W świecie wielkiego MMA trzeba umieć się sprzedać, a odpowiednia promocja bezpośrednio przekłada się na liczbę zer na kontrakcie. Doskonale wie o tym Chabib Abdułmanapowicz Nurmagomiedow, prawdopodobnie przyszły król UFC. 30-latek z Dagestanu potrafi genialnie walczyć, zawsze wali prosto z mostu. Aha, i potrafi też pojedynkować się z niedźwiedziami.
Kiedy Chabib (Khabib Nurmagomedov według angielskiej transkrypcji) przychodził na świat w wiosce Sildi, właśnie walił się Związek Radziecki. Twardziel z Dagestanu często sprawia wrażenie, jakby nie do końca o tym pamiętał. W zasadzie wiele jego wypowiedzi brzmi zupełnie tak, jakby zimna wojna trwała w najlepsze. Łamanym angielskim obraża Amerykanów i deklaruje, że zniszczy jednego po drugim za obrazę, jaką zafundowali jego ojczyźnie. Wypisz, wymaluj: Iwan Drago z Rocky’ego.
Ukarzę was za sankcje
– Jechać do Ameryki i walczyć z Rosjaninem to nic miłego. Jest bardzo wielu zagranicznych wojowników, którzy mogą i muszą zostać pokonani. Zwłaszcza Amerykanów. Będę ciężko trenował i pokonam ich wszystkich. To kara za ich sankcje – mówił na przykład.
Cóż, trash talking to stały element sportów walki. Ale jakoś bardziej wiarygodny w swoich groźbach wydaje się taki Nurmagomiedow niż Tyson Fury, czy Artur Szpilka, opowiadający o tym, jak to zaraz zdobędą mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Czemu? Bo „Orzeł” ma o niebo więcej argumentów czysto sportowych. Gadka to tylko dodatek do tego co prezentuje w oktagonie. Czyli na przykład do 25 zwycięstw w 25 walkach, w tym 9 ostatnich na galach UFC z topowymi rywalami. Albo mistrzostwo Europy w rukopasznym boju i dwa mistrzostwa świata w sambo bojowym. Albo rekord obaleń w jednej walce, kiedy w czasie trzech rund pojedynku z Abelem Truillo sprowadził go do parteru aż 21 razy (na 27 prób). Przyznacie, jest tego trochę. A to jeszcze nie wszystko!
W trakcie walki Chabib wygląda w miarę klasycznie. Ma krótko ostrzyżone włosy i niespecjalnie się wyróżnia na tle innych zawodników MMA. Ale w czasie ważenia, czy udzielania wywiadów po walce jest zupełnie inaczej. „Orzeł” nagle zmienia się w gościa z wielkim blond afro na głowie. Cóż, faktem jest, że wygląda to dość komicznie, ale zdecydowanie nie radzimy śmiać się z Nurmagomiedowa, bo jest na tym punkcie dość wyczulony. A to, co znajduje się na jego głowie, to nie żadna idiotyczna blond peruka, a dagestańska papacha, czyli tradycyjne nakrycie głowy w kulturze awarskiej, z której wywodzi się „Orzeł”. Awarowie to górski klan wojowników, a tradycja mówi, że papachę zdejmowali tylko wtedy, gdy mieli walczyć z wrogiem, a zakładali ją z powrotem na głowę po zakończeniu pojedynku.
Dla Chabiba to sposób na promowanie swojej ojczyzny, z której jest bardzo dumny. Nawiasem mówiąc, moda na papachę szybko się rozprzestrzenia, ostatnio założył ją także dziennikarz odpytujący go w klatce po zwycięstwie oraz grupka najwierniejszych kibiców. Sądzimy, że na kolejnych walkach będzie ich jeszcze więcej, tym bardziej, że oficjalną papachę Chabiba można nawet kupić na Amazonie!
Muzułmanin robi znak krzyża
Z innych elementów swojego dziedzictwa niepokonany zawodnik UFC także jest bardzo dumny. Na przykład z islamu. To doprowadziło do oryginalnego starcia z gigantem na rynku sportowych gier komputerowych EA Sports. Tym razem nie chodziło o żaden trash talk, tylko kosmiczną wpadkę twórców gry UFC 2. W grze można wybrać jednego z wielu prawdziwych zawodników największej na świecie federacji MMA. Po wygranej walce każdy z nich ma swoje sposoby na okazywanie radości. Jakież było zdziwienie fanów, a przede wszystkim Chabiba, kiedy zobaczył, że jego postać po zwycięstwie robi… znak krzyża!
– Jestem muzułmaninem, nie jestem ochrzczony. EA Sports, poprawcie moją celebrację. Mam wielu kibiców, którzy wyznają islam, musicie ich respektować – napisał w nadzwyczaj jak na niego spokojnym oświadczeniu. – Nie mam nic przeciwko chrześcijanom. Każdy ma swoją drogę w życiu, moją drogą jest islam. Twórcy gry popełnili błąd, ale to się zdarza każdemu człowiekowi. Nie chowam urazy. Przeprosili mnie i obiecali poprawić błąd. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.
Nurmagomiedow ma też nadzieję, że więcej nie powtórzy się żadna z jego kontuzji. To kolejne urazy oraz kłopoty ze zbiciem wagi sprawiły, że tak długo musiał czekać na walkę o tytuł mistrza UFC. Tak było choćby ze świetnie zapowiadającym się pojedynkiem z Donaldem Cerrone. „Orzeł” miał się z nim zmierzyć na UFC 187, ale pojedynek został odwołany z powodu urazu kolana Chabiba. A szkoda, bo atmosfera już została odpowiednio podgrzana.
– To jakiś żart, ten cały Kowboj – nabijał się z przydomka Cerrone. – To nie jest prawdziwy kowboj, to ściema. On ciągle jest pijany, nie sądzę, żeby mógł być naprawdę kowbojem. Ja jestem gościem z gór, na obozie treningowym przez całe życie. Ja walczyłem z niedźwiedziami, ja jestem prawdziwym kowbojem. On jest pijakiem, a ja dagestańskim kowbojem, na 100 procent!
Walczy z niedźwiedziem i McGregorem
Przyznacie, że ciekawy z niego gość. A z tymi niedźwiedziami to nie żadna figura retoryczna, czy porównanie. Nie, Nurmagomiedow ma na koncie zapaśnicze walki z niedźwiedziami. Jedną z pierwszych stoczył kilka dni po dziewiątych urodzinach. Wyglądało to tak:
Teraz walczy głównie z ludźmi, zarówno w oktagonie, jak i poza nim. Od dłuższego czasu bezskutecznie próbuje na przykład wyzwać na pojedynek Conora McGregora. A wszystko to łamanym angielskim, z bardzo mocnym akcentem.
– Po tym starciu muszę walczyć o tytuł. UFC myśli, że Conor ma władzę? Irlandczyków jest tylko jakieś 6 milionów. Ja jestem z Rosji. 150 milionów ludzi. Jeśli UFC nie da mi walki o tytuł po tym pojedynku, pokażę im, że ja mam władzę w Rosji. Jeśli nie będę walczył o tytuł na kolejnej gali, UFC nigdy nie przyjedzie do Rosji – groził szefom federacji. – Chciałem pozostać skromny, ale muszę mówić, bo wasz gość gada za dużo. Wiecie, co jest ciekawe? Rozumiem szaloną siłę machiny PR-owej UFC. Wasz gość na początku roku klepał jak kurczak, a na koniec roku walczy o tytuł. Wiecie, że taka jest prawda, to żaden trash talking. Chcę walczyć z tym waszym kurczakiem, bo to będzie najłatwiejsza walka w wadze lekkiej – dodawał, nazywając kurczakiem największą gwiazdę UFC.
Trash talking nawet w czasie walki
Szefa UFC Danę White’a atakował i prowokował zresztą nie tylko na konferencjach prasowych i w mediach społecznościowych. Chabib potrafi więcej. Na przykład stosując trash talking… w trakcie pojedynku. W czasie walki z Michaelem Johnsonem na UFC 205 wołał do siedzącego tuż przy oktagonie White’a: „Hej, uważaj, rozwalę twojego chłopaka”. Do rywala też miał parę słów: „Słuchaj, musisz się poddać. Ja potrzebuję walki o tytuł, wiesz o tym. Zasługuję na nią”.
Walkę wygrał, zakładając kimurę w trzeciej rundzie. Tłumaczył potem, co i dlaczego mówił rywalowi. – Rozmawiałem z nim, bo go szanuję i nie chciałem mu zrobić krzywdy. Powiedziałem, że musi się poddać, bo nie chcę rozwalić mu twarzy. A kiedy zakładałem kimurę, zrobiłem to bardzo powoli i ostrożnie, bo nie chciałem mu złamać ręki. Zrobiłem to powoli, a on odklepał – opowiadał.
Nurmagomiedow ma proste cele i mówi o nich wprost: chce zdobyć mistrzostwo UFC, a potem zostać najlepszym lekkim w historii. Nie ukrywa, że męczy go temat Conora McGregora i zamierza zastąpić go na stanowisku największej gwiazdy UFC. Na razie dopiął swego: dostał walkę o mistrzowski tytuł. 7 kwietnia na Brooklynie zmierzy się z tymczasowym mistrzem wagi lekkiej Tonym Fergusonem (chwilę przed nimi do oktagonu wyjdą Rose Namajunas i Joanna Jędrzejczyk, stoczyć rewanż za listopadowe starcie).
– Conor musi być ostrożny, bo najpierw rozwalę Tony’ego Fergusona, a potem rozwalę jego. Myślę, że po tym ludzie zaczną zapominać o tym gościu – zapowiada. Panowie mieli się zmierzyć w grudniu 2015 roku, ale na przeszkodzie stanęła kontuzja Rosjanina. Starcie przesunięto na kwiecień 2016 roku, ale znów do niego nie doszło. Tym razem Ferguson miał kłopoty z płucami. Dana White liczy na to, że teraz żadnych perturbacji nie będzie.
Zamknij się i trenuj
Stawką pojedynku będzie pas „po” McGregorze. Irlandczyk nie bronił tytułu od listopada 2016, w ubiegłym roku walczył tylko raz: z Floydem Mayweatherem w bokserskiej walce o grube miliony. Kiedy White został zapytany o przyszłość największej gwiazdy federacji, ociągał się z odpowiedzią. W końcu jednak postawił sprawę jasno: kto wygra 7 kwietnia, będzie mistrzem.
– Przed jego walką z Mayweatherem postawiłem sprawę jasno. Jestem w tym biznesie bardzo długo i wiem, że jak ktoś zarabia taką chorą sumę pieniędzy, to nie wiadomo, czy w ogóle wróci. Teraz Conor mówi: może wrócę w sierpniu, może we wrześniu. Cóż, to prawie dwa lata. To nie fair w stosunku do reszty zawodników w tej kategorii wagowej. Kategoria musi iść naprzód. Ci goście walczyli o to przez całą karierę – tłumaczy. – Ferguson i Nurmagomiedow będą walczyli o prawdziwy tytuł. Powiedziałem już, że Conor nie może trzymać pasa bez walki przez dwa lata.
Starcie zapowiada się hitowo. Ferguson wygrał 10 kolejnych walk, nie znalazł pogromcy od 2012 roku. W październiku zdobył tymczasowy tytuł, poddając Kevina Lee. Po drugiej stronie oktagonu stanie niepokonany Rosjanin z papachą na głowie i jasnym marzeniem: sięgnąć po pas. Nie zdziwicie się pewnie, że trash talking już się zaczął. Kiedy tylko White potwierdził datę i miejsce walki, Ferguson zaczepił Nurmagomiedowa na Twitterze.
– Rozwalę cię w każdej z pięciu rund… Idę po ciebie – napisał. Na odpowiedź nie musiał długo czekać: „zamknij się i trenuj”. Tylko cztery słowa, a powiało grozą. Nieźle!
Co ciekawe, Nurmagomiedow za każdym razem podkreśla, że dla niego liczy się tylko tytuł, a nie idące za nim pieniądze.
– Mnie interesuje tylko pas. Nie interesuje mnie, kto go obecnie posiada, nie obchodzą mnie pieniądze. Wiem, że wiele osób walczy właśnie dla nich, ale one nie są dla mnie wszystkim. Wiem, że są ważne w życiu, ale przecież ja mam pieniądze. Nigdy nie traktowałem MMA jako sposobu na zarabianie. W MMA chodzi o moje życie, o moją krew i o wszystko, co robię przez całe życie – mówi wprost. – Pieniądze? Mogę je zarobić na innych rzeczach. Mam pieniądze. Mam wszystko. Nie mam tylko pasa.
JAN CIOSEK