Olympique Lyon i Olympique Marsylia. W dużym skrócie, przed erą PSG i Monaco to właśnie te dwie drużyny co roku walczyły o zaszczyty na wielu frontach. Gdy wymieniano najlepsze ekipy znad Sekwany, to wyliczankę zaczynało się właśnie od tych ekip. Francuskie „El Clasico”. O ile jeszcze Lyon jakoś się trzyma, o tyle Marsylia w ostatnich latach zdecydowanie przygasła. Teraz za sprawą Luiza Gustavo, Dimitriego Payeta czy Adila Ramiego odbudowują się, ale zajmie im to naturalnie trochę czasu. Kilka lat temu, bezpośrednie konfrontacje obu zespołów czasami przypominały spotkanie hokeja. Wówczas również kreowała się postać aktualnego wirtuoza środka pola – Miralema Pjanicia.
5-5. Nie, nie jest to wcale liczba spalonych czy celnych strzałów. Tak wyglądał końcowy rezultat. Wygląda na to, że na boisko w Lyonie wybiegły dwa, średnio uzbrojone kałasznikowy. Jak wspomnieliśmy – zaczął bośniacki maestro. Przyjęcie na klatkę i zapakowanie pod ladę.