnili inni bokserzy z czołówki rankingów: Marco Huck (40-4-1), Dmitrij Kudriaszow (21-1), Mike Perez (22-2) oraz nasz Krzysztof Włodarczyk (53-3-1). Idea była prosta. Do mistrzów zostali dolosowani rywale, powstała drabinka turniejowa. Zwycięzca turnieju ma zgarnąć wszystkie pasy oraz 10 milionów dolarów.

„Diablo” nie wytrzymał z Gassijewem nawet trzech rund. Pozostali mistrzowie także nie mieli problemów z pretendentami. Dorticos znokautował Kudriaszowa, a Briedis – Pereza. Usyk znów musiał walczyć na terenie rywala i znów – podobnie jak w Gdańsku – nie zrobiło mu to wielkiej różnicy. Marco Hucka obijał okrutnie do 10. rundy, zanim wreszcie sędzia zlitował się nad byłym mistrzem świata.

Najtrudniejsze rundy w karierze

To była jednak tylko przygrywka. Kilka dni temu w Rydze doszło do walki, na którą kibice mogli sobie ostrzyć zęby: dwóch mistrzów świata o łącznym bilansie walk 36-0. Briedis i Usyk zgotowali fanom w Arena Riga spektakularne widowisko i pokazali wszystko, co najlepsze w wadze junior ciężkiej. Po 12 rundach grzmotów nieznacznie lepszy okazał się Ukrainiec, który dzięki wygranej dwa do remisu ma już w garści dwa pasy mistrzowskie.

usyk po mb

To był wspaniały wieczór, wspaniały pojedynek. Mam kolejny pas w mojej kolekcji. Mairis to niesamowity sportowiec i zafundował mi najtrudniejsze rundy w całej karierze. Będę ciężko pracował, żeby poprawić mój styl – mówił Usyk po walce. Trudno się w nim nie zgodzić, że była to naprawdę trudna przeprawa. Kiedy przyszedł na konferencję prasową, wyglądał jak ofiara napaści: paskudnie obity, ze śliwami pod oczami. Widać było gołym okiem, że zwycięstwo kosztowało go naprawdę wiele.  Trzeba jednak dodać, że Briedis wyglądał równie… kolorowo.

Przed Usykiem teraz trochę odpoczynku, powiedzmy, do początku przyszłego miesiąca. Wtedy prawdopodobnie wskoczy do samolotu i poleci do Soczi, oglądać na żywo drugi półfinał World Boxing Super Series. Zmierzą się w nim Murat Gassijew i Mike Yunier Dorticos. Zdaniem bukmacherów to pogromca Włodarczyka jest faworytem tego starcia. 23-letni Rosjanin jest zdecydowanie najmłodszym uczestnikiem turnieju i jednym z młodszych mistrzów świata. O ile jednak w starciu z Kubańczykiem będzie mógł liczyć na wsparcie fanatycznych kibiców i łaskawe oczy sędziów, to w ewentualnym finale warunki będą równe. Decydująca walka turnieju ma się bowiem odbyć w maju w Arabii Saudyjskiej.

Oczywiście, Usyk będzie walczył o zwycięstwo bez względu na to, z kim przyjdzie mu się mierzyć w finale. Ale jako gorący patriota z Krymu, zdecydowany wróg Putina i aneksji półwyspu, na pewno znalazłby w sobie dodatkową motywację, gdyby w przeciwległym narożniku znajdował się Rosjanin. Tak samo jest przecież z naszymi sportowcami, którzy dziwnym trafem na starcia z reprezentantami Niemiec i Rosji zawsze dokopują się do nowych pokładów determinacji i waleczności. Inaczej mówiąc, jeśli w finale będzie Gassijew, Usyk zrobi absolutnie wszystko, żeby z pomocą głębokiej wiary w Boga, Ukrainę i prawy sierpowy znokautować Rosjanina i przesłać swoiste pozdrowienia dla Władimira Władimirowicza…

JAN CIOSEK

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...