Pod względem atrakcyjności, nasz futbol jest dość „smutny”. Nie ma wielu efektownych akcji ani zawodników, którzy skutecznym dryblingiem potrafią przejść dwóch-trzech obrońców bez potykania się o własne nogi. Prób przewrotek też za wiele się nie przewija – generalnie u nas gra się prosty futbol. Wrzutka, strzał z dystansu, kontra. Takie schematy często się powtarzają. Dlatego każde choćby drobne zagranie rodem z zachodniej ligi powoduje u nas uśmiech. Z przyjemnością przypominamy takie bramki, jak ta, którą dwanaście lat temu zdobył w Poznaniu Henry Quinteros.
Peruwiańczyk błysnął w spotkaniu, w którym Lech po prostu rozwalał ŁKS. To była kompletna demolka i gdyby poznaniacy strzelili dwa lub trzy gole więcej, to nikt by się specjalnie nie zdziwił. Destrukcję łódzkiej obrony rozpoczął efektownie wspomniany Quinteros. Murawski wrzuca w pole karne gości, a tam Peruwiańczyk ekwilibrystycznym uderzeniem z powietrza pokonuje Wyparłę.