Niezwykle rzadko zdarza się, by do naszej ligi przychodził gość, który znaczył coś w topowym zagranicznym klubie. Nie był tam po to, by okazać się tam zbyt słabym juniorem albo poznać dobrze wszystkich chłopaków z zespołu rezerw, ale by to na nim oparta była siła rażenia. Wszyscy kojarzymy epizod Eduardo w Arsenalu z kontuzją, ale przecież dziewiątka na jego plecach nie wzięła się znikąd.
Eduardo ma na swoim koncie tym samym kilka bramek dla Arsenalu, w tym jedną naprawdę ładną. Wypieszczona wrzutka od Alexa Songa i wolej – raczej precyzyjny niż silny. Dało to całkiem efektowną mieszankę. Liczymy na więcej w Ekstraklasie!