Reklama

Bristol znów to zrobił! Tym razem z United!

redakcja

Autor:redakcja

20 grudnia 2017, 23:25 • 3 min czytania 11 komentarzy

Pobili Watford, pobili Stoke, nie dali szans Crystal Palace. I gdy wydawało się, że wreszcie w ćwierćfinale trafili na przeszkodę nie do przeskoczenia, ograli 2:1 sam Manchester United, by znaleźć się wraz z Chelsea, Arsenalem i Manchesterem City wśród półfinalistów Carabao Cup. Piłkarze Bristol City, zespołu, który w poprzednim sezonie tylko dzięki świetnej passie na koniec rozgrywek nie spadł z Championship, mają dziś swoje święto.

Bristol znów to zrobił! Tym razem z United!

Tak, tego Bristol City, który możecie kojarzyć z prawdopodobnie najlepszych cieszynek wrzucanych po golach na klubowego Twittera.

Reklama

Dziś wygrali dokładnie w takim samym stosunku, w jakim ogrywali trzech ligowych rywali jednego po drugim od początku grudnia. Dokonali niemożliwego. Odparli Manchester United, który owszem, grał z młodziutkim McTominayem w składzie, ale obok niego biegali Pogba, Ibrahimović, Martial, Rashford, Lindelof, Darmian… Słowem: całkiem przyzwoici kopacze.

Nie dali rady. Trafili na świetny dzień Luke’a Steele’a, pewnie jeden z najbardziej satysfakcjonujących w życiu. Golkiper, który mimo że na Old Trafford spędził ładnych parę lat, nigdy nie doczekał się debiutu nawet w rozgrywkach nazywanych „Pucharem Myszki Miki”. Dziś, broniąc między innymi kilka bardzo groźnych strzałów Lukaku, mocno przyłożył się do wywalczenia awansu. Parę razy pomogło mu też szczęście, jak gdy na początku strzał Ibrahimovicia po rykoszecie trafił w poprzeczkę. Steele koniec końców wpuścił tylko niezwykle kąśliwy strzał Ibry z wolnego.

Swoje zrobili też oczywiście koledzy z przodu. Tak, obrońcy Manchesteru United w sytuacjach bramkowych – ale i w paru innych – nie popisali się ustawieniem i przewidywaniem tego, co mogą zrobić rywale. Ale Bristol zasłużył sobie na to próbami konstruowania akcji, a nie tylko wybiciami na chaos, do których pewnie wiele słabszych od United drużyn by się ograniczało. Gole nie były kwestią przypadku, dość powiedzieć, że bramka na 2:1 w 93. minucie nie wpadła psim swędem, a po bardzo ładnym zagraniu za plecy obrony Czerwonych Diabłów. A przecież kilka chwil wcześniej Patterson mógł po zwiedzeniu Darmiana zdobyć gola na 2:1 jeszcze szybciej.

Dziś więc trener Bristol mógł po końcowym gwizdku szaleć z radości. Mógł wykonać rajd nieco podobny do tego, jaki jeszcze jako trener Porto, niepocieszony dziś Jose Mourinho wykonał na Old Trafford tuż po przejściu United w Lidze Mistrzów.

Reklama

***

W drugim z dzisiejszych meczów dramaturgii również nie brakowało. Trudno mówić o starciu Chelsea z Bournemouth jako o takim, który wyrywał z foteli, ale końcówka zrekompensowała kibicom oczekiwanie na „coś więcej” w meczu, w którym Chelsea – zgodnie z przewidywaniami – wyszła na szybkie prowadzenie.

Zaczęło się od wrzutu z autu a’la Arka Gdynia 2017/18, który na wyrównującego gola zamienił Gosling. Radość Wisienek, w których bramce zagrał dziś Artur Boruc, nie trwała jednak długo. Popis geniuszu Edena Hazarda, który piętką asystował minutę później przy golu Moraty, dał The Blues wygraną i – co chyba jeszcze ważniejsze – pozwolił uniknąć zdecydowanie niechcianej w tej fazie sezonu dogrywki.

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
0
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Anglia

Komentarze

11 komentarzy

Loading...