Polska od zawsze lotnikami stała. Wiecie, Żwirko i Wigura, Dywizjon 303, Sebastian Kawa. Sama śmietanka. Tym bardziej kłuło nas w oczy i uwierało gdzieś w głowie, że na skoczni, gdy przychodziło do latania, było z tym wszystkim znacznie gorzej. Ale od czego mamy Kamila Stocha?
18 marca 1979 roku zakończyły się mistrzostwa świata w lotach narciarskich. Na najniższym stopniu podium stanął wtedy Piotr Fijas. Potem, niemal 39 lat, pustka. Nic. Zero. Choć Adam Małysz rozpieszczał nas wygranymi w Pucharze Świata, Turniejem Czterech Skoczni i całą resztą fenomenalnych osiągnięć, to nie udało mu się stanąć na podium tej imprezy. Ale czego Adam nie zrobił, to Kamil nadrabia.
Generalnie zaczyna brakować nam słów na opisanie dokonań tego faceta. Najlepszym tego dowodem to, że – po zdobyciu srebrnego medalu – czujemy lekkie rozczarowanie. Bo wiemy, że w czwartej serii mógłby wskoczyć na pierwsze miejsce. Oczami wyobraźni widzieliśmy już Turniej Czterech Skoczni sprzed roku – ostatnią serię konkursu w Bischofshofen i skok Daniela Andre Tandego. Niby nie wypada życzyć źle rywalom, ale gdyby tak powinęła się narta, zabrakło metra albo dwóch…
Tak się nie stało, bo czwartej serii po prostu nie było. Szkoda, tym bardziej, że Kamil wyraźnie był w gazie. Po wczorajszych świetnych skokach (to nieszczęsne lądowanie), dalej udowadniał, że w dzieciństwie wycięto mu układ nerwowy. Serio, czy ten człowiek kiedykolwiek był naprawdę zdenerwowany? W Soczi nie, na Turnieju Czterech Skoczni nie, wczoraj i dziś nie. Robot.
Wciąż czekamy jednak na mistrzostwa w lotach, które uda się przeprowadzić:
a) w całości
b) w takich samych warunkach dla wszystkich zainteresowanych
c) bez tańców z belkami
d) z Polakiem na najwyższym stopniu podium
Wiemy, że brzmi to jak postulaty niemożliwe do spełnienia. Wiemy, że czegoś takiego nie wyśniłby nawet Martin Luther King. Wiemy też, że nie mamy nawet jak zagrozić strajkiem. Ale czekamy, ciesząc się tym, co dostaliśmy jak dotąd. Bo i tak jest super.
Tym, którzy narzekali po konkursie na Kulm, pragniemy powiedzieć tylko jedno: przepraszajcie. Stoch pokazał wam dziś, w jakiej jest formie. Swoje dołożyła też reszta Polaków, bo Dawid Kubacki (10.), Stefan Hula (13.) i Piotr Żyła (17.) poprawili swoje najlepsze wyniki z MŚ w lotach. Mamy drużynę, i to na medal. Jutro konkurs drużynowy i gorąco wierzymy w to, że i w nim staniemy na podium. Zaczynamy też powoli żałować, że na igrzyskach w Pjongczang nie uświadczymy skoczni mamuciej. Wygląda na to, że i na takich Polacy zaczynają się czuć jak u siebie.