– Znam swoje umiejętności i dlatego, jak czytam opinie, że po trzech meczach, kiedy byłem na ławce w Hull, już się nie nadaję… Ludzie… Zapytam: ilu zawodników odbiło się od tej ligi? Moim zdaniem mnie to nie spotkało, ja tu jestem i o moją formę proszę się nie martwić – mówi Kamil Grosicki w rozmowie z Weszło. Gadamy między innymi o niskiej pozycji Hull w lidze, zmianie trenera i Boxing Day, pierwszym w życiu dla pomocnika. Zapraszamy.
Przed tobą pierwszy grudzień w Anglii, czyli pierwsze tak intensywne granie.
To na pewno jest dla mnie czymś nowym. Taki urok angielskiej piłki, czy to w Premier League, czy to w Championship, tych meczów przez okres świąteczny i noworoczny jest wiele, jeśli się nie mylę, to w dziewięć dni rozegramy cztery spotkania. Bardzo dużo, ale to też coś ciekawego. Ludzie święta spędzają przy stołach, mi przyjdzie grać, jednak cieszę się z tego, bo to coś specjalnego, co odróżnia Anglię od innych lig.
Będziesz musiał inaczej rozłożyć siły, nie biegać od szesnastki do szesnastki?
Trudno powiedzieć, tutaj każdy mecz jest naprawdę ciężki – trzeba to przeżyć, żeby to poczuć. Grałem we Francji, w Premier League, w reprezentacji, ale intensywność meczów w Championship jest bardzo duża. 90% gry fizycznej, 10% gry w piłkę. Coraz bardziej do tego jestem przyzwyczajony, nie jest łatwo, tutaj zawodnicy techniczni mają ciężko, ale ja sobie daję radę i mam nadzieję, że jeszcze dużo pokażę. Trener na pewno będzie wiedział, kiedy mnie wystawić, pewnie nie będę grał wszystkich spotkań po 90 minut, cztery w dziewięć dni raczej byłoby ciężko. Chociaż na wszystko trzeba być gotowym.
Odetchnąłeś po zwolnieniu Słuckiego?
Nie. Po prostu doszło do zmiany trenera, decyzja władz klubu była taka, że trzeba szatnię na nowo zmobilizować i oczyścić. Czy to dobra decyzja, czy zła, okaże się w przyszłości.
Faktem jest, że mniej grałeś pod koniec pracy Słuckiego.
Ostatni miesiąc miałem nie taki, jaki sobie wymarzyłem, ale czy to było spowodowane formą sportową, czy czymś innym, nie mam pojęcia. Ja byłem zdrowy i gotowy. Jak widać po wynikach, trener się nie wybronił, bo zespół ze mną, czy beze mnie, spisywał się poniżej oczekiwań.
Wtedy zaczęliśmy się martwić, polscy skrzydłowi grali ostatnio naprawdę mało, jeszcze Błaszczykowski i Makuszewski są kontuzjowani.
Widziałem, że ludzie komentowali kto ile gra, ale mam jedną prośbę: niech sobie wszyscy policzą, ile rozegrałem w tym sezonie spotkań. Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej miałem na półmetku więcej minut. Tych meczów grałem bardzo dużo, a że nie wystąpiłem w trzech od początku, to nie był jakiś wielki problem, czasu na boisku i tak miałem sporo. O moją formę proszę się nie martwić i o moje minuty też nie, wszystko idzie bardzo dobrze.
À propos kadry i mundialu – jak ocenisz naszą grupę?
Trudna grupa. Wiele osób mówi o Kolumbii, bo tam jest James i Falcao, ale warto spojrzeć na Senegal, tam przecież połowa piłkarzy gra albo w lidze angielskiej, albo francuskiej. Dlatego Senegal dla mnie jest najtrudniejszym przeciwnikiem i wydaje mi się, że dla reprezentacji tak samo, to będzie mecz bardzo fizyczny, oni też są przygotowani bardzo dobrze szybkościowo. Kolumbia – techniczny futbol, wirtuozi piłki, o Japonii wiele nie wiem, nigdy nie miałem okazji oglądać ich nawet w telewizji. Pewnie są mali i szybcy, będzie ciężko, choć ich się za bardzo nie obawiam. To właśnie Senegal jest najmocniejszy.
Skoro są najsilniejsi, to dobrze, że gramy z nimi na początku?
Dobrze. Oni nas nie znają, my ich, nie będzie faworyta.
Z drugiej strony to ryzyko, grać od razu z najmocniejszą ekipą.
Musimy się w tym jakoś odnaleźć, na pewno nie możemy tego meczu przegrać. Na Euro było widać, ile znaczy pierwsze spotkanie. Graliśmy z Irlandią Północną, która nie jest w ogóle porównywalna do Senegalu, ale ten mecz otwarcia wciąż był kluczowy.
Wracając do Hull – czym różni się praca z Adkinsem od pracy ze Słuckim?
Jeszcze trudno stwierdzić, z trenerem Słuckim pracowałem siedem miesięcy, więc mam jakąś wiedzę, a z trenerem Adkinsem jest początek. Na pewno starał się podbudować atmosferę, bo na tym etapie rozgrywek trzeba oczyścić głowy, sprawić, by piłkarz nabrał pewności siebie. Na pewno trener Słucki nie spodziewał się, że jego przygoda z Anglią tak szybko się skończy. Zagraliśmy jednak na 20 meczów pięć dobrych, reszta była już słaba. Coś nie grało, ale to nie wina trenera, tylko całego zespołu, nie potrafimy sobie poradzić. Nie wiem, może z tą presją, że Hull miało walczyć o szybki awans? Mnie się też wydało, że to się inaczej potoczy, ale sytuacja jest ciężka i trzeba się z tego wydostać. Musimy patrzyć na każdy kolejny mecz, nam bliżej jest do dołu niż do play-offów. Dużo spotkań zostało, na bezpośredni awans nie mamy żadnych szans, może te play-offy, ale naprawdę dużo by się musiało zmienić, musielibyśmy wygrywać seryjnie.
Na boisku potraficie postawić się rywalowi, czy to od początku do końca kolejnych meczów zła forma?
Potrafimy, ale jak jedziemy na przykład do Cardiff, które jest na drugim miejscu, to pod względem fizycznym oni nas miażdżą. Widać, jaką pewność siebie mają tamci zawodnicy, a jaką my. My gramy w takich meczach praktycznie bez pewności. Może coś się uda, może ja coś zrobię z niczego. Taka gra. Może z nowym trenerem to pójdzie, będziemy pewniejsi, bo według mnie jesteśmy zablokowani w głowach, potencjał tych młodych chłopaków nie jest na to miejsce w tabeli. Braki fizyczne też są jednak istotne, wtedy boisz się podjąć rywalizacji na wysokim poziomie. Ucieszyło mnie więc, że w ostatnim meczu u siebie, gdy dostaliśmy pierwsi bramkę, podnieśliśmy się i wygraliśmy. Do tej pory tylko raz po stracie bramki potrafiliśmy wyciągnąć remis. Myślę, że ja też muszę brać więcej odpowiedzialności na siebie, jestem tym doświadczonym zawodnikiem, który jako jeden z nielicznych został w zespole po spadku. Moja forma jest trochę niestabilna, ale radzę sobie z tym. Jednak tak jak mówię: to jest niby tylko Championship, ale wszyscy, jak jesteśmy na boisku, to musimy zapierniczać.
Mówiłeś o przygotowaniu fizycznym, czyli coś latem zostało w tym aspekcie popsute?
Nie wiem, czy coś zostało popsute. Może ja też nie widzę tego i może umiejętności nam brakuje, by walczyć o awans? Może jesteśmy zespołem maksymalnie na środek tabeli? Trudno mi powiedzieć, staram się szukać pozytywów.
W klubie jest spokojnie czy już nerwówka?
Jest spokojnie, wydaje mi się, że osoby, które wierzyły w awans, zeszły na ziemię. Musimy po prostu nałapać tyle punktów, żeby mieć utrzymanie bez nerwów, ale też ta liga jest taka, że jak złapiesz serię i wygrasz pięć-sześć meczów z rzędu, to jesteś w górze, w drugą stronę to samo. Myśmy przez siedem meczów nie wygrywali, w tym u siebie. No to halo. Trudna jest ta liga, nie spodziewałem się, że aż tak, ale trzeba sobie radzić. Szkoda mi kibiców, jeżdżą za nami i wspierają nas, jednak też widzą, że to nie jest ten zespół, co w Premier League. Gdybyśmy mieli tamten skład, to byśmy byli w czubie tabeli, jestem w stu procentach przekonany. No, ale nie dziwię się właścicielom i zawodnikom, którzy odeszli, bo każdy chciał grać wyżej, nikt nie chciał grać w Championship.
Patrzę na twoje liczby i chyba wygląda to całkiem w porządku?
Jest w miarę okej. Wiadomo, może być tego więcej, asyst mam trochę za mało. Jednak oficjalnie zapisano mi tylko cztery, a z siedem powinienem mieć, tylko po prostu tego do statystyk nie liczą, kiedy dorzucę komuś, on strzela, bramkarz broni, on dobija i wpada. Nie zapisują takich sytuacji, a naprawdę parę ładnych piłek wrzuciłem, tyle że koledzy na dwa tempa dobijali. Tego nie ma w statystykach, a liczą się takie asysty, gdy podasz krótko na dwa metry w środku boiska, ktoś okiwa czterech i strzeli. Wczoraj widziałem, że Coutinho taką bramkę strzelił i chłopakowi asystę zaliczyli, trochę się z tego śmiałem. Ja bym sobie sam takiej nie zapisał. Dlatego, jak mówię, dużo sytuacji stwarzam, mam sześć goli, mogę być nawet zadowolony, ale wymagania są jeszcze większe.
Co się wydarzy zimą i czy cokolwiek? Zostaniesz w Hull czy odejdziesz?
Cały czas mam marzenie, a co będzie, to zobaczymy. Mój menadżer wie, jaka jest sytuacja. Nie chcę na razie nic mówić głośno, ostatnio to robiłem i nic nie wyszło. Jestem zawodnikiem Hull, szanuję miejsce, w którym gram, ale wiadomo też, że mam ambicje na większą grę niż w Championship.
W grę wchodzi tylko Premier League, czy wyjazd też jest realny?
Chciałbym, żeby to była Premier League. Wydaje mi się, że pieniądze, które trzeba za mnie zapłacić, mogą zapłacić tylko Anglicy. Będę miał 30 lat w następnym roku, za takich zawodników nie wykłada się wielkich pieniędzy, tym bardziej za skrzydłowych. Chcę jednak jeszcze czegoś spróbować, mam nadzieję, że kolejnego okienka nie zaprzepaścimy. Ale jak zostanę, to nic się nie stanie, będę walczył o jak najlepsze wyniki.
A transfer na pół roku przed mundialem nie byłby ryzykiem?
Jak coś będzie, bo na razie nic nie ma, to na pewno skonsultują to z trenerem Nawałką. Szanuję jego zdanie, ufam mu, on ufa mi. Samemu też przemyślę, czy to będzie dobry krok, dla mnie reprezentacja i mistrzostwa świata to coś więcej niż tylko przyjazd i zagranie, więc będę patrzył pod tym kątem. Ja się jednak w życiu niczego nie boję, tym bardziej rywalizacji. Jakbym się jej bał, to bym nie grał w piłkę. Znam swoje umiejętności i dlatego jak czytam opinie, że po trzech meczach, kiedy byłem na ławce w Hull, już się nie nadaję… Ludzie… Zapytam: ilu zawodników odbiło się od tej ligi? Moim zdaniem mnie to nie spotkało, ja tu jestem i powtórzę, o moją formę proszę się nie martwić.
Będziesz w styczniu na Amber Cup?
Będę. Tak się ułożyło, że w niedzielę i poniedziałek mam wolne, więc w niedzielę będę w Gdańsku. Chciałbym wszystkich kibiców zaprosić, to będzie organizowane przez człowieka z którym dużo mnie łączy, mojego przyjaciela Daniela Kaniewskiego, zjedzie się dużo fajnych i znanych osób.
Zjawisz się tylko jako widz, czy też jako piłkarz, do grania?
Najprawdopodobniej będzie mecz pokazowy – przyjaciele Peszkina, kontra przyjaciele Grosika. U mnie zagrają moi kumple ze Szczecina, z którymi od lat mamy swoją ekipę, czyli choćby Bartek Ława, Maciek Stolarczyk, czy Olgierd Moskalewicz, poza tym będzie między innymi Artur Boruc. Z tego, co słyszałem, to Sławek Peszko idzie w stronę sportowców: Dariusz Michalczewski, Piotr Gacek…
Jesteś związany z tym turniejem, prawda? Daniel opowiadał mi, że często byłeś na zawodach.
Tak, uwielbiałem, jak ten turniej był w Słupsku. Żałuję, że jest przeniesiony, ja się na nim wychowałem, jeździłem przez wiele dobrych lat. Nie zawsze musi być coś większego, ważne, żeby było swoje, w domu rodzinnym, Daniel przecież stamtąd pochodzi. Nie wiem, czy to akurat jego pomysł na przenosiny, czy brakowało funduszy, ale mam nadzieję, że turniej do Słupska wróci, miał tam swój klimat, sympatyczni ludzie, fajne miasto.
ROZMAWIAŁ PAWEŁ PACZUL