Mało brakowało, a na tegorocznych mistrzostwach świata nie zagrałby Leo Messi. Ostatecznie Argentyńczyk wystąpi na rosyjskim turnieju, ale za to na igrzyskach olimpijskich w Pjongczang może zabraknąć sportowca, który dla zimowych dyscyplin jest tak istotną postacią, jak zawodnik Barcelony dla świata piłki nożnej. Mowa o Ole Einarze Bjoerndalenie. Ośmiokrotny złoty medalista olimpijski jest w tym sezonie w tak kiepskiej formie, że trener norweskiej kadry po prostu może go nie zabrać do Korei Południowej…
Legenda biathlonu już dwukrotnie miała kończyć karierę: najpierw po igrzyskach w Soczi, a następnie po MŚ w Oslo. W obu przypadkach scenariusz był taki sam: Bjoerndalen zdobył złote medale i uznał, że to jeszcze nie czas na odcinanie kuponów. Wielu kibiców liczyło zapewne, że ten wybitny sportowiec błyśnie także w Pjongczang, gdzie sięgnie przynajmniej po jeden krążek. Cóż, nie wiadomo, czy w ogóle będzie miał okazję, aby tam wystartować…
Siefried Mazet to trener norweskiej ekipy, która na IO będzie mogła wystawić sześciu zawodników. Przed rozpoczęciem cyklu Pucharu Świata w skandynawskim obozie ustalono, że do Korei polecą najlepsi biathloniści z klasyfikacji generalnej tych zawodów. Bjoerndalen w obecnym sezonie spisuje się na tyle słabo, że jest dopiero numerem siedem w swojej reprezentacji!
– To zdecydowanie nie jest jego czas. Tylko dwa razy kończył zawody w pierwszej dwudziestce – przypomina w rozmowie z Weszło Tomasz Jaroński z Eurosportu.
Dziś w Ruhpolding wielki Ole znowu zawiódł, mimo że zaczął imprezę w bardzo dobrym stylu – po drugim strzelaniu był czwarty. Niestety, potem wszystko posypało się właśnie z powodu kiepskiego strzelania, które ostatecznie zepchnęło go poza czołową czterdziestkę… Tym samym Bjoerndalen nie wywalczył sobie nawet prawa startu w niedzielnym biegu na 15 km ze startu wspólnego.
Po kolejnej wpadce wielkiego mistrza cały światek sportów zimowych zadaje sobie pytanie: czy zobaczymy go na IO? Decyzja w tej kwestii należy do Mazeta i jego sztabu szkoleniowego. Z jednej strony Norwegowie są zimnokrwiści i jeśli ustalili wcześniej zasady olimpijskiej kwalifikacji, to bardzo możliwe, że będą się ich trzymać za wszelką cenę. Z drugiej: dla kogo łamać reguły, jeśli nie dla najwybitniejszego biathlonisty w historii?
Sam Bjoerndalen pytany po dzisiejszym biegu, czy to był jego ostatni występ w karierze, odpowiedział, że trzeba o to zagadnąć trenera. Widać, że ciągle tli się w nim nadzieja na występ w Korei Południowej. Biorąc pod uwagę, jak doskonale potrafił się zawsze przygotować na najważniejsze imprezy roku, niewykluczone, że w Pjongczang spisałby się dużo lepiej, niż w zawodach PŚ…