Reklama

Dwóch na jednego to banda łysego. Brazylia i Kazachstan górą w futsalu

redakcja

Autor:redakcja

01 lutego 2018, 20:01 • 3 min czytania 13 komentarzy

Zainteresowali nas Polacy tym pierwszy meczem na mistrzostwach Europy w Słowenii, kiedy mocno niespodziewanie wyszarpali remis w pierwszym meczu i to w jakich okolicznościach, po bramce w ostatnich sekundach. Zasiedliśmy więc przed telewizorami z wiarą, że tu może się napisać naprawdę piękna historia i kolejnego rywala uda się zaskoczyć. Niestety, Kazachowie okazali się za mocni, wygrali 5:1.

Dwóch na jednego to banda łysego. Brazylia i Kazachstan górą w futsalu

Ach, Kazachowie… Wspominamy, jak Douglas Junior protestował pod ambasadą USA po premierze Borata, jak Higuita świętował, gdy Irtysz Pawłodar wyrzucał Jagiellonię z pucharów, jak Taynan od małego zajadał się beszbarmakiem. To miłe oglądać tych wielkich patriotów, mając w pamięci ich niezwykłą historię na kazachskiej ziemi. A tak serio, szczerze chcielibyśmy wierzyć, że naturalizowani Brazylijczycy oddaliby dużo za Kazachstan, natomiast nie mamy większych wątpliwości, że oddać mogą jedynie trochę miejsca w portfelu. Szkoda tego sportu, który okazuje się naprawdę ciekawy.

Jednak cóż, szczególnie w pierwszej połowie było widać klasę tej brazylijsko-kazachskiej machiny. Tutaj uderzyli z przewrotki, tam nas ładnie rozklepali, bramkarz (Higuita) grał tak nogami, że w naszej kadrze miałby miejsce na kierownicy. Szkoda więc, że choć nasi nadrabiali dużo ambicją i zaangażowaniem, to dali się zaskoczyć w sposób, w jaki chyba nie powinni. Mianowicie z rzutu rożnego – wycofanie, strzał skąd przyszła i wpadło. Może gdyby dłużej utrzymywał się wynik 0:0, scenariusz kształtowałby się tak jak w meczu z brazylijską Rosją (tak, będziemy to podkreślać) – Polacy nabierali pewności, brazylijscy Rosjanie byli coraz bardziej nerwowi. Niestety, poszła ta bramka, potem następna i choć mieliśmy moment, że przeważaliśmy i trener Kazachów, Cacau (hehe), musiał wziąć czas, to w końcówce znów nas dziabnęli dwa razy. Na 0:4 już w bardzo głupi sposób, bo zaliczyliśmy faul w ofensywie, a że było to już szóste przewinienie, rywale dostali przedłużony rzut karny.

Pojawiły się więc problemy, ale załamanie? Już nie – Polacy dążyli do tego, by spróbować choćby zmniejszyć rozmiary porażki. To byłoby ważne, bo przy odpowiednio wysokiej wygranej Kazachów nad Rosjanami, mielibyśmy szansę na wyjście z grupy. Plan był realizowany: w 28. minucie gola po długim rogu walnął Sołecki, później utrzymywaliśmy się na połowie rywala, a gdy przyszedł moment kryzysu, Widuch wyjął przedłużony rzut karny. Niestety, kolejny błąd rywale już wykorzystali – najpierw obili poprzeczkę, ale dobitka Douglasa Juniora okazała się już skuteczna.

O awans będzie trudno. Nie dość, że Kazachowie musieliby zrobić krzywdę Rosjanom, to jeszcze Brazylijczycy Brazylijczykom. Panowie wstydu jednak nie przynieśli na tym turnieju i to trzeba podkreślić. Może nie był to najpiękniejszy futsal, może mieli z brazylijską Rosją trochę szczęścia, może taktyka w ofensywie opierała się czasem na ladze na bałagan, ale to była nasza laga na bałagan. Lepsze to niż opłacone usługi z Brazylii.

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
1
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Komentarze

13 komentarzy

Loading...