Powroty piłkarzy do Polski to stały element każdego okienka. Zimą jak na razie nie doczekaliśmy żadnego hitu tego rodzaju, ale wszystko wskazuje na to, że nasze podsumowania występów Polaków na obczyźnie będą krótsze niż jesienią. Wyjechał Świerczok, lada moment klepnięty zostanie transfer Jacha, odnotować można również młodego Kurminowskiego, który rozwoju poszuka w słowackiej ekstraklasie. A jeśli chodzi o ruch w przeciwnym kierunku, to jest on trochę większy: Zachara w I-ligowym Rakowie, Zawada w Wiśle Płock, Leciejewski w Zagłębiu, Bochniewicz w Górniku i – od dziś – Rafał Grzelak w Bruk-Bet Termalice.
Były zawodnik Korony jesień spędził w szkockim Heart of Midlothian. Jasne, wrażenie to mogłoby robić ponad dekadę temu, gdy klub z Edynburgu potrafił nawet wepchnąć się pomiędzy Rangersów i Celtic, a poziom ligi szkockiej był trochę inny. Taki, że również jeśli miałeś równo pod sufitem, mogłeś stwierdzić, że warto zerkać na tamtejsze rozgrywki. Z drugiej strony – oczywiście nigdy w życiu nie powiedzielibyśmy, że chłop zmieniał klub lepszy na gorszy.
Tym bardziej, że mówimy o Rafale Grzelaku i to tym mniej utalentowanym. Co prawda w ekstraklasie debiutował jeszcze we wspomnianym okresie, w którym liga szkocka była mocna, czyli ponad dekadę temu, ale na dobre, po spalonym podejściu w Podbeskidziu, wskoczył do niej dopiero w 2015 roku. Pierwszy sezon miał słabawy, ale w drugim wykręcił życiową formę i postanowił jakoś wykorzystać swój lepszy czas. Wyjechał jako (prawie) 29-latek. Wielu piłkarzy jedyną zagraniczną przygodę w tym wieku przeżyje tylko wtedy, gdy zabłądzi podczas wczasów na Majorce.
Coś zobaczył, czegoś się pewnie nauczył, a i piłkę kilka razy kopnął. Początek miał wręcz bardzo udany, jeśli chodzi liczbę minut na boisku.
Później ławka, murawa, trybuny, ławka, murawa. Łącznie natrzaskał 13 występów w Premiership i 3 w Pucharze Ligi. Widywaliśmy mniej udane wyjazdy, ale rozwiązano 2-letni kontrakt i piłkarz zdecydował się wrócić do Polski. Dokładnie do Niecieczy, czyli pod skrzydła trenera Bartoszka, u którego osiągnął życiówkę w poprzednim sezonie.
Bruk-Bet zyskuje uniwersalnego piłkarza (co możecie zobaczyć nawet na obrazku z Transfermarktu powyżej, który pokazuje tylko kilka tygodni Polaka w Szkocji), ale gdy sięgniemy pamięcią do jesiennych meczów niecieczan, wydaje nam się, że chłop powinien wskoczyć na lewą obronę i zamknąć bramki na autostradzie, którą mieli tam rywale Termaliki. Nie potrafili tego zrobić Vitalijs Maksimenko z Kamilem Słabym (spore rozczarowanie), więc bywało również tak, że próbować musiał Martin Miković, nominalnie prawoskrzydłowy.
Generalnie bieda na lewej obronie jest taka, że Bruk-Bet bierze… szóstego polskiego lewego obrońcę poprzedniego roku. Brzmi prawie jak hit!
Fot. FotoPyK