Wczoraj napisaliśmy parę pozytywnych zdań o nowych piłkarzach w Warszawie, natomiast dziś materiału do transferowej notki podsunęło nam Zagłębie Lubin. Może Rafał Pietrzak i Łukasz Moneta, czyli goście wypożyczeni do Miedziowych z Wisły Kraków i Legii, to nie jest kaliber nazwisk pokroju choćby Eduardo, ale początek okienka w Lubinie warto odnotować.
Na pewno, gdyby zapytać Monetę pół roku temu, czy w styczniu będzie planował jakieś podróże, to pomyślałby w pierwszej kolejności o wakacjach po męczącej rundzie w Legii, nie zaś o przejściu do Zagłębia. Pozyskany w poprzednim oknie z Ruchu zawodnik, był jednym z nielicznych, którzy mogli bez cienia wstydu oglądać swoją twarz w lustrze po mistrzostwach Europy do lat 21. Poszarpał, pobiegał, zrobił troszkę dymu z lewej strony i walnął bramkę. Gdyby zanotował fatalny występ, Legia w jego kierunku pewnie by odważniej nie spojrzała, a tak, po przyzwoitej grze, w lipcu został jej zawodnikiem. Niestety, nie przebił się w Warszawie kompletnie. Grywał głównie w trzecioligowych rezerwach, dostał też chwilę w Pucharze Polski i w Europie, ale tylko wtedy, gdy Legia klepała słabeuszy z Mariehamn.
Moneta zaczynał na skrzydle, potem pojawiła się koncepcja, by go cofnąć na lewą obronę, ale jego sytuacji w pierwszym składzie nie zmieniło ani to, ani zmiana trenera. Wypożyczenie do Zagłębia nie wzięło się więc znikąd, też w Lubinie ma oczywiście dużo większą szansę na grę. Po przyjściu Lewandowskiego Miedziowi znów grają klasycznymi skrzydłami, Moneta będzie bił się o lewą stronę, gdzie nowy szkoleniowiec w ostatnich dwóch meczach rundy wystawiał Łukasza Janoszkę, nie pierwszej już przecież młodości.
Pietrzak to z kolei – mamy wrażenie – piłkarz na boiskach ekstraklasowych jeszcze nie do końca zweryfikowany. Czym bowiem są te dwa sezony, które spędził w Wiśle Kraków, jeśli w ich trakcie zagrał ledwie 15 meczów w umownej elicie? To w zasadzie jedna cała runda fazy podstawowej. Pietrzak po przyjściu z Katowic niespecjalnie mógł się przebić do składu w sezonie 15/16, kolejny zaczął z przytupem, bo walnął bramkę z wolnego na inaugurację, potem grał chwilę regularnie, ale znów zaczął zwiedzać ławkę i w końcu doznał poważnego urazu. Do zdrowia wrócił, do grania nie, w bieżących rozgrywkach ma tylko 90 minut na liczniku, wykręcone w jednym spotkaniu Pucharu Polski.
Cóż, trudno by miał grać za bardzo dobrze dysponowanego Sadloka. W Zagłębiu, jeśli Lewandowskiemu nie odwidzi się gra czwórką obrońców, za rywala miałby Balicia, Dziwniel jest kontuzjowany. Balić to rywal na pewno do wygryzienia, a jeśli nie, bezbarwna kariera Pietrzaka w ekstraklasie chyba będzie musiała nabrać kolorów piętro niżej.
Gwoli ścisłości – Pietrzak jest wypożyczony do końca sezonu, Moneta do końca roku.
Fot. FotoPyk