Zwykle święta zaczynają się 24 grudnia, ale tym razem władze La Liga zdecydowały, że zaczniemy dzień wcześniej. Na dodatek wystartujemy o nietypowej porze, bo już o godzinie 13:00. Oczywiście pora dostosowana pod rynek azjatycki, ale przecież nas także nikt nie krzywdzi. Zaraz po meczu będzie można wrócić do patroszenia karpia, strojenia choinki i lepienia pierogów. Po takim meczu praca będzie paliła się rękach, bo emocje raczej szybko nie opadną. W końcu mówimy o spotkaniu, które elektryzuje niemal cały piłkarski świat. I nie jest to wyświechtane powiedzonko, bo dzisiejszego widowiska nie będzie można obejrzeć jedynie w czterech krajach na świecie.
Zdaniem telewizji Cuatro największymi pechowcami dzisiejszego dnia są obywatele Korei Północnej, Papui Nowej Gwinei, Mongolii i Malty. Szczerze współczujemy, bo przecież to spotkanie, tak jak całe święta, ma swoją niepowtarzalną magię. Rangę jednego z najważniejszych dni w futbolowym kalendarzu. Rangę meczu, który elektryzuje wszystkich, a nastoletni fanatycy w swoich wpisach są gotowi zamordować się przez Internet. Rangę meczu, o którym w hiszpańskiej prasie pisze się non stop od dobrych kilku dni. Jak zwykle – i tym razem nie mogło zabraknąć absurdalnych tematów. Tym razem padło na to, czy „Barca” powinna ustawić „Królewskim” szpaler za wygranie KMŚ. Oczywiście powstały dwa obozy, ale nikt się nie dał przekonać do swoich racji. Szarpanina doprowadziła jednak do tego, że prawie wszyscy zapomnieli sens szpaleru. Cóż, nie przypomina wam to czegoś? Czy część społeczeństwa – kilka dni przed świętami – nie zapomina dlaczego okres od 24 do 26 grudnia jest wyjątkowy? Na szczęście w sprawie szpaleru rozsądek przywrócił Ernesto Valverde.
– Szpaler? Jeszcze kilka lat temu ustawiało się go symbolicznie, aby zawodnik oddał hołd zawodnikowi. Wtedy nie było znaczenia medialnego, które teraz wszystko niszczy. Przecież Real ma uznanie za to, czego dokonał. Ja bym nie chciał ustawiać szpaleru, a także nie chciałbym, żeby stawiano go mi. Po prostu mam świadomość, jaki to ma teraz wydźwięk… Szpaler stracił dawną esencję i symbolikę – powiedział trener Barcelony na konferencji prasowej.
No dobra, ale po tym szaleństwie absurdów dostajemy nagrodę, która rekompensuje wszystkie straty. Na dwie godziny świat przestaje istnieć, ponieważ podziwiamy piłkarskich artystów. Mecz szczególny i inny niż cała reszta. Wielu piłkarzy i trenerów uważa, że bez znaczenia jest forma poszczególnych zawodników albo dyspozycja całej drużyny.
Pique: – Kompletnie nie ma znaczenia, w jakiej formie podchodzi się do El Clasico. Zawsze obie drużyny mają 50% szans w tym meczu. Zwłaszcza, że w ostatnich spotkaniach wydawało się, iż bardziej komfortowo jest grać na wyjeździe.
Valverde: – W tego typu spotkaniach pozycja w tabeli i dyspozycja nie mają znaczenie. Real gra u siebie, tutaj nie ma faworytów.
Xavi: – Trudno cokolwiek prognozować przed El Clasico.
Rzecz jasna trudno przypuszczać, żeby bohaterem Realu Madryt został Karim Benzema, który w tym sezonie podobno nie trafił nawet na swoje urodziny. Jednak prędzej Francuz odblokuje się w meczu z Barceloną niż z Manchesterem City, Bayernem Monachium albo PSG. Sportowo poziom podobny, ale mecz z Blaugraną dla każdego piłkarza Realu jest misją specjalną. I vice versa po drugiej stronie.
Od kilku dni mówiło się, że Cristiano Ronaldo może nie zagrać w powodu kontuzji, której nabawił się w trakcie KMŚ. Wiadomo już jednak, iż jest gotowy i zagra na sto procent. Największą zagadką po stronie Realu pozostaje więc osoba Garetha Bale’a. Większość ekspertów przewiduje, że Walijczyk pozostanie na ławce i wejdzie w drugiej połowie, ale nie brakuje głosów, że Zinedine Zidane będzie chciał zaskoczyć i wystawi go od pierwszej minuty. Gospodarze, jeśli myślą o zwycięstwie, będą musieli rozegrać najlepszy mecz w sezonie, bo pokonanie Marc-André ter Stegena w ostatnim czasie jest niebywale trudne. Czasy się zmieniły i siłą Barcelony jest obecnie solidna gra w obronie. Choć nie trzeba być ekspertem, aby wiedzieć, że piętą achillesową ,,Barcy” może być Vermaelen. Oczywiście Belg ostatnio zagrał kilka przyzwoitych spotkań i zatrzymał nawet Cedrica Bakambu, ale tym razem smok będzie groźniejszy. Modrić wraca do formy, Cristiano Ronaldo może słabo radzi sobie w lidze, ale patelnię od Chorwata raczej zamieni na bramkę. Naprawdę trudno wątpić w człowieka, który piłkę w Klasykach posyłał do siatki już… 18 razy. Po drugiej stronie na swoją 25 bramkę będzie polował Leo Messi, a wspomagać go będzie Luis Suarez, który znowu strzela regularnie, a także fenomenalny Paulinho. Brazylijczyk ostatnio przypomina króla Midasa – czego nie dotknie, to zamienia się w złoto.
Co prawda obóz Barcelony twierdzi, że ewentualna wygrana w dzisiejszym meczu nie będzie oznaczała mistrzostwa, ale rozsądek podpowiada, iż zabawa się skończy. Wczoraj Atletico Madryt poległo na Cornella-El Prat, a to oznacza, że po zwycięstwie kataloński klub będzie miał dziewięć punktów przewagi nad Atletico i 14 oczek więcej od „Los Blancos”. Rzecz jasna piłkarze Zidane’a mają jeden mecz więcej do rozegrania, ale wiele to nie zmienia. Wygrana Blaugrany zakończy emocje w tym sezonie, bo musiałoby się stać coś naprawdę kuriozalnego, aby piłkarze Valverde roztrwonili tak dużą przewagę. Skończymy jednak z tym gdybaniem i dajcie już to El Clasico, bo chcemy oficjalnie zacząć święta w 2017 roku.
13:00 Real Madryt – FC Barcelona